Chciałem... Naprawdę bardzo chciałem napisać mądry i pozytywny tekst na naszą stronę, ot, choćby o szkoleniach RWYM,
z którymi ostatnio mieliśmy się okazję zetknąć. Jednak w międzyczasie wydarzyło się coś, co zagotowało we mnie krew.
Jak bowiem poinformowała m.in. "Gazeta Wyborcza", w Zakopanem doszło do tragicznego wypadku. Ponoć (tak twierdzą
świadkowie) kierowca busa wyprzedzając zaprzęg prowadził swój pojazd w taki sposób, że spłoszył konie. Zwierzęta
pogalopowały przed siebie ulicą i wpadły na tył taksówki, a następnie na latarnię. Podczas kolizji jeden z koni rozciął
sobie tętnicę i padł z wykrwawienia, powożący zaś doznał powaznych obrażeń głowy. Z opisu i relacji świadków wynika, że
winnym był kierowca busa, który wyprzedzając jechał za szybko i za blisko zwierząt. Artykuł przy okazji wspomina też
o narastającym konflikcie zakopiańskich powożących i kierowców busów, którzy podobno bardzo często wymuszają pierwszeństwo
lub wyprzedzają bryczki w niedozwolonych miejscach.
Żeby jednak była jasność: nie, to wcale nie ten wypadek tak podniósł mi ciśnienie. Wypadków komunikacyjnych zdarza się na
co dzień w Polsce mnóstwo i niejeden ma znacznie gorsze skutki, niż ten opisany wyżej. To natomiast, co pobudziło mój
organizm do wydzielania adrenaliny, to wyjątkowo komentarze kretynów spod znaku Facebooka. Tak, wiem, zjawisko "hejtów"
i "hejterstwa" jest tak stare, jak Internet, ale do jasnej cholery, gdzieś muszą być granice tego bezhołowia !
"Nie jeżdżę na Podhale dopóki w Morskim Oku giną konie" - tak głosi slogan jednej z fejs-zbokowych akcji. A nie jeździjże,
chłopie (albo babo), prosze bardzo, popieram ! W Zakopanem będzie więcej spokoju, góry będa czystsze no i przede wszystkim
w większym stopniu wolne od ekstremistów ! Czymże bowiem, jak nie niezdrową ekstremą jest pisanie
"Na szczęście w bryczce
nie było turystów... a może powinni być ? Może bezduszni ludzie wożący dupy tymi bryczkami powinni w końcu ponieść konsekwencje,
żeby innym się odechciało z tego korzystać ? Póki będzie na to zapotrzebowanie ten biznes będzie się kręcił, niestety." ?
No na litośc boską, przecież w tym wydarzeniu nie chodziło o to, że zagłodzony, spragniony, goniący resztkami sił zwierzak
ciągnął w pojedynkę wóz z 50 ludźmi o posturach a'la Eddie "Butterbean" Esch ! Zwyczajny, dwukonny zaprzęg, pusty wóz i głupek
za kółkiem busa - ot i tyle. Skąd więc głosy w rodzaju:
"Górale tacy to ciemnota! A turyści leniwe dupy nie lepsi !",
czy
"Te góralskie *ujo-ścierwa nadal wykorzystują konie!" ? Jak można wyłączyć szare komórki pisać, że "W XXI wieku nie
ma miejsca na konie na drogach" ? Jak ktoś, kto uważa się za miłośnika koni i głosi, że działa dla ich dobra, może twierdzić,
że należy zakazać poruszania się koni drogami, na których jeżdżą auta ? Czy "Złotousty" autor tego nawiedzonego tekstu nie
jest w stanie sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby taki zakaz faktycznie wprowadzić ? (Tfu ! Na psa urok !...) Przecież
wówczas w ten sposób pogłowie koni spadłoby drastycznie, konie zniknęłyby i z dróg publicznych, i z prywatnych ! Stałyby się
zwierzętami niszowymi, zagrożonymi totalnym wyginięciem ! Można by chyba tylko je w zoo spotkać, bo i po co komu one miałyby
wtedy być ? Banda nawiedzonych oszołomów działając pod podobnymi, quasi-szlachetnymi hasłami wyniszczyłaby cały gatunek ze
szczętem ! Zaprawdę powiadam: takiego steku bzdetów dawno nie widziałem...
Jeden z takich opętańców stzelił nie myśląc:
"Żyjemy w XXI wieku do przemieszczania służą samochody ! Czasy woźnicy
z koniem powinny być wspomnieniem! k...a !" Otóż nie, mistrzuniu ! Pitolisz trzy po trzy i to w sytuacji, gdy coraz więcej
osób działa na rzecz przywrócenia konia do użytkowania nie tylko w sporcie. Ci rozumni ludzie zdają sobie sprawę z tego,
że koni jest coraz mniej i że do zwiększenia ich pogłowia, do swoistej "rewitalizacji" gatunku w ludzkiej świadomości i w życiu
codziennym, potrzebne jest propagowanie jego walorów użytkowych, pokazywanie licznych zalet. Starają się więc propagować zdrową
pracę konia w ekologicznym rolnictwie, budują maszyny rolnicze wykorzystujące siłę zwierząt, propagują powożenie - a ty,
mistrzu intelektu, uważasz się za lepszego od np. profesora Ewalda Sasimowskiego ? Zanim znów coś powiesz, zainteresuj się,
ilu Amiszów w Stanach Zjednoczonych używa zaprzęgów na co dzień.
"Nie pozwólmy, by kolejne pokolenia wykorzystywały zwierzęta
w ten sposób" ? A w jaki ? Do oglądania i głaskania ?
Egzaltacja szybko sięgnęła zenitu:
"To drugie [zwierzę] przeżyło i dalej będzie musiało harować na swojego Pana. Co on z tego
ma, że całymi dniami wozi leniwych ludzi ? (...) Biedne te konie....za garść owsa i siana tyrają od rana do nocy.To wina
ludzi." I nieważne, że czego jak czego, ale paszy konie z Zakopanego mają w bród... Ważne za to, że można każdy kit pocisnąć
i przy okazji zaistnieć w necie, zdobyć parę "lajków"...
Na bazie tych kretyństw pojawił się i drugi wątek: iście faszystowska nienawiśc do powożącego. Bo jakże inaczej nazwać zjawisko
przejawiające się tekstami typu:
"Oczywiście fiakir nie zginął, tylko niewinnemu koniowi się oberwało... musi zginąć ktoś
z turystów jak spłoszone konie go potrącą... " Pomijając litościwym milczeniem kuriozalny neologizm "fiakir" (połączenie
fiakra z fakirem ?...) proszę kogokolwiek z czytających ten tekst o wyjaśnienie: dlaczego fakt, że powożący jechał sobie spokojnie
ulicą dwukonnym zaprzęgiem, pustym wozem, może być źródłem tak wściekłej nienawiści do owego powożącego, że aż życzy mu sie śmierci
w wypadku drogowym ? Jakimż bydlęciem trzeba być, by głosić:
"szkoda, ze woznicy nie spotkal los konia", "A czemu ten woźnica
nie mógł się wykrwawić na śmierć to ja nie wiem ale życzę mu tego samego co stało się temu koniu" ?... Toż ja, owszem, swemu
najgorszemu wrogowi mogę w złości życzyć więzienia, bankructwa świerzbu tudzież oberwania cojones - ale przecież nie dosłownie !
I nie śmierci ! Ech, nie zdziwiłbym się, gdyby autorzy tego typu tekstów co niedziela w południe tuptali grzecznie do kościółka,
by posłuchać o miłości bliźniego i przekazać sobie znak pokoju... Tacy krzykacze najczęściej odmieniają Boga przez przypadki,
wręcz wycierają sobie nim gęby:
"BOŻE żal konia w takich męczarniach (...) Koszmar BOŻE sam pozostawiony sobie. Weterynarz,
opiekunowie gdzie byliście aby pomóc. JEZU brak mi słów ile strat Wy robicie." Tiaaa... Bóg wymemłany w ustach - szkoda,
że skrawka miejsca w sercu dla niego zabrakło. I jeszcz jeden "chrześcijański" tekst:
"Nie masz sił chodzić po górach ? Kup
sobie fototapetę z górami, strzelaj selfie i dodawaj na FB! Nie woź zgniłego dupska na grzbiecie przepracowanego konia ! I nie
dawaj zarabiać pazernym, pozbawionym serca góralom ! Moja rada dla kretynów, którzy w góry wybierają się dla fotek ! a co na to
papież?..." Człowieku, piękno gór na obrazach i fotografiach uwieczniało wielu wielkich artystów, przy których ty, czy ja
nie znaczymy absolutnie nic. Górale atakowani są za zaprzęgi, a nie za jazdę wierzchem. A papież ? Nieśmiało przypomnę, że Jan
Paweł II był z urodzenia, serca i duszy góralem po kres swoich dni - takim samym jak inni, twoim zdaniem jak jeden mąż "pazerni
i pozbawieni serca".
Wzorem Faktu, czy inkszego Superekspresu wydarzenie obrosło w konfabulacje. W jednej znich koń podobno miał zaledwie dwa lata
i
"woźnica powinien ponieść odpowiedzialność za wykorzystywanie do pracy zbyt młodego zwierzęcia o niewykształconym do końca
układzie mięśniowo-kostnym, a dodatkowo za narażanie życia ludzi korzystających z bryczki, a w rzeczywistości ogromnego wozu -
ponieważ do wypadku prędzej czy później dojść musiało !" No kurdesz, autora normalnie lekko jeszcze okadzić i wyjdzie druga
Pytia vel Kasandra ! Wieszcz-wróż będzie przyszłość przepowiadał, a priori wyrokując: zali zdarzy się wypadek drogowy, alibo
też nie ?... Mniejsza jednak z tym, natomiast chciałbym zapytać: czy osobnik rozpowszechniający te plotki zajrzał do paszportu
padłego konia ? Nie sądzę. A może sprawdził mu zęby ? Jakoś nie wierzę. Ech, plotkarstwo najgorszego rodzaju - nie tyle dlatego
najgorsze, że bezsensowne, co że ukierunkowane na podkręcenie owczego pędu, propagowanie nienawiści do powożącego - całkiem
możliwe, że w najmniejszym stopniu nieuzasadnionej. Bo przecież słusznie ktoś zauważył:
"To kierowca busa albo nie miał
pojęcia, że jak już wyprzedza się bryczkę, to aby zwierzęcia nie wystraszyć trzeba zwolnić - albo zrobił to celowo. (...) Tu
nie wina woźnicy, a pajaca, któremu zależało na czasie a nie bezpieczeństwie innych. I przez takich to właśnie cierpią zwierzęta
jak i ludzie." A jeszcze i ktoś inny też dobrze powiedział:
"Po mieście jeżdżą małe bryczki, zazwyczaj z dwójką koni, nie
są więc obciążone ponad siły. Skoro są dopuszczone od wielu lat do ruchu drogowego to inni kierowcy muszą to uszanować, nie mówiąc
o kierowcy zawodowym.", "Przeraża mnie brak inteligencji większości wypowiadajacych się tutaj osób. Nie lubię górali i potępiam
fiakrów z Morskiego Oka, ale byłabym idiotką, gdybym potępiała woźnicę za to zdarzenie. Zarówno on jak i koń są ofiarami głupoty
kierowcy busa. Ludzie, czytajcie ze zrozumieniem!" Krótko, treściwie i na temat - szkoda tylko, ze te dwa-trzy nieliczne
głosy zdrowego rozsądku zniknęły jak sen złoty w nawale ujadania internetowych, wściekłych ratlerków...
Jazgot półgłówków był straszny - tym straszniejszy, że wiadomo: jak się półgłówki zbiorą do kupy, to globalne IQ grupy nie rośnie,
bynajmniej. Półgłówków bowiem się nie dodaje, półgłówków się mnoży - a pół razy pół to zaledwie jedna czwarta. A razy kolejne
pół, i kolejne, i kolejne ?... Strach się bać, bo zachodzi tu matematyczny paradoks: choć przy tym mnożeniu wynik teoretycznie
dąży do zera, to w praktyce głupota rozplenia się w nieskończonośc i rośnie w siłę, a idoitom żyje się coraz to dostatniej.
Głupota ludzka jest bowiem jak piosenka - tzn. tak, jak piosenka, tak i głupota nie zna granic. Zwłaszcza granic zdrowego rozsądku.
Mnie zaś mało co wkurza równie mocno, jak ludzkie bezmózgowie. Głupotę wykorzystują rozmaite żądne "rządu dusz" cwaniaki,
podbijając bębenek:
"My was potrzebujemy. (...) To się skończy... skończy się, ale sami nie damy rady. Musicie nam pomóc !
Zbierajcie się, jezdzijcie na protesty !" A owszem, jedźcie. Najlepiej na Madagaskar z biletem w jedną stronę. Mnie zaś wśród
całej mojej złości jedna niewesoła myśl niestety dołuje bardziej, niż opisana tu głupota: otóż kiedyś to nawiedzone kretyństwo
dorośnie i będzie rządzić społeczeństwem, także i mną. Mam jednak nadzieję, że tego nie dożyję.
Zaś jako resume sprawy przewrotnie zacytuję słowa "obrońcy zwierząt": "Bo człowiek to najbardziej wredna i bez serca istota na
ziemi !" O taaak, niewątpliwie ! Komentarze oszołomów świadczą o tym najdobitniej.
P.S. Jeśli kogoś zaskoczyła ostrość tekstu to uzasadniając powiem, że do hejterów "z definicji" dociera tylko i wyłącznie język
nienawiści, może więc dzięki takiemu językowi powyższego artykuliku do któregoś z nich trafi coś, cokolwiek, choćby odrobina ?...
Jeśli natomiast kogoś zniesmaczyło zacytowanie określenia "*ujo-ścierwa" to uprzejmie, acz z wyjątkowym obrzydzeniem donoszę:
takich określeń było w komentarzach dużo więcej. A że internetowa, bezstresowo wychowana gównażeria nawet i zakląć sobie nie
potrafi zgodnie z regułami poprawnej polszczyzny i nierzadko owo niecenzuralne słowo pisze przez samo "h", przeto informuję, że
pochodzi ono od słowa "chuć", czyli "pożądanie, żądza" i jako takie oznacza narząd do tejże chuci zaspokajania. Pisane zatem
winno być przez "ch" - quod erat demonstrandum.
Zródła:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,17776669.html#MTstream