Vaqueros



czyli: o meksykańskich pasterzach i ich koniach

Jakiś czas temu Pumcia, miłośniczka audiobooków, kupiła "Winnetou" Karola Maya. Właśnie słucham sobie po drodze do i z pracy kolejnych tomów, z miłą chęcią wracając do czasów, gdy mając lat trzynaście zaczytywałem się tą bardzo wciągającą lekturą. Odświeżając sobie znajomość z bohaterami bardzo wczesnej młodości napotkałem ciekawy fragment, który barwnie opisuje strój i rząd koński meksykańskiego pasterza konnego zwanego vaquero. A że klimat opisu jest wybitnie konikowy, postanowiłem wykorzystać go i przybliżyć Wam postać takiego jeźdzca.



"Hafty zdobią także buty, szyte z pięknie lakierowanej skóry Butów tych nie można sobie wyobrazić bez pary ogromnych ostróg, które bywają wyrabiane ze srebra, stali, kiepskiego mosiądzu lub nawet z rogu, a opatrzone są zawsze kościanym kolcem, zdolnym biednemu koniowi wywiercić porządną dziurę w boku. Rozmiary tych ostróg przewyższają wszystko, co kiedykolwiek nosili średniowieczni rycerze. Razem z imadłami na but są, skromnie licząc, długie na dziesięć cali, z czego przynajmniej sześć przypada na trzon z 'kołem' zębatym. To, co u nas nazywa się 'kółkiem' i wielkością swoją przypomina grosz, jest u Meksykanina dwunastopromienną gwiazdą o sześciu calach średnicy. Cała ostroga waży dwa funty [prawie kilogram], a częstokroć nawet więcej."





"Meksykanie dosiadają zawsze dobrze wytresowanych, bardzo gibkich i wytrwałych na wszelkie trudy koni. Są to ludzie bardzo zręczni we władaniu bronią, którą odkładają tylko na noc, a gotowi są robić z niej użytek przy byle sposobności. Ze szczególną wprawą władają długim pistoletem z gwintowaną lufą (...) Konie meksykańskie są przy tym tak wytresowane, że można strzelać, zarówno wtedy, gdy się jest zwróconym twarzą do nieprzyjaciela, jak i wtedy, gdy się jest od niego odwróconym tyłem. Podczas jazdy nie strzela się nigdy w bok, lecz zawsze albo w przód, albo za siebie. Jeśli jednak koń stoi, można posługiwać się strzelbą we wszystkich kierunkach. Wystarczy pokazać koniowi strzelbę, a rozumne zwierzę stanie na kilka sekund tak nieruchomo jak wykute z kamienia albo odlane z brązu. (...)"





"Zarówno ubranie jeźdźca, jak rząd na konia są bardzo kosztowne. Na siodle i na uździe pełno wszędzie srebra, a czasem nawet złota. U bogatych ludzi wędzidło bywa zrobione z cienkiego srebra, a zdobiące je łańcuszki nie z dętego, lecz litego złota. Takie ozdobne wędzidło kosztuje czasem pięćdziesiąt eskudów, a cała uzda dochodzi do wartości pięciuset eskudów."



"Konie noszą słynne albo raczej osławione hiszpańskie siodła, o tak niezwykłej wysokości,że trudno z nich spaść, gdy się już raz dobrze usiądzie Jeśli zaś jeździec jest choć trochę zręczny, to koń nie zdoła go z siebie zrzucić. Oparcie sięga jeźdźcowi aż po krótkie żebra i przylega zupełnie do grzbietu, przednia część jest również wysoka, a mosiężny kłąb, przedstawiający często głowę końską, dochodzi aż do kości piersiowej."







"Od siodła aż do podogonia ciągnie się kawał grubej skóry chroniącej resztę grzbietu i boki zwierzęcia. Jeźdźcy współcześni zostawiają zwykle ten rodzaj czapraka w domu, biorą go jednak do większych podróży głównie dlatego, że zaopatrzony jest w mnóstwo toreb i kabur. Ten pancerz nazywa się zabawnie cala de pato – kaczy ogon."

"Strzemiona, wiszące często na srebrnych łańcuchach, są zazwyczaj zrobione z drzewa, a w dawnych czasach były one prawdziwym obuwiem, które okrywało nogę, chroniąc ją przed każdym uszkodzeniem. Drewniane buty zarzucono, ale zachowano drewniane strzemiona. Do osłony nóg służą jednak przymocowane do przedniej części strzemienia - skórzane pokrywy (tapageres), ozdobione drucianą siatką."



"Bardzo bogaci ludzie miewają strzemiona z wycinanej blachy stalowej, bardzo kosztownej roboty, podobne do egzemplarzy spotykanych jeszcze po starych zbrojowniach. Ponieważ jeźdźcy starają się zabezpieczyć pod każdym względem, przeto po obu stronach łęku umieszczają jeszcze tak zwane armas de pelo. Są to koźle skóry przewrócone włosem na zewnątrz, które w razie deszczu kładzie się na kolanach. Podczas przeciskania się przez cierniowe zarośla są one doskonałą ochroną dla nóg."



A skoro wspomniano o siodłach meksykańskich: warto wiedzieć, że kowbojskie kulbaki są ich pochodną i mają wiele cech wspólnych, więc w późniejszych latach siodłami meksykańskimi nazywano wszystkie siodła zza wielkiej Wody. Siodła meksykańskie trafiły do Europy i były używane także na ziemiach polskich. Pierwsze znane sztuki były na stanie Pierwszego Pułku już w czasie Wyprawy Kijowskiej. Oczywiście miały tradycyjne wysokie łęki, a także podłużą szparę w siedzisku, przez co były wygodne dla konia, Zapewniały też wentylację ud jeźdźca i lepsze w nich krążenie. Były lekkie i poza wspomnianymi szczegółami niewiele różniły się na oko od kulbaki wz. 36. Niestety nie cieszyły się powodzeniem, żołnierze przeklinając nazywali je "cygańskimi siodłami". Kornel Krzeczunowicz w "Ostatniej Kampanii Konnej" tak opisywał wyposażenie 1 Dywizji z Zamościu w lipcu 1920 roku: "Teraz mamy mozaikę wszystkich możliwych siodeł. Obok świetnych kanadyjskich (które staną się wzorem przyszłego, znakomitego siodła polskiego), bardzo wiele tzw. siodeł meksykańskich (kawaleryjskie amerykańskie) - lekkich, ale zupełnie nam nie znanych. Wiele koni ulegnie odparzeniu, zanim nauczymy się manipulować nie znanym nam typem popręgów. Już do dnia 24 lipca, po czterech dniach marszu (150 km) odesłał pułk około 90 koni kulawych bądź odparzonych do kadry polowej w Zamościu..." Nie dziwota więc, że wykorzystywano każdą sposobność żeby siodeł meksykańskich się pozbyć.



Zródła:

Karol May - "Winnetou", tom 3
Kornel Krzeczunowicz - "Ostatnia Kampania Konna"