Droga do Morskiego Oka




czyli: kolejny przypadek konia pociągowego z Tatr

28.06.2012


Już nieraz media informowały o wypadkach związanych z ciężką pracą koni zaprzęgowych. Jednym z miejsc, w których te konie pracują, a które są często brane "pod lupę", jest Tatrzański Park Narodowy, gdzie nieraz już dochodziło do padnięć koni. Także kilka dni temu, 19 czerwca, na Polanie Włosienica jeden z kursujących do Morskiego Oka koni upadł na ziemię. Turyści, którzy byli świadkami zdarzenia, przesłali obrońcom praw zwierząt zdjęcia z tego upadku.



Licencję na przewóz turystów do Morskiego Oka na trasie Palenica Białczańska - Włosienica wystawia wójt Bukowiny Tatrzańskiej. Ma ją 60 osób. Dziennie trasę obsługuje 20 dwukonnych wozów. Powożących obowiązuje regulamin, który dopuszcza obciążenie wozu maksymalnie 14 osobami przy jeździe pod górę lub 15 w dół lub 18 uczniów szkół podstawowych (do tego trzeba jednak doliczyć dodatkowe 2 osoby: woźnicę i pomocnika woźnicy). Regulamin nakazuje też pojenie zwierząt na przystankach po drodze. Według tego regulaminu o wszelkich wypadkach z udziałem koni należy natychmiast informować władze Parku. W tym przypadku właściciel konia tego nie uczynił, a sprawa wyszła na jaw dopiero po jej nagłośnieniu przez obrońców zwierząt. Władze TPN ustaliły, kto powoził zaprzęgiem. Powożący Tadeusz W. poinformował, że upadek nastąpił wskutek gwałtownego hamowania oraz że po upadku koń zwany Bohun wstał i został odprowadzony do lasu, skąd zabrał go samochód do przewozu koni. Wg jednego ze świadków zdarzenia było nieco inaczej: koń upadł ze zmęczenia, leżał ok. 10 minut i po powstaniu miał spore problemy z wejściem do pojazdu. TPN zadecydował więc, że 26 czerwca koń zostanie zbadany przez dwa niezależne zespoły weterynaryjne i w przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieprawidłowości umowa z wozakiem zostanie rozwiązana w trybie natychmiastowym. Jednakże okazało się, że powożący posiadał też konia Cygon o tej samej maści, co wspomniany Bohun. Powstało podejrzenie, że feralnego dnia wóz ciągnął Cygon - po wypadku właściciel mógł osłabionego Cygona sprzedać do rzeźni i podstawić na jego miejsce Bohuna. W odpowiedzi na ten zarzut powożący poinformował, że Cygona owszem, miał i sprzedał, ale już wcześniej. Tę wersję potwierdził początkowo handlarz, który miał konia od Tadeusza W. kupić - zaraz potem jednak przestał odbierać telefony. Tą niejasność jednak łatwo będzie sprawdzić za pomocą paszportów oraz czipów, które od niedawna muszą mieć wszystkie konie pracujące w TPN. Były one wprowadzane pod skórę zwierzętom podczas tegorocznej, majowej kontroli weterynaryjnej.



W myśl obowiązującego regulaminu o wszelkich wypadkach związanych z końmi (także o upadkach zwierząt), jak i o fakcie sprzedania konia, który był dopuszczony do pracy na terenie TPN, powożący powinien był poinformować Dyrekcję Parku. Obu obowiązków nie dopełnił, więc może stracić koncesję na przewóz osób. Ponadto sprzedał konia z pominięciem organizacji zajmujących się ochroną praw zwierząt, które w odniesieniu do koni pracujących w Parku mają prawo pierwokupu - lecz z tego powodu raczej nie grożą mu żadne konsekwencje. Bowiem Art. 599. kodeksu cywilnego mówi, że ponosi on odpowiedzialność za wynikłą stąd szkodę - której tak naprawdę organizacje te nie poniosły. Póki co w związku z całą sprawą powożącemu do czasu jej pełnego wyjaśnienia licencja na przewóz osób w Parku została Tadeuszowi W. wstrzymana.

Cała opisana tu sytuacja na powrót "nakręciła" dyskusję o tym, czy nie warto by zrezygnować z transportu konnego turystów do Morskiego Oka. Kto szedł tą trasą, ten wie, że mimo dobrej, asfaltowej nawierzchni jest to trasa uciążliwa: długa (9 km), pod górę, dla zwierząt dość ciężka - zwłaszcza, że limit 14 osób w wozie nie zawsze jest przestrzegany. O trudach niech świadczy też fakt, że mało który koń pracuje na tej trasie dłużej niż 2-3 sezony - potem z racji słabszej wydolności organizmu jest najczęściej przez właściciela sprzedawany. W okolicy istnieje hodowla ok. 200 koni pociągowych, przeznaczonych właśnie do celów transportowych. Kilkadziesiąt rodzin żyje z tej hodowli i tych usług, wpisanych od wieków w lokalną tradycję. Więc choć władze TPN po raz kolejny rozważają rezygnację z wozów na trasie do Morskiego Oka, to chyba jednak to nie nastąpi. Być może rozwiązaniem byłyby wzmożone, obowiązkowe kontrole stanu zwierząt oraz rezygnacja z dużych, 14-osobowych wozów na rzecz zwykłych, 4-osobowych bryczek w powiązaniu ze zwiększeniem ich liczby w TPN-ie. Wilk byłby syty i owca cała - konie miałyby się lepiej, turyści nadal mogliby pokonywać wygodnie długą drogę, więcej osób miałoby zatrudnienie i tylko pewnie cena za przejazd nieco by wzrosła. Być może także (choć zabrzmi to utopijnie) warto byłoby zainstalować wzorem autorstrad bramki kontrolne, wymuszające na powożących przejazd trasą faktycznie tylko raz dziennie i w dodatku z zachowaniem określonego czasu odpoczynku między jazdą w górę i zjazdem w dół. Ewentualnie zamiast bramek mogłyby to być przeprowadzane przez straż ochrony parku stałe kontrole na obu końcach trasy za pomocą czytników czipów. Te kontrole prócz weryfikacji czasu pracy koni jednoznacznie określałyby, czy dane zwierzę tak w ogóle jest tym, które ma prawo w Parku pracować. Problem podmiany Cygona na Bohuna nie mógłby wtedy zaistnieć.

Ppóki co zakopiański TOZ radzi, aby w razie dostrzeżenia przypadków nadmiernego eksploatowania koni lub ich złego stanu zdrowia (np. rany):

1) spisać dane powożącego z tabliczki, którą obowiązkowo musi być oznakowany każdy wóz,
2) policzyć, ile osób jest przewożonych na wozie,
3) udokumentować swoje spostrzeżenia zdjęciami,
4) jak najszybciej poinformować o sprawie policję, lesniczego, strażnika TPN-u (są obecni na trasie i na bramie wjazdowej do Parku),
5) zanotować nazwisko, imię oraz funkcję osoby, którą się o sprawie informowało.

Żeby jednak mieć pełny obraz sprawy trzeba też powiedzieć, że wspomniana wyżej kontrola koni w opinii lekarza dała zaskakujaco dobre wyniki, a zwierzęta ogółem zostały ocenione jako zdrowe i zadbane. Kontroli dokonał Marek Tischner, lekarz weterynarii z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, z pomocą hipologa Macieja Jackowskiego (obecność tego drugiego z panów była realizacją postulatu górali, którzy chcieli interpretacji wyników badań przez specjalistę, a nie przez TPN, czy wójta). Przebadano 42 konie i zrobiono to rzetelnie: oceniano tętno, oddech, stan kopyt i perystaltykę jelit - wszystkie badania wykonywano tuż po przybyciu zaprzęgu do Morskiego Oka. Niektórym koniom założono też holter EKG - urządzenie, które podczas ciągnięcia wozu na bieżąco rejestrowało tętno podczas jazdy w obie strony. Pan Tischner tak oceniał wyniki: " Po licznych publikacjach w mediach spodziewałem się, że ich [koni] stan będzie o wiele gorszy. Jestem jednak bardzo mile zaskoczony. Zdarzył się nawet jeden przypadek, że badałem konia po raz drugi, bo wyglądał tak, jakby dopiero co wyszedł ze stajni, a nie szedł z pełnym wozem pod górę." Być może zatem właściciel "upadłego" konia w sumie dobrze dbał o zwierzę, a cała sprawa jest po prostu nieszczęśliwym wypadkiem, po którym ów właściciel najnormalniej w świecie spanikował i nieudolnie usiłował zatuszować sprawę ?... Wstrzymajmy się na razie z ferowaniem wyroków.



I jeszcze jedno:

Żyjemy w czasach, w których światem rządzi pieniądz oraz prawo popytu i podaży. Praca koni na trasie do Morskiego Oka jest trudna, potrafię więc zrozumieć, że koń może nagle paść nawet, jeśli przeszedł pomyślnie kontrolę weterynaryjną i nie dawał wyraźnych objawów przemęczenia. Powiem tak: po części odpowiedzialność za tego typu wypadki spada moim zdaniem na turystów - to przecież oni wożą się na tych wozach. Wiadomo, że trudno byłoby skłonić do wielokilometrowej wycieczki dzieci, osoby starsze, czy mniej sprawne ruchowo, ale nikt mnie nie przekona, że takie osoby stanowią zdecydowaną większość turystów chcących zobaczyć Morskie Oko. A przecież nie trzeba mieć pięciu fakultetów by rozumieć, że ciągnięcie pod górę ciężkiego wozu z liczną obsadą to duży wysiłek... Drugim współodpowiedzialnym są władze gminy i władze TPN-u. To one do dziś sankcjonują wożenie tak dużych grup ludzi w wozach po górskim terenie i robią to mimo tego, że to już nie pierwszy raz, kiedy zmęczenie dało się koniom we znaki.





Zródła:

http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/580029,konie-z-morskiego-oka-przebadane-sa-zdrowe,id,t.html?cookie=1
http://www.toz.zakopane.pl/?strona,menu,pol,glowna,0,0,1408,sprawa_koni_na_trasie_do_morskiego_oka,ant.html
http://www.gazetaprawna.pl/encyklopedia/prawo/hasla/337340,prawo_pierwokupu.html
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/malopolskie/zakopane/news/policja-wyjasnia-co-stalo-sie-z-koniem-ktory-upadl-w,1815278,220
http://www.tygodnikpodhalanski.pl/?mod=news&strona=1&id=15812
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/580029,konie-z-morskiego-oka-przebadane-sa-zdrowe,id,t.html?cookie=1
http://zakopane.naszemiasto.pl/artykul/1459253,ktory-kon-padl-na-drodze-w-tatrach,id,t.html