"Sunka wakan"




czyli: o tym, jak konie wpłynęły na życie Indian

04.05.2021





Przodkowie współczesnych koni żyli na terenie obu Ameryk. Indianie żyjący kilkanaście tysięcy lat temu znali konie - jednakże jako pokarm, obiekt polowań, a nie zwierzę użytkowe. Około 10-12 tysięcy lat temu konie amerykańskie całkowicie wyginęły. Dlaczego ? Nie do końca wiadomo. Wróciły "na stare śmieci" dopiero w 1915 roku, gdy przywiózł je tam hiszpański konkwistador Hernan Cortes de Monroy Pizarro Altamirano, marques del Valle de Oaxaca, czyli po naszemu Ferdynand Cortez przywiózł do Meksyku 11 ogierów, 5 klaczy i źrebię - w większości konie arabskie wysokiej klasy. Konie były używane do podboju plemion tubylczych - na przykład Francisco Pizarro dokonał podboju terenów dzisiejszego Peru mając zaledwie 80 ludzi tylko dlatego, że miał też 40 koni. Dla Indian koń był bowiem zwierzęciem nieznanym. Kiedy kapitan Pedro de Alvarado na czele oddziału liczącego ok. 550 żołnierzy (w tym 135 konnych) starł się z wojownikami wodza Tecu Umana, ten zaatakował konia Alvarado zamiast jeźdźca. Widział wówczas konia po raz pierwszy i sądził, że wraz z jeźdźcem stanowi on jedną istotę, zaatakował więc konia. Ten błąd wykorzystał Alvarado, przebijając Indianina włócznią. Strach przed "boskim" stworzeniem powodował, że często Indianie uciekali na widok żołnierzy na koniach. Brali oni jeźdźców na koniach za magiczne, nieśmiertelne potwory, coś w w typie centaurów, a przekonanie o nieśmiertelności ugruntowały dodatkowo zbroje Europejczków. Aztekowie konie Hiszpanów ozdabiali kwiatami, przynosili im owoce i miski z mięsem. Jednak dość szybko zrozumieli, że koń jest tylko zwierzęciem i że w dodatku ma wielkie zalety użytkowe. Jeszcze w latach 30-tych XVI wieku zaczęli się nimi posługiwać - np. Manco, Król Inków, czy Lautaro, wódz plemienia Araukani jeździli konno, walcząc z konkwistadorami.



Konie Pedro de Mendozy, które porzucił w 1535 roku wracając do Hiszpanii, dały początek dzikim stadom, które około 1580 roku rozpoczęły ekspansję po terenach dzisiejszej Argentyny. Tak samo (choć nieco później) zadziało się w Ameryce Północnej, gdy Hiszpanie pod sam koniec XVI wieku zaczęli osiedlać się na terenach dzisiejszych stanach Sonora i Nowy Meksyk. Wskutek ucieczek stad (oraz procederu ich podkradania przez Indian) na preriach pojawiły się dzikie mustangi. Wprawdzie dekret z 1530 roku zabraniał Indianom posiadania koni i innych zwierząt sprowadzonych z Europy (np. "łaciatych bizonów", czyli po prostu krów), jednak szybko powiększające się wolno żyjące stada sprawiły, że ów dekret siłą rzeczy w drugiej połowie XVI wieku stał się "martwy". Konie z czasem stały się dostępne dla całej ludności tubylczej obu Ameryk, jednak nie stało się to szybko. Na przykład w Ameryce Północnej Czarne Stopy miały konie od początku XVII wieku, Irokezi - pod koniec XVII wieku, Czejenowie - dopiero wiek później, a w połowie XVIII wieku - Szoszoni. Koń rozpowszechnił się od południowego zachodu w kierunkach północnym i wschodnim. Jednym z tego skutków procesu była możliwość prowadzenia długich wędrówek, a to z kolei sprawiło, że stopniowo niektóre społeczności przekształciły się z osiadło-rolniczych w półosiadłe, myśliwsko-wojownicze. Zdobycie koni wzmogło ruchliwość, zwiększyło zasięg polowań i wypraw wojennych przeciw sąsiednim plemionom. Zwłaszcza zyskali na tym wspomniani już Szoszoni - niegdyś plemię bardzo ubogie zmieniło swój status dzięki koniom, które umożliwiły im skuteczniejsze polowania i rozwinięcie handlu skórami.



Legendy ludów północnoamerykańskich mówią o pierwszym koniu, przyniesionym wedle mitu przez piorun. Kojarzył im się z ogromnym psem, więc do dziś nazywają go "sunka wakan" lub "mistatim" ("dziwny pies" lub "wielki pies"). Z kolei rdzenni mieszkańcy z Ziemi Ognistej i Patagonii nazywali konia "yno’whn" ("wielkie gwanako" - zwierzę podobne do lamy). Jednak w przeciwieństwie do psów i lam Indianie rzadko hodowali konie - zazwyczaj zdobywali je łapiąc za pomocą lassa lub bolas (broń myśliwska, złożona z dwóch lub więcej ciężkich kul, połączonych rzemieniem lub sznurem, która odpowiednio rzucona, pętała nogi zdobyczy). Choć rozumieli czysto zwierzęcą naturę konia, nadal uważali je za cenny dar bogów, więc zawsze traktowali je łagodnie i obchodzili się z nimi lepiej, niż Hiszpanie. Przez to postępowali też z nimi zręczniej i bardziej pomysłowo. Na przykład pierwsze dosiadania złapanego konia odbywały się (o ile było to możliwe) w głębokiej wodzie, której opór utrudniał zwierzęciu gwałtowne ruchy, a człowiekowi zapewniał "miękkie lądowanie". Szybko i z z doskonałym skutkiem nauczyli się ich używać do jazdy wierzchem i przewożenia ładunków. Nie używali siodeł do jazdy. Stworzyli własne odmiany ogłowia i uprzęży, używali łagodnych, lekkich wędzideł. Jeździli na oklep lub na derkach, także skórach zwierząt; plemiona Chaco zamiast siodeł do jazdy wierzchem używały worków wypchanych suchą trawą. Tylko bardzo nieliczne plemiona, wzorując się na białych jeźdźcach, stosowały wyrabiane z kości ostrogi. Konno zaczęli też napadać na gospodarstwa osadników, kradnąc kolejne, co cenniejsze wierzchowce. Konie przeznaczone do wypraw wojennych były specjalnie szkolone. Na przykład słynny wódz Apaczów, Geronimo, uczył swoje konie, by przywołane zawsze przychodziły do niego, dzięki czemu w walce pieszej miał je - dosłownie - na każde zawołanie. Jeden z oficerów angielskich w 1866 roku pisał o wojownikach: "To najlepsi jeźdźcy na świecie a gdyby ich należycie uzbroić, pokonaliby z łatwością wyborowe pułki kawalerii europejskiej czy amerykańskiej". Rosła wiedza i doświadczenie związane z chowem i ujeżdżaniem, wykształciła się też "profesja" indiańskich weterynarzy, szamanów zajmujących się leczeniem koni (co miało wymiar nie tylko praktyczny, ale i religijny). Dzięki skuteczniejszym polowaniom na bizony zmieniła się struktura rodziny - początkowo wyprawianie skór należało do mężczyzn, ale zajęci łowami pozostawili to zajęcie kobietom. Sami skóry sprzedawali białym kupcom, a bogacąc się w ten sposób kupowali sobie nowe żony, których zajęciem była "obróbka przedsprzedażowa" kolejnych zdobyczy (te "haremy" potrafiły czasem liczyć ponad 20 dam). No a ile kosztowała żona ? Ano zazwyczaj jednego konia. Nie było to wiele - zwierząt było dużo, wystarczyło sobie złapać, więc w obozach konie były dostępne dla wszystkich, także dla kobiet i dzieci.



Stada stały się podstawą bytu wielu plemion, źródłem bogactwa. Rozpoczęły się wojny między plemionami, których celem było zdobycie zwierząt przeciwnika. Kradzież konia z osady indiańskiej lub farmy białego osadnika stała się wręcz popularną "rozrywką z dreszczykiem emocji", cieszącą się powszechnym zainteresowaniem, była również elementem wyszkolenia młodych. Udana kradzież podnosiła status wojownika, u którego przecież ceniono spryt i umiejętność skradania się. Życie Indian zaczęło w pewnej mierze wyglądać tak, jak to (dość jednak powierzchownie) przedstawiają rozliczne amerykańskie westerny. O Czarnych Stopach pisano, że "Są najbardziej szczęśliwymi i niezależnymi ludźmi na wschód od Gór Skalistych. Wojny, kobiety, konie oraz bizony są ich największymi przyjemnościami. Czynią wszystko, aby to mieć". Najbardziej wartościowe wierzchowce stały się tym, czym dziś są drogie samochody - oznaką statusu i symbolem wielu cenionych zalet. Celowe zabicie dla zemsty czyjegoś konia było dla wojownika-właściciela powodem rozpoczęcia rodowej vendetty, wyznawano często zasadę "życie mężczyzny za życie konia". O znaczeniu konia świadczy również to, że przed wyprawami wojennymi i polowaniami odprawiane były rytuały mające dać wierzchowcom magiczne moce. A po śmierci wojownika zazwyczaj chowano go z jego koniem, by mógł odbyć konno podróż do krainy duchów i mógł tam polować i walczyć. znamienne jest też porównanie, jakie zrobił wódz Komanczów Dziesięć Niedźwiedzi z plemienia Komanczów Yamparika, który próbując przeciwstawić się wysiedleniu do rezerwatu tłumaczył, dlaczego mścił się zbrojnie na atakujących ich amerykańskich żołnierzach: "Komancze nie są słabi ani ślepi jak szczenięta psów. Są silni i dalekowzroczni jak dorosłe konie".



Jako się rzekło, Indianie nie parali się hodowlą, a ich konie stanowiły dość szeroką mieszankę cech - aż do czasu, gdy w swoje ręce sprawę wzięło plemię Nez Perce, które w XVIII wieku zamieszkiwało tereny stanów Oregon i Waszyngton, szczególnie tereny nad rzeką Palouse. Ci Indianie pozyskali (he he...) pierwsze konie od Szoszonów w 1730 roku, po czym kojarząc wybrane zwierzęta stworzyli najbardziej użyteczny z nich punktu widzenia typ wierzchowca: niezbyt wysokiego (ok. 140 cm w kłębie), ale silnego, o cienkich, mocnych pęcinach. Konie te mają maść tarantowatą i zazwyczaj białe pyski, a ich dzisiejsza nazwa jest przekształconym "a Palouse horse", czyli "koń znad Palouse" i jest bardzo znana, a brzmi ni mniej ni więcej tylko: appaloosa.



Te konie były większe, masywniejsze i silniejsze od dzikich mustangów, mogły więc nosić większe ładunki. Pierwotny indiański appaloosa "starego typu" był smukłym koniem, przypominającym mieszankę ras tradycyjnych koni hiszpańskich. Na losach rasy zaważyła historia: Nez Perce broniąc się przed siłowymi próbami wysiedlenia ich z ich ziem do rezerwatu podjęli w 1877 roku walkę z armią USA. Około 250 wojowników stoczyło 4 bitwy i 16 potyczek, za wsparcie mając także ochotników z plemion Czejenów i Lakota. Co niezwykłe, wielu amerykanów podczas tej wojny bardzo chwaliło Nez Perce. Umiejętności, jakie Nez Perce pokazywali w walkach (stosowanie fortyfikacji polowych, sposób organizowania grup wojowników i przydzielania im zadań, organizacja przednich i tylnych straży itd.) oraz sposób, w jaki zachowywali się w obliczu ogromnych przeciwności losu, przyniosła im zaskakująco powszechny podziw zarówno ze strony wojskowych, jak również ze strony całej amerykańskiej opinii publicznej. Wydawany w Montanie dziennik New North-West z uznaniem pisał: "Ich działania wojenne od momentu wkroczenia do Montany były dotychczas powszechnie naznaczone najwyższymi cechami rozpoznawanymi przez cywilizowane narody." Jak to jednak było do przewidzenia, nie mieli szans na wygraną z o niebo liczniejszą i lepiej uzbrojoną armią amerykańską. Wycieńczeni walkami, pozbawieni wsparcia, z obozami zniszczonymi przez żołnierzy i "cywilnymi" członkami plemienia rozproszonymi w ucieczkach nie byli w stanie walczyć długo. Po ostatniej, 5-dniowej walce, w której zginęła większość najważniejszych wojowników, nie mając żywności i kocy, nękane przez niskie temperatury plemię, reprezentowane przez Wodza Josepha (oryginalne imię: Hin-mah-too-yah-lat-kekt, Grzmot Staczający się z Góry), poddało się. W walkach zginęła większość wojowników (ok. 150-ciu - przy stratach strony przeciwnej rzędu 2.000 ludzi), około 400 Indian najpierw osadzono w obozie jenieckim na 8 miesięcy, a potem przeniesiono koleją do rezerwatu w Oklahomie. Po kapitulacji 7 Szwadron Kawalerii USA natychmiast przejął ponad 1000 koni plemienia, z czego część została sprzedana, a część zastrzelona. Tym samym skończyła się indiańska hodowla koni appaloosa dawnego pokroju.



Skończyła się indiańska hodowla koni appaloosa dawnego pokroju - ale na szczęście nie historia samej rasy. Pewna populacja została pozostawiona w dolinie Wallowa, kiedy Nez Perce rozpoczęli odwrót. Ponadto część zwierząt uciekła lub została porzucona przez uchodzących. Nez Perce ostatecznie zostali osiedleni w rezerwatach w Idaho, pozwolono im też na posiadanie niewielkiej liczby koni Polityka rządu USA zmusiła Indian do zostania rolnikami. Rząd jednocześnie zapewnił im klacze pociągowe do rozmnażania się z posiadanymi ogierami oraz nakazał stworzenie koni ogólnoużytkowych na potrzeby armii. I tak też się stało. Pogrubione appaloosa były jeszcze w 1948 roku opisywane jako "wytrzymała, twarda rasa koni indyjskich i hiszpańskich, wykorzystywana przez wieśniaków pod koniec XVIII wieku do transportu towarów do Nowego Orleanu na sprzedaż." Dawne, lekkie appaloosa zostały zaś praktycznie zapomniane jako odrębna rasa na kolejne 60 lat. Owszem, hodowano kilka wysokiej jakości koni, bazując na tych ocalałych, które zostały schwytane lub zakupione przez osadników i były wykorzystywane jako pracujące konie ranczo (niektóre trafiły też do cyrków i na pokazy takie, jak np. Wild West Show słynnego Buffalo Billa). Początek odrodzenia się starej rasy miał miejsce w 1938 roku po utworzeniu Appaloosa Horse Club oraz dodaniu genów american quarter horse i arabów. Do hodowli użyto reż wielu koni reiningowych, pochodzących ze starego typu appaloosa. W latach 70-tych XX wieku dodano jeszcze pełnej krwi angielskiej. Powstał w ten sposób współczesny appaloosa, większy, szybszy, o smukłej sylwetce, z nieco gęstszą grzywą. Rasa osiąga obecnie do 165 cm w kłębie. Konie mają małą, szlachetną głowę i silne tylne nogi. Kopyta są twarde i bardziej sprężyste niż u innych ras, co ma ogromne znaczenie dla wytrzymałości tych koni. Dziś jest to szalenie popularna rasa w USA.



A plemię Nez Perce ? Cóż, nigdy nie odzyskało swojej dawnej pozycji jako hodowcy appaloosa. Ale w 1994 roku w Lapwai w stanie Idaho zainicjowali program rozwoju nowej rasy: konia Nez Perce, z zamiarem wskrzeszenia swej dawnej kultury, tradycji selektywnej hodowli i jeździectwa. Rozpoczęto krzyżowanie "nowych" appaloosa z rasą achał-tekińską, czego efektem miało być stworzenie wierzchowca w dawnym, lekkim typie. Program został zrealizowany ze środków plemienia Nez Perce, Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej Stanów Zjednoczonych oraz organizację non-profit o nazwie The First Nations Development Institute. Założono księgę Nez Perce Horse Registry (NPHR) i rozpoczęto działania hodowlane, w wyniku których powstały taranty (lub palomino) z cechami charakterystycznymi appaloosa, ale jednocześnie szczuplejsze, z dłuższym grzbietem i węższymi łopatkami. Koń ten często jest opisywany jako "szczupły biegacz", co oddaje jego pokrój i cechy. To dobre konie długodystansowe, wiele z nich doskonale spisuje się w wyścigach wytrzymałościowych. Mają długi, szybki i płynny stęp, co sprawia, że dla jeźdźca są bardzo wygodne. Sporo przedstawicieli rasy Nez Perce to także dobrzy skoczkowie.





Zródła:

https://www.thesprucepets.com/meet-the-appaloosa-1886130
http://www.americanhorsenetwork.com/the-nez-perce-horse/
http://www.appaloosamuseum.org/the-nez-perce-horse/