Ujeżdżamy Almę

Oto fotoreportaż z pierwszego wsiadania na klacz Michała - Almę.



Alma to trzylatka, z pochodzenia i pokroju - totalny NN w nieco przyciężkawym typie. Alma jest klaczą Michała, naszego sąsiada, który lubi konie i ma ich trzy - raczej na zasadzie kosiarek do trawy, niż do użytku. Już przez (ponad) rok trwa praca (głównie Gosi wraz z Klaudią) nad tym, by były czymś więcej, niż tylko owymi kosiarkami. Alma jest koniem dość upartym i średnio błyskotliwym, niestety. Także wcześniej potrafiła zdradzac objawy agresji. Dlatego jakieś pół roku temu (?) zaczęto z nią pracę na lonży - od nauki biegania po kole stopniowo aż po pracę na chambonie oraz pierwsze próby przewieszania się przez siodło. Wreszcie nadszedł Ten Dzień...



Najpierw Alma została przelonżowana - rozgrzewka dla rozgrzania i uspokojenia, potem chambon dla wymęczenia jej nieco i zredukowania w ten sposób chęci do wykręcenia jakiegoś niespodziewanego numeru podczas prób wsiadania.



Potem - pierwsze ostrożne próby podciągania się z asekuracją i oczywiście przy współdziałaniu pomocy naukowych typu Marchewa Edukacyjna (tym razem w postaci nie marchewy, a chlebka).



Potem leżenie na płasko, by górujący nad koniem człowiek nie przeraził zwierzęcia.



Dalej: tradycyjny motyw z obwąchiwaniem butów - Fuks robił dokładnie tak samo, ciekawe, czy to zwyczajne zachowanie u wszystkich koni, mających pierwsze kontakty z łydką jeźdźca na swoim boku ?...



Po sesji zapachowej - ruszamy w kółeczko jak w dowcipie o góralskim drinku: "robimy krocek, późnij dwa, no góra tsy !". Stopniowo wydłużamy dystans przechodzony, za każdym razem jednak zatrzymując i uspokajając konia przy najlżejszym nawet objawie niechęci, obawy, czy stresu.



Po kilku kółkach stało się jasne, że konisko nie ma ochoty na dzikie bryki i pogodziło się grzecznie z losem. Wszyscy się rozlużnili i odetchnęli z ulgą - co widac po minach Gosi, mojej, a uwierzcie na słowo, że również i konia.



No skoro tak, to czas pójść krok dalej - oddalam się od konia na krok, dwa (góra trzy ) zachęcając go jednocześnie do chodu po kole jak podczas lonżowania.



A na koniec - parę spokojnych kółeczek na lonży. Oczywiście żadnych łydek, żadnego pociągania na wodze, żadnego oddziaływania ciężarem. Tylko relaksacyjny spacerek.

Na tym sesję zakończono - miała zaskakująco spokojny przebieg . Pierwszy krok został zrobiony, ciąg dalszy nastąpi...

(C) Tomek_J