Bawiąc się kiedyś zdjęciami satelitarnymi Wielkiem Brytanii zupełnym przypadkiem znalazłem niedaleko Oxfordu
(Anglia południowa) coś takiego:
Jest to tzw. Biały Koń z Uffington, którego można dostrzec z bardzo dużej odległości. Nie jest to dzieło
żadnego współczesnego zapaleńca, lecz zabytek, wykonany na skarpie wzgórza zwanego dziś White Horse Hill.
Wzgórze leży przy Ridgeway - dawnym, liczącym sobie aż 5.000 lat trakcie komunikacyjnym z epoki brązu. Figura
jest nieco młodsza - ma około 3.000 lat. Jest wykonana z kamienia kredowego, ma 110 m długości. Zródła pisane
potwierdzają jej istnienie już w XII wieku. Skąd się tam wziął ? Nie wiadomo, choć pierwsze jego badania
prowadzono już w XVII wieku. Prawdopodobnie koń był znakim plemiennym leżącej o 200 m osady obronnej Uffington,
znakiem władania okolicą. Istnieje też teoria, że miał być symbolem zwycięstwa króla dawnego anglo-saksońskiego
królestwa Wessex, Alfreda Wielkiego, nad Duńczykami w 871 roku p.n.e. Jednak położony jest blisko szczytu
wzgórza i przez to jest w pełni widoczny tylko z powietrza, co sugerowałoby, że może był znakiem przeznaczonym
dla jakiegoś starożytnego boga.
Badania archeologiczne wykazały, że zbudowano go solidnie, kopiąc najpierw rowy o odpowiednim kształcie,
a następnie wypełniając je białymi kamieniami. Jest on jedyną starożytną figurą w Wielkiej Brytanii wykonaną takim
sposobem. Dzięki temu do dziś zachował swój oryginalny kształt. Natomiast swoją niewykłą biel koń zawdzięcza
regularnej pielęgnacji przez miejscową ludność. Aż do końca XIX wieku był regularnie, co 7 lat... myty. Kreda
bowiem szybko matowieje, bez czyszczenia koń po paru latach przestałby być widoczny. Koń ma też w swojej historii
mały skandal - w sierpniu 2002 roku członkowie grupy zwanej Real Countryside Alliance "sprofanowali" dzieło, dodając
koniowi jeźdźca i trzy psy. Ten swoisty akt wandalizmu został usunięty przez bliźniaczą organizację Countryside
Alliance, która do dziś organizuje wszelkie prace konserwacyjne przy koniu.
Koń z Uffington to najstarsza "naziemna" figura konia w Wielkiej Brytanii. Najstarsza, ale nie jedyna ! Niedaleko,
w hrabstwie Wiltshire, między miejscowościami Westbury i Bratton jest kolejny, wykonany na bardzo stromej skarpie
i dzięki temu doskonale widoczny. Pierwsza znana wzmianka o nim znajduje się w dokumentach z 1742 roku. Dzisiejsza
figura to efekt nałożenia w 1778 roku nowej warstwy kamieni na miejsce, w którym w latach 1760 istniał
stary
oryginał, pochodzący według niektórych źródeł najprawdopodobniej z epoki żelaza. Jednak to pochodzenie jest
poddawane w wątpliwość, bo choć są wcześniejsze wzmianki o koniu z Uffington, ti o koniu z Wiltshire - ani słowa.
Być może więc starą wersję wykonano w okolicy XVI wieku, naśladując styl Sasów ? Oryginał zresztą mało przypominał
konia; gdyby nie coś jakby siodło na grzbiecie, bardziej wyglądałby jak obdarzony rozszczepionym ogonem i sporym
fallusem jamnik... Nie był urodziwy, dlatego w 1778 roku niejaki George Gee, służący Lorda Abingdona, otrzymał
polecenie zastąpienia go czymś, co faktycznie przypominałoby rumaka i godnie reprezentowało okolicę. Podczas prac
ziemnych pod przywództwem pana Gee starego konia zniszczono, a na jego miejscu powstał nowy. Co ciekawe, jest on
większy od poprzednika i w dodatku stoi w odwrotną stronę, niż dawny. Ma 55 metrów długości, 33 wysokości i dzięki
temu jest widoczny w pogodny dzień z odległości 35 km.
Wiek później koń z Wiltshire był cokolwiek zaniedbany, więc w 1873 roku powołano komitet do jego renowacji,
w ramach której dodano kamienie na obrzeżach, mające zapobiegać osypywaniu się pozostałych kamieni i przez to
lepiej osadzić całą figurę w miejscu. Na początku XX wieku w tym samym celu umocniono cąłość zaprawą cementową.
W latach 50-tych aby zmniejszyć koszty utrzymania konia wymyślono, by całą pokryć betonem i pomalować na biało.
Ten zabieg powtórzono w 1995 roku. Zabytkowa figura stała się betonowym odlewem, spoglądającym na komin
nieczynnej dziś i popadającej w ruinę miejscowej cementowni...
Niedaleko, w Cherhill, jest kolejny koń - wykonany w 1780 roku przez doktora Christophera Alsopa. Doktor Alsop
kierował pracami z sąsiedniego wzgórza, drąc się na całe gardło na robotników przez blaszany megafon. Przez to
został ochrzczony przez miejscowych mianem "szalonego doktora". Pod jego kierunkiem stworzono figurę o rozmiarach
67 * 50 metrów. Zrobiono ją w nieco innej technologii: nie wypełniano rowów kredą, lecz po prostu zerwano darń
i odsłonięto płytko leżącą białą skałę. W późniejszych latach "zdobiono" figurę na różne sposoby - np. w XIX wieku
farmer Angell wraz z żoną dorobili mu błyskające w słońcu oko z butelek osadznych dnem do góry. Butelki jednak jakimś
sposobem znikały... W roku 1937 z okazji koronacji króla Jerzego VI koń był oświetlony, a obok z czerwonych
lamp ułożono inicjały "GE" na cześć króla (George) i królowej (Elizabeth). Co kilka sekund następowała zmiana:
raz oświetlano konia, raz zapalano litery. Na szczęście ta odpustowa dekoracja istniała tylko tydzień. Dzisiejszy
wygląd koń zawdzięcza renowacji z 2002 roku, gdy nałożono na niego nową warstwę z - bagatela - 60 ton nowych skał
kredowych, co kosztowało aż 18.000 funtów. Z kredy zrobione jest także oko. W sprzyjających warunkach figurę
widać nawet z odległości 50 kilometrów.
Z tego samego regionu pochodzi koń z Marlborough. Ta figura powstała w roku 1804 na zboczu wzgórza Granham Hill,
a jej autorem był William Canning. Nie był on żadnym artystą, lecz... po prostu uczniem miejscowej High Street
Academy, prowadzonej przez panią Greasley. Szkoła została wprawdzie po jej śmierci w 1830 roku zamknięta, a koń -
nieco zapomniany, ale ponownie otwarto szkołę w roku 1860 i od tego czasu jej tradycją jest, że co roku odbywa się
akcja jego czyszczenia i renowacji. W roku 1873 wziął nawet udział w tej akcji absolwent szkoły, kaptitan Reed,
który 69 lat wcześniej pomagał Canningowi ją tworzyć. Koń ma "zaledwie" 19 * 14,5 metra i w porównaniu do pierwowzoru
nieco wyszczuplał - rosnąca na obrzeżach trawa sale go zarasta. Jak widac na zdjęciu konik ma własny padok - stał
się symbolem miasta, jest więc starannie ogrodzony i zabezpieczony przed uszkodzeniem.
Biały Koń z Osmington (koło miasta Weymouth na południu Anglii, nad kanałem La Manche) pochodzi z 1808 roku.
Ma podobno przedstawiać króla Jerzego III, który lubił i regularnie odwiedzał tę okolicę, jeździł często po niej
konno i był na koniu wiele razy widziany. Figura konia z jeźdźcem ma 87 metrów długości i 100 metrów wysokości,
materiałem jest oczywiście kreda. Jedna z legend mówi, że królowi figura się niestety nie spodobała, gdyż wygląda
jakby wyjeżdżał on z Weymouth. Król zobaczywszy konia odebrał to jako obrazę, znak, że nie jest tu mile widziany.
Podobno nigdy już w te okolice nie przyjechał.
Figura została częściowo odrestaurowana w 1989 roku, ale stale czeka na dokończenie prac. W sierpniu 2011 roku
jakiś dowcipniś dorobił koniowi róg, przez co wygląda teraz na jednorożca.
Południe Anglii jest prawdziwym zagłębiem białych kamiennych koni. Jest ich tam około 50-ciu, z czego 16 ma status
zabytków. Najbardziej znane są: koń z Alton (1812), Hackpen (1838), Woolbury (przed 1846), Killburn (1857), Broad
Town (1864), jest też wiele innych.
Co ciekawe, tradycja ta raczej nie występuje w innych regionach Wielkiej Brytanii. W Szkocji na przykład jest tylko
jeden kamienny koń: z Mormond Hill (góra w pobliżu miasta Fraserburgh w północnej Szkocji). W przeciwieństwie do
swych angielskich poprzedników ten koń wykonany jest nie z wapienia, a z przyniesionego na miejsce kwarcu. Ma 50 m
długości i 39 wysokości. Zbocze, na którym jest zrobiony, nie jest strome, ale figurę widać na nim bardzo dobrze.
Podobno jest to pomnik wojenny na cześć sierżanta Hendersona, który podczas bitwy z Holendrami w 1794 roku oddał
swojego konia dowodzącemu kapitanowi Fraserowi. Podczas przekazywania konia sierżant został zastrzelony, a figurę
kapitan Fraser ponoć wykonał osobiście. Czy tak było - nie wiadomo na pewno, ale z pewnością koń powstał w latach
1790.
W Anglii tradycja tworzenia kamiennych koni jest żywa do dziś i nawet dorobiła się własnej nazwy: leucippotomia.
Kilkanacie lat temu na południu, w miejscowości Devizes stworzono nowego rumaka we wrześniu 1999 roku w ramach
uroczystości milenijnych. Powstał w miejscu, gdzie w 1845 roku zniszczono jego poprzednika.
W środkowej części Wielkiej Brytanii, w Heeley koło Sheffield, też w roku 2000 powstał koń - pamiątka po białym
wierzchowcu o imieniu Barney, padłym w pożarze, jaki przydarzył się 5 lat wcześniej, a który był wynikiem
podpalenia:
Ta ostatnia figura nie ma jednak pomnikowo-nostalgicznego charakteru - jest elementem placu zabaw, a gładką,
cementową powierzchnię wykorzystują na co dzień dzieci: zimą - jako ślizgawkę, latem - jako podłoże do malowania
koników. W roku 2001 koń został pomalowany "na zebrę", a w 2003 - w tęczowe kolory.
Najmłodszy "brat" leciwego konia z Uffington znajduje się w Folkestone koło Dover (w hrabstwie Kent, nad Kanałem
La Manche). Powstawał w latach 1998 - 2003, a twórcą projektu był lokalny artysta Charles Newington. Jego wykonanie
odbywało się z przeszkodami, gdyż sprzeciwiała się temu rządowa organizacja English Nature, jednak w końcu
orzeczono, że emocjonalna i symboliczna wartość projektu przewyższają ewentualne zagrożenia dla środowiska.
Cały koń został wykonany ręcznie, bez użycia maszyn, przez zespół wolontariuszy. Ich pracą kierował przez radio
osobiście pan Newington. W roku 2002 rozpoczęto kopanie szerokich na 30-60 cm rowów, które miały być wypełnione
wapieniem. W ten sposób stworzono 90-metrową figurę, nawiązującą stylem do rysunków z epoki żelaza. Te prace
niestety spotkały się z kolejnymi protestami ekologów. Doszło nawet do takiej paranoi: Partia Zielonych oraz
organizacja Przyjaciele Ziemi zaapelowały do Unii Europejskiej, która w roku 2003 przesłała notę do rządu
brytyjskiego, uznającą konia za nielegalnego oraz dającą 2 miesiące na wyjaśnienie, czemu rząd pozwolił przystąpić
do prac oraz likwidację figury. Na szczęście Brytyjczycy na taką bezczelność unijnych urzędasów zareagowali
lekceważąc te żądania i szybko kończąc zaplanowane prace ziemne. I wcale się nie dziwię Brytyjczykom, że zrażeni
tymi innymi przykładami zbyt głębokiego wtykania unijnego nosa w ich prywatne sprawy, dziś odcinają się od wszelkich
nowych pomysłów na dalsze zacieśnianie współpracy z tą organizacją.
Przez ponad 2 tygodnie na przełomie maja i czerwca 2003 roku wolontariusze wspomagani przez Gurkhów (żołnierzy
z Nepalu, pełniących służbę w specjalistycznych Wielkiej Brytanii) nosili kamienie i zasypywali zagłębienia.
Dziś dziełem opiekuje się miejscowa organizacja Przyjaciele Białego Konia z Folkestone.
Hmm... A może by tak i u nas ?...
Zródła:
http://en.wikipedia.org/wiki/Gigantotomy
http://www.nationaltrust.org.uk/main/w-chl/w-countryside_environment/w-archaeology/
http://www.amandinealessandra.com/research/?cat=148
http://www.wiltshiretouristguide.com/Articles/Article_67.asp
http://www.indowebster.web.id/showthread.php?t=48008&page=1
http://rus-uk.livejournal.com/48112.html
http://wiltshirewhitehorses.org.uk/westbury.html