"W pięknych krajach Himalajach"....




czyli: o koniach w Tybecie

07.05.2011


Tybet to kraina historyczna w Azji obejmująca Wyżynę Tybetańską i jej przyległości, obecnie w większości w granicach Chin. Położony jest średnio na wysokości od 4 do 5 tysięcy 5000 metrów nad poziomem morza. Na jego terenie biorą początek takie wielkie rzeki takie, jak Jangcy, Brahmaputra, Indus, czy Mekong, ale tylko wschodnie obszary pokrywają łąki, a w niższych partiach - lasy, Południowa część ma klimat bardziej surowy, chłodny i suchy, a zachodnia to prawie w całości qórska pustynia. Rdzenną ludnością są oczywiście tybetańczycy - lud o wielowiekowej kulturze i tradycji oraz dość burzliwej historii.



Tybetańczycy od wieków prowadzili koczowniczo-pasterski tryb życia. Jak wszystkie nacje koczowniczo-zbieracko-wojownicze byli narodem wolnym, przemieszczającym się z całym swoim dobytkiem z miejsca na miejsce w zależności od bieżących potrzeb. Zajmowali się głównie hodowlą owiec, kóz, jaków i koni. Te ostatnie dwa gatunki były wykorzystywane jako lekkie zwierzęta pociągowe, juczne i wierzchowe - tak tak, do dziś Tybetańczycy potrafią dosiadać himalajskich krów ! Prócz prymitywnej hodowli zwierząt zajmowali się też polowaniami, a że w ich historii sporo było wojen lokalnych oraz większych najazdów ze strony Mongołów (dawniej) i Chin (do dziś pozostają pod chińską okupacją), więc koń i łuk mocno zakorzeniły się w ich tradycji.



Z uwagi na to, że Tybetańczycy zajmowali trudny i niegościnny obszar, pozostawali w pewnej izolacji od reszty świata. Dzięki temu z ich dawnych starań zmierzających do posiadania jak najlepszych koni powstała drogą doboru specyficzna rasa wierzchowców odpowiednich do koczowniczego trybu życia. Doskonała kondycja, dobra klatka piersiowa, mocny grzbiet i nogi, szybkie chody i pewny krok - to cechy tych zwierząt. Choć konie tybetańskie są niewielkie, są w stanie łatwo nieść na sobie człowieka wraz z bronią i wszelkim wyposażeniem na długich dystansach, nie zważając na warunki pogodowe (tu burze śnieżne trafiają się nawet latem). Ich zalety docenił pierwszy władca zjednoczonego Cesarstwa Chińskiego Qin Shi Huangdi (ten od Wielkiego Muru i Terakotowej Armii) - używał ich do przyłączania kolejnych ziem, podboju ludów koczowniczych. W późniejszych czasach konie były używane do transportu herbaty, jedwabiu i jadeitu na wytyczonym przez Himalaje szlaku handlowym z południowych Chin do Tajlandi, Laosu i Wietnamu. Chińczycy płacili za konie Tybetańczykom złotem, ale także herbatą, która w górskim regionie była towarem deficytowym, a który to napój Tybetańczycy od wieków uwielbiają, przygotowując napar w osobliwy sposób: z solą i dodatkiem masła z mleka jaka.

Po raz drugi końmi tybetańskimi zainteresował się francuski antropolog Michel Peissel. Odwiedzając region wielokrotnie doszedł do wniosku, że miejscowe konie wbrew dotychczasowemu powszechnemu mniemaniu wcale nie są potomkami kucy sprowadzonych z Indii, czy Mongolii. Podczas wyprawy badał miejscowe konie i tamtejszą populację zwierząt podzielił na aż 6 regionalnych ras. Cztery z nich wywodzą się najprawdopodobniej od koni mongolskich, za to pozostałe dwie okazały się sporą sensacją.



Początkowo (1993/1994) szczególną uwagę Peissela zwróciła grupa miniaturowych koni Nangchen, która najprawdopodobniej powstała koło IX wieku w księstwie Nangchen (dziś Chiny Południowe). Rasa ta jest rasą genetycznie czystą, miejscową, nie wykazującą "mongolskiej domieszki". Zaadaptowała się do warunków wysokogórskich, a szczególną ich cechą są bardzo duże, pojemne płuca, konieczne do życia w wysokogórskich warunkach rozrzedzonego powietrza. Koniki te nie noszą żadnych oznak genów koni mongolskich, arabskich, czy tureckich. Są mocnej budowy, silne, szybkie i zwinne, a mimo niewielkiego wzrostu mają wiele cech typowych dla współczesnych koni wyścigowych. I do tego celu bywają też używane przez miejscową ludność podczas festynów.



W roku 1995 Peissel odnalazł inną, całkiem odmienną grupę bardziej filigranowych koni we wschodnim regionie Tybetu, w okolicach klasztoru Riwoche. Co ciekawe, konie z Riwoche zostały odkryte jakby przypadkiem - antropolog wraz z 5 towarzyszami miał zamiar po prostu zakupić kilka koni Nangchen, jednak do transakcji nie doszło z powodu wyjątkowo zawyżonej ceny, jakiej zażądał sprzedawca. Podczas drogi powrotnej grupa zatrzymała się w klasztorze, chroniąc sie przed śnieżycą.

Konie z Riwoche są niewielkie (ok. 120 cm), o nieco kanciastej sylwetce. Mają małe uszy, drobne pyski, wąskie, przypominające kształtem kaczy dziób nozdrza, czarne, sterczące grzywy, płaskie czoło i w porównaniu do innych kucy - słabsze zady. Mają też beżową sierść i "zebrowate" pręgi na tylnych nogach i grzbiecie. Ponieważ te cechy są charakterystyczne dla naskalnych rysunków koni w jaskiniach człowieka pierwotnego, więc sądzi się, że jest to rasa bardzo stara, powstała około 5 milionów lat temu, dotąd uważana za dawno wymarłą. Konie zostały odkryte w długiej na 27 km, leżącej na wysokości aż 5.000 metrów głębokiej dolinie, w której koniki przetrwały wyizolowane od reszty świata. Nie jest to jednak pewne - teoretycznie koniki również mogą być potomkami stado, które uciekło od ludzi i trafifszy do doliny wtórnie zdziczało. Testy DNA, robione na podstawie pobranych od zwierząt próbek krwi tego określić niestety nie mogą, jednak fakt jest faktem: znaleziona została nieopisana dotąd rasa. Niektórzy uczeni uważają też, że może ona być ogniwem łączącym konie Przewalskiego z dzikimi końmi z Mongolii, jednak póki co testy DNA też nie potwierdziły tego jednoznacznie.



Jak wspomniałem Tybetańczycy mają silne tradycje koczowniczo-wojownicze, lubią jeździć konno i posługiwać się łukiem. Dlatego też w wielu rejonach Tybetu (czyli w istocie południowych Chin) latem często odbywają się "końskie festiwale". Jest to najlepszy czas na takie zabawy - trawa jest dość bujna (choć nawet latem często zmrożona), a zwierzęta dzięki temu są w pełni sił. Te festyny biorą nazwy od miast, w których się odbywają: Jyekundo, Litang and Nagchu, Gyangze. Jest to jeden z najważniejszych elementów tybetańskiej kultury, którego początki sięgają XV wieku. Na takie festyny zjeżdżają się nomadowie z całej bliższej i dalszej okolicy, by wziąć udział w pokazach i zawodach. Szczególną sławą doskonałych jeźdżców cieszą się stale ludzie z północno-wschodniego rejonu zwanego Amdo - i to mimo tego, że coraz więcej tych pasterzy zamienia konie na motocykle. Na czas inprezy liczni uczestnicy ubierają siebie i zwierzęta w bardzo kolorowe tkaniny oraz wszelkie możliwe rodzaje biżuterii i rozmaitych ornamentów.



Tradycyjnym punktem każdej takiej imprezy są wyścigi konne. Wyścigi są w istocie nie tyle testem szybkości, co umiejętności jeźdźca kontrolowania swego wierzchowc, okiełznania jego niespożytej siły i temperamentu. Odbywają się na dystansach od kilkuset metrów do kilku kilometrów. Nie brakuje też tybetańskiej woltyżerki i czasem pokazów strzelania z łuku z końskiego grzbietu. W atmosferze mało jest zaciekłości i rywalizacji, za to wiele radości. Nie są nawet ustanawiane żadne szczególnie sztywne reguły zabaw. Zmagania zawsze są obserwowane przez liczną publiczność, w większych miastach dochodzącą do kilku dziesiątków tysięcy widzów. Dziś te końskie festyny mają bardziej piknikowy charakter, niż kiedyś - "przyozdabiane" są także pokazami dźwigania kamieni (takie tybetańskie "Strong Man"), meczami piłki, występami miejscowych zespołów, tańcami. Powoli stają się wydarzeniami coraz mniej związanymi z codziennym życiem Tybetańczyków, a stają się typowymi imprezami masowymi, nawiązującymi tylko do dawnych czasów.



P.S. Obecnie konie tybetańskie są bardzo intensywnie krzyżowane z indyjskimi rasami Bhutia Pony i Spiti Pony w celu stworzenia nowej rasy, dziś na roboczo nazywanej "Indian Country Bred" (koń indyjski).



Zródła:

http://www.windhorsetours.com/destinations/trip.php?country=tibet&tourid=178
http://findarticles.com/p/articles/mi_hb3120/is_4_71/ai_n28730908/pg_2/
http://www.indiaenvironmentportal.org.in/node/16302
http://web.ncf.ca/bz050/HomePage.np.html
http://www.nytimes.com/1995/11/12/world/a-stone-age-horse-still-roams-a-tibetan-plateau.html?pagewanted=1
http://www.aurlaea.com/article-180-ch_m_g_da_tibet_and_the_tea_horse_road.html
http://www.legendshangrila.com/bdwh_c.asp?id=527