Zima już powoli nas opuszcza wraz z grubą sierścią naszych rumaków. Pewnie każdy z Was doświadczył już tego na swoich ubraniach,
sprzęcie jeździeckim, czy w szczotkach. Dla tych, którzy jeszcze sierści zimowej w pełni się nie pozbyli mam bardzo praktyczną radę -
należy jak najszybciej zainwestować w biotynę i podawać ją aż sierść naszego konia nie nabierze wiosenno-letniej formy. Nie tylko jest
to element diety pomocny w zmianie okrycia wierzchniego naszego konia, ale przede wszystkim środek niezbędny dla utrzymania dobrej
kondycji końskich kopyt, które o wiele wolniej wzrastają w tym okresie. Podczas wiosennych porządków wskazane byłoby również zajrzeć
w zęby, zwłaszcza koni starszych. Podczas zmiany sierści konie bardzo często chudną, jest to spowodowane faktem, że potrzebują więcej
substancji odżywczych dla zmiany swoich ciężkich zimowych płaszczy na letnie, a ich wiosenna radość z końca zimy z reguły przekonuje
właścicieli do zmniejszenia dawek jedzenia, zamiast zwiększenia. Koń potrzebuje natomiast w tym okresie maksymalnie wykorzystywać
podawaną mu paszę. Dlatego przegląd zębów i odrobaczenie są jak najbardziej wskazane. Co do wiosennego brykania - tę potrzebę proponuję
zaspokoić porządnymi treningami. Najważniejsze jednak jest, aby nasz koń regularnie wychodził na wybieg, którego stan po zimie zalecałabym
gruntownie sprawdzić na wypadek występowania samotnie wystających gwoździ, złamanych części ogrodzenia, czy niepożądanych obiektów
pojawiających się na wybiegu koni wraz z topniejącym śniegiem. Jeżeli jednak martwicie się, że Waszego pupila na ujeżdżalni letni powiew
świeżości "rozniesie" warto zastanowić się nad zamianą części owsa na jęczmień, który jest mniej energetyczny, lub zakupić gotową mieszankę
paszową bogatą w substancje odżywcze, niekoniecznie energetyczne i podawać wraz ze zmniejszoną dawką owsa. Na jakość nowej sierści
pozytywnie wpłynie również podawanie raz w tygodniu meszu. Niektórzy kuszą się nawet w tym okresie na podawanie lucerny w małych
ilościach w ramach przyzwyczajania koni do rosnącej już, pastwiskowej trawy.
Jak więc rozpocząć trening koni po zimie, gdy każde wyjście na wybieg kończy się wesołymi podskokami naszego pupila ? Zapewne tych, którzy
posiadają halę, czeka znacznie mniej pracy, choć przypominam, że zmiana otoczenia treningów może zakończyć się taką samą wesołością naszego
rumaka, jak ich wznowienie po zimowej przerwie. Przede wszystkim zanim zaczniemy jeździć, powinniśmy spędzić trochę czasu pracując z ziemi
z naszym koniem. Warto zadbać o odbudowę mięśni grzbietu. Wciąż jeszcze nie posiadamy w Polsce dużych hal przy każdym ośrodku jeździeckim,
a małe, namiotowe namiastki znacznie ograniczają możliwość utrzymania naszych koni w odpowiedniej kondycji. Ponadto lonża pozytywnie wpływa
na nasze relacje z koniem. Nieustanne przeganianie go, nawet jeśli jest to związane z liną, batem i lonżownikiem nadal kojarzy się naszemu
podopiecznemu z ustawianiem hierarchii w stadzie. A ta hierarchia i nasza silna pozycja jest podstawą do dalszych treningów. Kto bowiem ma
dawać sygnał do ucieczki przed strasznym bażantem próbującym pożreć naszego konia na polnej drodze ? Warto ustalić odpowiedź na to pytanie,
zanim wybierzemy się podziwiać wiosenne widoki i zanim czule przywitamy matkę ziemię lub wpadniemy do stajni dzikim galopem. Podczas
lonżowania należy pamiętać o zmianie stron i równomiernym trenowaniu konia we wszystkich chodach. Wyrobienie nowych mięśni tylko z jednej
strony (bo na przykład nasz koń uwielbia biegać w lewo, za to w prawo próbuje zawsze kombinować) może się dla nas skończyć o wiele większymi
problemami z siodła. Większość koni lubi bowiem galopować na swoją ulubioną nogę i lepiej kłusuje na (wbrew pozorom) odwrotną stronę. Jeżeli
będziemy pracować tylko nad partiami mięśni prawej strony naszego konia możemy mieć problemy z galopowaniem na dobrą nogę, czy z rozluźnieniem
konia podczas używania mniej wyćwiczonych mięśni. Lonża powinna się odbywać na odpowiednim podłożu, nie za grząskim i nie za twardym i na kole
minimum 18 m. Należy pamiętać, że choć stosowanie patentów w pracy nad mięśniami konia jest wskazane, o tyle każdą pracę należy rozpoczynać od
swobodnego stępa i takim też kończyć aby mięśnie konia miały okazję się rozgrzać, a później odpocząć. W początkowej fazie treningów czambon,
wypinacze czy inne pomoce należy stosować krótko, wydłużając czas pracy w kolejnych dniach treningu. Nie powinniśmy naszych koni lonżować
dłużej niż 30 minut. Jeżeli to nie wyczerpuje energii naszego rumaka należy wtedy wsiąść i resztę pracy wykonywać z grzbietu. Możemy konia
zająć zmianami tempa w stępie i przejściami stęp swobodny, pośredni, wyciągnięty. Warto też wykonywać w stępie, kłusie i galopie figury na
ujeżdżalni np. koła 20m, pół wolty, przekątne, wjazdy na linię środkową. Im więcej elementów będziemy wykonywać tym ciekawsza będzie jazda
dla naszego konia. Jeśli jego uwaga będzie dostatecznie zajęta naszymi poleceniami z siodła nie będzie się z nudy rozglądał za byle pretekstem
do brykania wraz z wiosennym powiewem wiatru, czy deszczu. Ma to również swoje zalety w przypadku rozciągania i wzmacniania mięśni naszego
konia w różnych konfiguracjach przy częstych zmianach z jazdy po łuku na jazdę na wprost i odwrotnie (np. wjazd na linie środkową, czy zmiana
kierunku przez ujeżdżalnię).
Należy pamiętać, że konie, jak ludzie męczą się zarówno psychicznie jak i fizycznie. Aby tymi wiosennymi treningami nie doprowadzić naszego
konia do depresji i apatyczności polecałabym częste zmiany formy treningu. Najlepiej ustalić sobie plan tygodnia np. poniedziałek: lonża,
wtorek: ujeżdżenie, środa: teren, czwartek: skoki, piątek: lonża, sobota: teren, niedziela: wolne. W tym planie na przemian występuje praca
na ujeżdżalni i w terenie przeplatana pracą z ziemi. W ten sposób różne partie mięśni naszego konia są ćwiczone, a ponadto wyjazdy w teren
pozwalają odetchnąć mu od stajennej rutyny i polepszyć jego równowagę psychiczną.
Dzień wolny należy planować z głową, nie wolno np. pozostawić naszego konia po treningu skokowym bez możliwości rozciągnięcia zmęczonych mięśni
na drugi dzień, chociażby w formie lonży, czy lekkiej jazdy ujeżdżeniowej bądź jazdy w teren. Skoki można również trenować z ziemi, zwłaszcza,
jeżeli przez zimę nie mieliśmy okazji ćwiczyć na drągach itp. Wtedy można koniowi przypomnieć te dyscyplinę zanim na niego wsiądziemy, istnieje
bowiem duża szansa, że też zatęsknił za tą formą treningu i jego radość będzie nieco wybuchowa. Jeżeli nie interesuje nas ta dziedzina
jeździectwa lonżę można zastąpić również zabawami ze szkoły Pata Parelliego, czy Monty Robersta.
Jeżeli mamy nadpobudliwego konia należałoby pamiętać o zmniejszeniu dawki paszy energetycznej w dniu wolnym od pracy. Pamiętajmy również, że
nasze plany treningowe należy zweryfikować podczas odrobaczania koni, czy szczepienia. Wtedy nasze rumaki są dodatkowo osłabione i trening
powinien być lekki lub lepiej z niego zrezygnować.
Choć dzień staje się dłuższy, czasami jeszcze pogodzenie codziennych obowiązków z przyjemnością jazdy konnej może wydawać nam się mało realne.
Jeżeli nie mamy oświetlenia na ujeżdżalni, warto zainwestować w czołówkę na kask. Przypominam, że konie widzą w ciemności o wiele lepiej od nas,
a jeżeli uda nam się przyzwyczaić naszego konia do pracy po zmroku, będzie to dla nas dodatkowa korzyść. Gdy konie w ciemności poczują się
bezpiecznie, pracują w o wiele większym skupieniu, ponieważ mniej bodźców rozprasza je podczas treningu. My natomiast zyskujemy więcej czasu
na wspólne treningi. Niedowiarków odsyłam do obejrzenia filmu Niepokonany Seabuscuit. A tych, którzy będą chcieli spróbować tej formy jazdy
mogę śmiało zachęcić faktem, że nić zaufania między nami a naszymi końmi buduje się w miarę pokonywania wspólnych strachów, a jazda w ciemności
to zdecydowanie jedna "nitka" więcej.
Jeżeli my również mamy w sobie trochę wiosennej depresji, która przeszkadza nam w motywowaniu się do jazdy konnej polecam ustalenie sobie celu
treningowego. Tych, którzy lubią rywalizację sportową odsyłam do kalendarza PZJ, lub do poszukiwań w internecie najbliższych zawodów towarzyskich.
Ci, którzy nie pałają zbytnim entuzjazmem wobec reflektorów sławy, mogą ustalić sobie za cel naukę jakiegoś nowego elementu jazdy konnej przy
pomocy trenera, lub pokusić się o zdobycie brązowej lub srebrnej odznaki jeździeckiej. Gdy już będziemy mieli cel treningów, a kolejne sukcesy
będą nas motywowały do dalszej pracy, nie zapominajmy przy tym wszystkim o dobru naszych koni. Czasami bowiem lekkie kulawizny, kaszel, czy
nadmierne usztywnienia nie zniechęcają nas do dalszych treningów. Powinniśmy pamiętać, że nasi podopieczni znacznie różnią się od nieczułych
maszyn i każdy ich ból, nawet ten nie wypowiedziany, powinien być dla nas wielkim napisem STOP. Powrót do dobrej formy treningowej naszego konia
to długa i żmudna praca, ale lepsze to niż wieloletnia przerwa w jeździe konnej przeznaczona na leczenie naszego konia z licznych przeciążeń,
czy chorób. Niepodlewane hale latem stanowią zagrożenie dla płuc naszego konia, jazda po zbytnim błocie jest zagrożeniem dla jego ścięgien, tak
samo jak dzikie galopy po twardej drodze. Nieumiejętne stosowanie wszelkich patentów może się źle skończyć dla mięśni grzbietu czy szyi, a także
kompletnie zrujnować psychikę naszych rumaków. Nie powinniśmy zamykać oczu na takie traktowanie koni i niedoświadczonych ludzi z naszego
otoczenia czym prędzej uświadamiać, zanim ktoś z płaczem przyjdzie do nas pytając co ma teraz zrobić z tym chorym koniem ? Życzę więc wszystkim
jeźdźcom powodzenia w zdobywaniu formy do nowego sezonu jeździeckiego i nie zapominajmy, że nie tylko mięśnie naszych koni wymagają wzmożonej
pracy. Tym, którzy przez zimę próżnowali zalecałabym "brzuszki", pływanie na basenie, czy kurs tańca ! Powodzenia !