Po drewno do lasu




czyli: o koniach i zrywce drewna

Zrywka drewna - w leśnictwie tak nazywa się czynność transportu okrągłego z miejsca wycinki do miejsca załadunku, składowania, czy obróbki. Jest to najcięższa, najtrudniejsza i najkosztowniejsza faza transportu drzewa, ze względu na trudne warunki pracy (gąszcz, nierówny teren, duże ciężary itp.) Najczęściej spotykało się tzw. zrywkę wleczoną, podczas której ścięte i pozbawione gałęzi pnie były wywlekane z lasu po ziemi. Jednak obecnie tam, gdzie to możliwe, obecnie stosuje się tzw. zrywkę nasiębierną, polegającą na ładowaniu pni na przyczepy i ich wywozie. Zrywka nasiębierna nie niszczy tak środowiska (zwłaszcza gleby), poza tym maszyny sa wydajniejsze. Jednak nie da się jej zastosować np. w terenach górskich, pagórkowatych (np. na Pomorzu), czy w miejscach podmokłych. Tam króluje zrywka wleczona, a siła zwierząt okazuje się niezastąpiona do dziś.


"Transport drewna" - obraz Karoka Kossaka


Niegdyś głównym źródłem siły roboczej przy zrywce wleczonej był oczywiście koń. Potem, przy coraz większej intensyfikacji pozyskiwania drewna z lasów, zaczął być zastępowany przez traktory. Jeszcze później - przez wyspecjalizowane maszyny. Mimo to nigdy nie zniknął całkowicie z lasów, a ostatnio nawet przeżywa tam wyraźny renesans. Praca końmi ma bowiem sens przy wycince "kosmetycznej", gdy trzeba precyzyjnie wywlekać ścięte pnie spomiędzy drzew pozostawionych do dalszego wzrostu. Ma też uzasadnienie w terenie trudnym, w którym maszyna nie dojedzie tam, gdzie trzeba. Zadaniem koni jest wtedy dociąganie drewna do zasięgu maszyn, które dalej załadują pnie na przyczepy. Koń jest niezastąpiony przy pracach leśnych w parkach narodowych i rezerwatach przyrody gdzie wjazd maszyn po prostu jest prawnie zakazany. Także przy cięciach sanitarnych pojedynczych drzew, czyli w sytuacji, gdy nie ma ekonomicznego sensu przyjazd wielkich maszyn do wykonania drobnej pracy. Praca końmi jest zasadna także w odmiennym przypadku: otóż w zachodniej Polsce w latch 50-tych zalesiano ogromne obszary gruntów. Wykonanie po raz pierwszy wycinki w takiej gęstwinie jest mozliwe tylko dzięki zrywce konnej. I wreszcie: nie da się konia zastąpić przy grubej pokrywie śnieżnej, w której żadna maszyna nie jest w stanie poruszać się i manewrować.


W takich warunkach przychodzi pracować koniom i ludziom...


Wydajność zrywki konnej jest oczywiście dużo niższa niż tej z wykorzystaniem maszyn, a koszt w przeliczeniu na dystans wleczenia pnia - około 2,5-3 razy wyższy. Jak widać koń, co by nie mówić, nigdy nie będzie realną konkurencją dla maszyny. Jednak koń w lesie daje wiele korzyści. Najwiekszą jest ochrona środowiska. Koń nie emituje spalin, nie ocieka smarami, nie hałasuje. W porównaniu ze zrywką wleczoną, wykonywaną ciągnikiem rolniczym, uszkodzenia gleby są mniejsze - i tu, i tu wleczony pień niszczy ściółkę i glebę, jednak koła traktora niszczą ją też i to w o wiele większym stopniu, niż końskie kopyta. A ponieważ obecnie zwraca się coraz większą uwagę na zminimalizowanie szkód w środowisku przy wycince i zrywce, coraz częściej łączy się obecność koni z techniką. Dzięi temu zachowana jest wydajnośc pracy, a szkody środowiskowe są minimalizowane. Takie połączenie przekłada się na dobrostan koni, które dzięki częściowemu zastąpieniu ich pracy przez maszyny nie są aż tak intensywnie eksploatowane, jak niegdyś.


Dyszle z wieszakiem do podwieszenia jednego końca pnia
pozwalają zmniejszyć opory i ułatwiają wleczenie



Współczesny wóz terenowy do konnego transportu pni


Wykorzystanie maszyn i urządzeń pomocniczych do zrywki zmniejsza opory ruchu oraz ogranicza zaczepianie się pni o przeszkody. Istnieją na świecie firmy oferujące osprzęt do zrywki konnej, od wleczonej po nasiębierną (tzw. forwardery konne). Sprzęt ten, choć jeszcze trudno dostępny w Polsce, jest produkowany i używany w krajach skandynawskich i w Niemczech. Są to przede wszystkim sanie, wózki i dwukółki transportowe. Drewno można ładować na wozy konne dźwigiem, mającym własny napęd spalinowy. Takie maszyny są popularne zwłaszcza W Skandynawii, wśród prywatnych właścicieli lasów.


Pokaz dźwigu-ładowarki


Nawet polskie nadleśnictwa, ogłaszając przetargi na prace przy wycince drewna, często już w procedurze przetargowej zastrzegają konieczność posiadania przez wykonawcę przynajmniej jednego konia do zrywki, gdyż zdają sobie sprawę z zasadności jego wykorzystania, a nie chcą narażać lasu na szkodliwą obecność maszyn tam, gdzie nie jest to konieczne. Zwykle do współczesnych prac przy zrywce do wyciągania większych mas (pnie powyżej pół tony) potrzebne są dwa konie. Ich zadaniem jest wywlekanie pni na krótkim dystansie - do 50 metrów, czyli do najbliższej leśnej drogi, gdzie pnie są ładowane na przyczepy. Jeśli zaś praca koni odbywa się z z urządzeniami pomocniczymi, odległość ta może być zwiększona nawet do 200 metrów. Używanie koni do prac leśnych na dłuższych dystansach traktuje się jako niebezpieczne dla zdrowia zwierząt. Zrywkarze "profesjonalni" mają na ogół 4 konie pracujące u niego w systemie "8 godzin pracy - dzień wolnego". Wtedy jedna para jest w lesie, druga ma wolne. Wydajność zrywki wleczonej prowadzonej jednym koniem to do 10 m3 drewna dziennie, ale tylko w sprzyjających warunkach. Przy zrywce parą koni z użyciem mechanicznych urządzeń pomocniczych może wzrosnąć nawet do 30 m3.

Zrywka konna z punktu widzenia leśnika ma swoje wady. Największą jest możliwość uszkodzenia zdrowych, nie przeznaczonych do wycinki drzew podczas wleczenia. Pozyskiwanie drzewa metodą nieumiejętnie prowadzonej zrywki konnej może skutkować kaleczeniem drzew, a nawet zrywaniem ich korzeni. Na uszkodzonych roślinach rozwija się tzw. kompleks opieńkowy (składa się z pięciu gatunków grzybów) i huba korzeniowa. To zagrzybienie powoduje śmierć zdrowych dotąd świerków i obecnie stanowi poważny problem, zwłaszcza w Beskidzie Sląskim i Żywieckim. Zrywka prowadzona na stokach niszczy też warstwę powierzchniową gleby, tworząc sztuczne rowy, którymi woda spływa szybko w dół stoku. W efekcie lasy na stokach nadmiernie wysychają i stają się coraz rzadsze. Promienie słoneczne dochodzą do gleby i pni drzew, wysuszając las jeszcze bardziej. Gleba stawaje się wówczas kwaśna (pH ok. 4), co utrudnia rozwój drzew, za to sprzyja dalszemu rozwojowi kompleksu opieńkowego.



Zasoby ropy się kończą, a jej ceny rosną, podobnie jak naciski obrońców środowiska. Inwestowanie w konie robocze może więc w przyszłości mieć sens. Obecnie (2008) w samym nadleśnictwie Ujsoły przy zrywce pracuje aż 168 koni i (tylko ?) 80 ciągników. Ale zrywka w oparciu wyłącznie o konie to nie najlepszy interes. Jak to ktoś określił na pewnym forum: "To tak około 150-200 zł brutto dziennie do podziału pomiędzy ZUS, US, szefa ZUL, zrywkarza oraz konia... To ciężki chleb... I ciężki owies...". Prawda. Lecz posiadanie koni "zrywkowych" daje jednak dodatkowe korzyści. Konie można wykorzystać w rolnictwie, czy agroturystyce. Jeśli są to conajmniej 3 klacze ras rodzimych (czyli ras stworzonych w polsce), to po spełnieniu odpowiednich warunków możliwe jest uzyskanie dotacji unijnych do każdej klaczy - 1300 zł rocznie. Także koszty zakupu konia są dużo niższe niż koszty zakupu maszyn. Jednak praca z końmi wymaga cierpliwości i poświęcenia, a koni po pracy w piątek nie da się ot, tak po prostu odstawić do kąta aż do poniedziałku rano. Ponadto zrywka to ciężka praca, koń wymaga odpowiedniego karmienia i pielęgnacji, a to oznacza wyższe koszty utrzymania. No i wreszcie trzeba pamiętać, że to praca niebezpieczna, mogąca spowodować liczne i nieodwracalne kontuzje u konia. co wtedy ?... A nawet, jeśli koń nie odniesie kontuzji, nie może być użytkowany w tego typu pracy w nieskończoność. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt musi mieć conajmniej 5 lat, by pracowac tak ciężko. A rzadko który koń ma siłę pracować przez więcej niż kolejne 5 lat. Zwykle są to tylko 2-3 lata. A co potem ?...


Zrywka po szwedzku


Zwiększeniu popularności wykorzystania koni w takiej pracy służą takie imprezy pokazowe, jak np. Zawody Zrywki Konnej, organizowane pod Wejherowem, w Łopusznej, czy w Polanie (nadleśnictwo Barlinek). Zawody w Polanie mają chyba najdłuższą tradycję. W ramach zawodów rozgrywane są konkurencje zrywki drewna stosowego i zrywki drewna dłużycowego. W pierwszej konkurencji trzeba wozem załadowanym 20 wałkami drewna pokonać trasę między słupkami tak, by ani nie dotknąć (zniszczyć) słupków, ani nie zgubić ładunku. Ta konkurencja nawiązuje do codziennej pracy zrywkarza, kóry musi tak ostrożnie i zręcznie manewrować pomiędzy pniami, by nie okaleczyć rosnących drzew. Przy szybkim tempie zawodów z jednoczesnym pokonywaniem ostrych zakrętów jest to dużą sztuką. W drugiej konkurencji ciągniony przez konia 10-metrowy pień trzeba przeciągnąć między słupkami, a potem na mecie ułożyć dokładnie obok słupka wzorcowego - za niedokładność większą niż 5 centymetrów (!) naliczane są punkty karne. Zwycięzcą jest ten, kto skończy konkurencje w najkrótszym czasie i popełni najmniej błędów.


Zawody w Polanie


Na tego typu zawodach rozgrywane są też inne konkurencje. Podczas zawodów w Łopusznej zawodnicy mięli za zadanie zapiąć łańcuchem kloc drzewa do konia, przeciągnąć go kilkanaście metrów, załadować na karę, przejechać 150 metrów i rozładować. Liczyła się szybkość wykonania zadania. W Wejherowie zorganizowano wyścigi sań zrywkowych z ładunkiem drewna. Odbywały się one systemem pucharowym (przegrywający odpada). Wybierany i nagradzany był też najlepiej prezentujący się zaprzęg. Ogólnie zawody są zawsze bardzo widowiskowe i budzą wielkie emocje wśród zawodników i widzów. Jak oceniają zawodnicy, 80 % sukcesu to posłuszeństwo konia, ważne jest przede wszystkim zgranie zwierzęcia i człowieka. A do tego trzeba konie lubić i szanować.


Zródła:

www.forum.lasypolskie.pl
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/
http://www.echo.barlinek.biz.pl
"Koń to nie przeżytek" - Autor: Adam Depka Prądzyński, drwal.net.pl