"Brązowa" Pumcia !

Dnia 26 lutego, roku pamiętnego 2006-go Pumcia zdobyła Brązową Odznakę Jeździecką !

Impreza odbyła się w Ośrodku Jeździeckim "Koniczyny" w Przymiłowicach koło Olkusza koło Częstochowy (strona ośrodka: http://www.koniczyny.pl/). Byliśmy tam cały dzień we 4-kę: Pumcia, ja, oraz nasze zaprzyjaźnione duszyczki: Sonia i Klaudia.

Ośrodek położony jest jakieś 10 km na wschód od Częstochowy w kierunku na Jędrzejów, w fajnej okolicy (wapienne skałki Jury, rzut beretem od ruin zamku w Olsztynie, znanych z rozmaitych festiwali i pokazów fajerwerków. Jest po prostu rewelacyjny ! Duży, stajnia na ok. 40 koni, porządne boksy, wielka ujeżdżalnia, myjka dla koni, wiele ciekawych "patentów stajennych" (które zamierzam podkraść i przenieść do naszej), zaplecze dla ludzi (szatnie, w budowie kawiarenka i sklepik, jest zaplecze sanitarne), 2 duuuże, kryte karuzele, wybiegi itd. itp. Ujeżdżalnia z przeszklonym pokojem sędziów na dole i z pokojem nagłośnienia na górze. Nie jest to Bolix, nie ma marmurów i złotych klamek, ale wszystko jest wykonane nadzwyczaj starannie, solidnie, żadnej prowizorki - zdaje się, że właściciel ośrodka jest jednoczesnie właścicielem firmy budowlanej.

Ośrodek jest prowadzony przez małżeństwo - instruktorow sportu. świetna jest atmosfera: ludzie - kierownictwo, instruktorzy - bardzo mili, nie ma "nie wolno", "nie wchodzić", "nie dotykać". Pętało się po całym terenie mnóstwo osób, a że było strasznie zimno, wchodziły całe pielgrzymki do ogrzewanych korytarzy, pokoju sędziów itp. i nie spotykało się to z żadnymi uwagami, wręcz przeciwnie - organizatorzy wykazali się zrozumieniem sytuacji, wyrozumiałością - i chwała im za to. Jedyny minus ośrodka (nas na szczęście nie dotyczył) to cena za pensjonat: 1000 zł. No, ale kryta ujeżdżalnia i lonżowniki...


Pumcia dostała konia o imieniu "Akwizycja" ! Cholera, patrząc na tego konika zmieniłem mu imię na "Aferacja" i potem żadne z nas nie pamiętało, jak się zwierzak naprawdę nazywa Kobyłeczka była w typie Desty, choć drobniejsza. Była trochę nerwowa, nie podobało jej się, że musi ciągle jeździć to samo i każdy kolejny jeździec miał pod tym względem chyba godzej od poprzednika. Płoszyła się, gdy spadały na nią krople wody (para skraplała się na zimnym dachu ujeżdżalni), musiała cały czas być trzymana na silnym kontakcie - słowem Pumcia trafiła na najmniej spolegliwego koniak z całej stawki. Dzielnie dała sobie radę, a Komisja wzięła też pod uwagę, że Pumcia praktycznie konia nie znała; inna sprawa, że konie z ośrodka były nieco inaczej wyszkolone, niż nasze (ciut inne pomoce).


Akwizycja to prywatna klacz, chodzaca w szkółce. 9-letnia, siwa z hreczką, bardzo do Desty podobna także z charakterku Żeby "nie dac ciała" Pumcia umowiła się dzien wczesniej, w sobotę, na jazdę. Skoki - po dwoch latach przerwy... No, ale jazda byla miła. Pojechała próbnie czworobok 4 razy i za kazdym razem przydarzała się jej jakaś pomyłka, a skoki ze zmiennym szczęściem: czasem z koniem, czasem przed ruchem, błędy ręki.

A w niedzielę ? 28 osob do przeegzaminowania, w tym 1 osoba na odznakę srebrną. Bylismy tam o 9:30, wyjechalismy dopiero 16:30. Egzamin odbywał się na hali. Większość uczestników jechała na koniach szkółkowych, kilka koni było prywatnych. Poziom był ogólnie dobry, kilka slabszych osob "odstawało" od reszty, ale ogólnie ok. Najpierw był czworobok, który trzeba było zaliczyc na przynajmniej 5.0.







Dla posiadaczy szybkiego Internetu - filmik z ujeżdżenia

Gdy już wszyscy przejechali, ustawiono prosty parkur, na którym oceniano półsiad, prowadzenie konia przed i po przeszkodzie oraz ogólny stosunek jeźdźca do konia. Części praktycznej nie zaliczyla jedna osoba (trzy osoby warunkowo zaliczyly czworobok, ale jedna z nich nie popisała się na skokach: kilka wyłamań, generalnie za ruchem, w końcu konisko prawie poza kontrolą.







Dla posiadaczy szybkiego Internetu - filmik ze skoków

Na koniec była teoria - ustnie, po trzy osoby naraz. Każdy dostał trzy pytania. Pumcia miała: - wymienić pasze treściwe,
- powiedzieć jaki element rzędu zakładamy najpierw koniowi stojącemu w boksie
- i powiedziec, kiedy można kopnąć konia.
Pozostale dwie osoby wylosowały m.in.: "dlaczego kon powinien mieć stały dostęp do wody", "budowa uzdy wędzidłowej", "dopasowanie nachrapnika hanowerskiego", "rodzaje dosiadu".

Odznaki mają być wręczane uroczyście przy okazji jakichś zawodów, o czym zawiadomią organizatorzy. A w sierpniu będzie egzamin na odznakę srebrną.

Komisja - super goście, naprawdę jestem pełen uznania. Doskonale wczuli się w swoją rolę. Tych, którzy mieli wielkie ambicje i spore umiejętności, oceniali całkiem ostro, mieli liczne uwagi (i zresztą w 100% słuszne), a tych, którzy traktowali odznakę "hobbystycznie", po prostu by się sprawdzić, traktowali lżej, co nie znaczy, że ulgowo - pewne minimum trzeba było jednak sobą reprezentować. Panowie z komisji potrafili w pewnym sensie dostosowac się do publiczności i chwilami wręcz bawić się z nią - tak było w przypadku jednego z egzaminowanych panów (w wieku pozyżej średniej wiekowej uczestników), który wielkimi umiejętnościami specjalnie nie grzeszył, ale widać było, że całym swoim jestestwem chciał, próbował, starał się i zależało mu. "Za ofiarność i odwagę" oraz ogólne sympatyczne wrażenie zebrał po udanych przejazdach spory aplauz ogółu, a od komisji - dostosowanie się do werdyktu publiczności, zaliczenie i żartobliwy komentarz do swego przejazdu.

Konie były różne. Poza "klasycznymi" trafiały się arabki, hucułki. Wszystkie - tu moje uznanie - spokojne, wychowane, zadbane, widać, że ogólnie dobrze traktowane. Uwagę zwracały dwa: "ośrodkowy" kary wałach z niegdyś uszkodzonymi, a obecnie wyleczonymi ścięgnami w tylnych nogach, przez co nie podnosił ich zbyt wysoko, jednak ruch miał dobry, był oazą spokoju i pokazał duże umiejętności (zresztą pod dobrymi jeźdźcami). Drugim była prywatna Rosa, jeżdżona przez 2 siostry (również dziewczyny o niezłych umiejętnościach) - koń z fantastyczną, jak dla mnie, laika, wręcz idealną budową i wspaniałym, miękkim, sprężystym ruchem.

Z innych zwierzaków - ORGIA KOTÓW ! Nongie musi koniecznie odwiedzić to miejsce z aparatem. Na mnie wśród tych wszystkich burasków-podwórkowców największe wrażenie zrobił jeden, o maści odealnie przypominającej srebrnego lisa. Koty pomagały w zawodach, pętając się po widowni i ogrzewając kolana zziębniętych nieco ludzi. Ach ! Jeszcze: kociaki mają własny koński boks, w któym na stałe są miski z jedzeniem i posłanie.