Kilka dni temu Kasia spędziła weekend w ośrodku agroturystycznym "Dwór Zawiszy", położonym w Dylakach k. Opola.
Ośrodek prócz ładnych okolic i niezłej bazy hotelowej oferuje wiele atrakcji, z których kluczowe są dwie:
quady i konie. Koni jest kilkanaście, w większości są to zwierzęta "z odzysku". Natomiaste trzy z nich: Silka,
Shejk i Sean to bardzo urodziwe konie rasy tinker.
Tinkery to rasa niezbyt wysokich koni ogólnoużytkowych, o bardzo atrakcyjnym, srokatym umaszczeniu i obfitych
szczotkach pęcinowych. Z uwagi na wielką urodę przyciągają wzrok chyba każdego. Na Zachodzie bardziej znane są
jako Gypsy Horses/Cobs lub Gypsy Vanners. Słowo "Gypsy" oznacza Cygana (osobę narodowości romskiej), a słowo
"van" oznacza m.in. wóz dostawczy lub bagażowy. Tinkery to więc konie cygańskie, używane przede wszystkim do
ciągnięcia wozów taborowych (ale także do jazdy wierzchem). Cyganie (lub jak kto woli: Romowie) byli dawniej
"wolnym narodem", nie uznającym granic i często wędrującym na swoich wozach taborami po całym świecie. Trudnili
się przy tym np. sprzedażą obwoźną, zbieraniem złomu, czy transportem węgla. Wędrowny tryb życia i tego rodzaju
zajęcia spowodowały, że nie mając możliwości korzystania z pojazdów silnikowych zawsze cenili sobie dobrej jakości
konie, od których przecież zależne było całe ich życie. Potrzebowali koni praktycznych, pociągowych, ale w razie
potrzeby nadających się dosłownie do wszystkiego, które byłyby silne, wytrzymałe i pracowite. Dla Cyganów konie
były też wartościową lokatą kapitału, jak również źródłem dochodów na handlu i wymianie zwierząt na coraz lepsze
osobniki. W razie kłopotów finansowych były też zabezpieczeniem rodziny - można je było zawsze sprzedać lub
wymienić na nieco gorsze za dopłatą. Rola konia w życiu Romów była jak widać ogromna, a ich potrzeby co do cech
zwierząt - dość ściśle określone. Rozwinęli więc rasę zwaną obecnie tinkerami, a działo się to mniej więcej
w połowie XIX wieku w Anglii i Irlandii.
No dobrze, "konie cygańskie" - ale skąd zatem nazwa "tinkery" ? Cóż, wcale nie od Romów. W Irlandii istniał
niegdyś zawód druciarza - wędrownego ubogiego rzemieślnika, który naprawiał dziurawe lub pęknięte naczynia
za pomocą drutu i lutowania. "Tinker" to właśnie angielska nazwa takiej osoby. Utożsamiano ich z Cyganami,
którzy prowadząc (nie z biedy, ale z wyboru) taki sam wędrowny tryb życia nieraz parali się tym samym zawodem.
Co ciekawe, te dwie grupy nieraz "wrzucane do jednego wora", będąc dla siebie konkurencją nie przepadały za
sobą. Nie dość, że rywalizowali zawodowo, to dla Romów posiadanie koni było znakiem ich statusu majątkowego,
pozycji wyższej niż pozycja biednych, irlandzkich rzemieślników, a to Irlandczykom było nie w smak. Na to
oczywiście nakładały się też uprzedzenia narodowościowe, które przetrwały niestety do dziś...
W toku hodowli wyróżniły się cztery główne rodzaje tinkerów, z których jednak żaden nigdy nie został oficjalnie
zarejestrowany. Romowie do dziś mają dość lekki stosunek do wszelkich formalności, co wynika z wielowiekowej
tradycji ich wędrownego trybu życia. Niewielu zatem Romów widziało potrzebę opisywania koni i dokumentowania
ich rodowodów. Zwłaszcza, że wiedzieli (w przeciwieństwie do wielu naszych obecnych hodowców zrzeszonych w PZHK),
że nie papier stanowi o koniu, lecz jego dobra budowa, siła i zdrowie. Hodowlę prowadzili więc w oparciu o własne
obserwacje i doświadczenie, którego przez wieki nabyli bardzo dużo. Nie mając stadnin krzyżowali ze sobą takie
konie, które były dla nich w danym momencie dostępne, łącząc najlepsze (oceniane na podstawie wyglądu, umaszczenia,
siły, szybkości, temperamentu i przydatności do pracy) ogiery z najlepszymi klaczami - stąd więc w genach
współćzesnych tinkerów znajdujemy ślady zarówno kucy Dale, fryzów, jak i ciężkich "pociągusów" shire lub clydesdale.
Są to z tej przyczyny także konie nie w pełni jednolite pokrojowo, długo też nie było wspólnego standardu hodowlanego.
Do tej samej rasy zalicza się więc np. 135-centymetrowe kuce i 160-centymetrowe, "klasyczne" konie. Zresztą
pochodzenie i dokonane krzyżowania często stanowiły tajemnicę poszczególnych rodów. Jednak już po II Wojnie
Swiatowej celem romskiej społeczności w Anglii stało się ukierunkowanie tych rodowych hodowli na stworzenie
typu niezbyt dużego, ale silniejszego niż dotychczas konia pociągowego, w dodatku urodziwego i o srokatej maści.
To zamiłowanie do maści srokatej, stanowiącej charakterystyczną cechę rasy, nie wzięło się tylko z pobudek
estetycznych - po prostu łatwiej właścicielowi było rozpoznać swego konia w razie jego zagubienia, kradzieży
lub próby podmiany. Tinkery są więc "z definicji" srokaczami - zwykle klasycznymi, czarno-białymi, ale także
coraz częściej brązowo-białymi. Dopuszczalne są też wszelkie inne kombinacje srokatości. Z tej racji w Anglii
nazywa się je też "końmi kolorowymi" (coloured cob).
Rasa tinkerów oficjalnie nie istniała aż do całkiem niedawna, do lat 90-tych ubiegłego wieku. Dopiero wtedy na
nowo ją "odkryto" i zaczęto mocno popularyzować. 24 listopada 1996 roku powstało Towarzystwo Koni Gypsy Vanner
(GVHS) - pierwszy na świecie rejestr, będący księgą stadną dla tinketów na Wyspach Brytyjskich. Co ważniejsze:
jest on bardzo wiarygodny, gdyż powstał w oparciu o prace badawcze i informacje pozyskane od samych Romów,
znających przodków swoich zwierząt. Zajęli się tym nie Brytyjczycy, lecz Amerykanie: Dennis and Cindy Thompsonowie,
którzy podróżując po Anglii dostrzegli tinkera-ogiera i zauroczeni zapragnęli dowiedzieć się jak najwięcej o tej
nieoficjalnej, a urokliwej rasie. Wspomagani przez właściciela konia, który wprowadził ich w świat cygańskiej
kultury i poznał z każdym, kto kiedykolwiek u niego kupił lub sprzedał konia, spędzili 10 dni na iście syzyfowej
pracy zarejestrowania każdego zwierzęcia tego typu. Po dalszych 4 latach dociekań, studiów, kontaktów i poszukiwań
efektem finalnym tej nagle wybuchłej pasji było właśnie założenie GVHS. Pierwsze zarejestrowane tinkery trafiły
też dokładnie w tym samym czasie do USA (czemu się trudno dziwić biorąc pod uwagę narodowość Thompsonów !)
Jak wspomniałem, w obrębie rasy istniały cztery typy tinkerów, różniace się głównie wielkością. Jednak ciągłe
krzyżówki między nimi zatarły granice pomiędzy tymi odmianami. Obecnie w Stanach wyróżnia się trzy klasy tinkerów:
"mini Gypsy" - do 14 dłoni (ok. 142 cm), "classic Gypsy" - do 15,2 dłoni (ok. 155 cm) i "grand Gypsy" powyżej 15,2
dłoni. Jednak choć niezbyt jednolita w typie, rasa ma generalnie wiele cech charakterystycznych, wspólnych dla
wszystkich jej przedstawicieli bez względu na wzrost. Głowa na najczęściej nieco garbonosy profil. Jest raczej duża,
o dużych uszach. Szyja jest mocna, a łopatki raczej strome, szerokie, typowe dla koni pociągowych. Kłąb jest mało
wydatny, a kłoda krótka i szeroka, sprawiająca wrażenie grubej. Zad tinkera jest mocny, szeroki, bardzo często
rozłupany i nieco skośny. Zwracają uwagę mocne, grubokościste nogi o dużych kopytach i bardzo obfitych szczotkach
pęcinowych, zaczynających się już na wysokości stawu nagdarstkowego i skokowego, a sięgających aż do ziemi. Grzywa
i ogon są obfite. Tinkery wykazują się nadzwyczaj wydajnym, obszernym kłusem i równie wydajnym galopem, a mimo, że
stworzone zostały głównie do ciągnięcia wozów, to także dobrze skaczą przez przeszkody. Prócz siły i generalnie
dobrego ruchu konie cechują się wysoką wytrzymałością i odpornością oraz małymi wymaganiami paszowymi. Takie być
zawsze musiały - przecież przy koczowniczym trybie życia zwykle żywiły się byle jaką, przydrożną trawą i narażone
były na surowy, deszczowo-wietrzny klimat Anglii i Irlandii. A że w taborach często zajmowały się nimi dzieci,
konie były także selekcjonowane pod kątem spokojnego charakteru i niepłochliwości. Są przy tym bardzo towarzyskie
i ciekawskie. Jak to zostało ładnie opisane we wstępie do rejestru GVHS: "Te konie będą wszystkim, czym będziecie
chcieli, by były. Sprawdzą się w każdych warunkach."
Dziś tinkery są spotykane nie tylko w Stanach i na Wyspach Brytyjskich, ale też w Holandii, Niemczech, Szwecji, czy
Norwegii. Jeszcze kilka lat temu w Stanach nie było ich wiele (około 200 sztuk w 2004 roku), ale od tamtego czasu
ich liczba stale rośnie. Za najcenniejsze uważa się linie hodowlane pochodzące od ogierów Sonny Mays, The Coal
Horse oraz w dawniejszych czasach Cushti Bok. W Polsce hodowla nie jest zbyt zaawansowana, a konie niekoniecznie
są najlepszego rodzaju. Polskie tinkery rozsiane są po całym kraju u prywatnych właścicieli, przy czym większość
rodzimych hodowli zlokalizowanych jest na Pomorzu. Znany z hodowli jest też ośrodek "Jaskółka" z Marczoowa k.
Jeleniej Góry, czy Stajnia Dar-Mar z podczęstochowskiego Popowa.
Zródła:
http://vanners.org/
http://www.circlegranchar.com/gypsyhorsehistory.htm
http://koniefryzyjskie.org.pl/forum/viewtopic.php?f=13&t=130
http://www.tinker.pl/
http://www.tinkery.pl/