Chwila przerwy na obwąchanie wszystkich reklam, które wiszą na płocie i drugi przejazd. Już jechaliśmy tak, byle się
to wreszcie skończyło. Jak skończyliśmy to byłam taka dumna z Fuksa za jego postawę i podejście, ze wydrapałam go
za wszystkie czasy (zawsze go drapie po szyi, bo on się wtedy tak śmiesznie wyciąga hehe). Najbardziej byłam tylko
ciekawa na ile procent nas ocenili i zupełnie nie przyszło mi do głowy, że mogliby nas jakoś specjalnie wysoko ocenić
tzn. np. na jakieś miejsce na podium.
I wtedy po przejeździe Klaudii przychodzi do mnie Gośka z wynikami i się pytam:
- No i jak tam ?
- No kochana wygrałaś...
- Nie no Gośka, ale powiedz na serio. Ile procent ?
- No mówię Ci prawdę- wygrałaś.
- Ej, nie rób sobie ze mnie jaj...
Ja już bylam blisko płaczu, żeby się ze mnie nie śmiała (bo jeszcze się przy tym tak uśmiechała) i nie robiła mi
żadnych głupich nadziei. A może ona się ze mnie nabijała ? No i dopiero jak 4 razy mi to powtórzyła to powoli zaczynało
mi coś w głowie świtać... no i naprawdę wygraliśmy z Fuksem te zawody. Tzn. ja jestem zdania, że to Fuks wygrał te
zawody. Był to nasz pierwszy wspólny start i jestem z niego naprawdę, naprawdę, naprawdę zadowolona. Był po prostu
świetny! Lepiej tego zrobić nie mógł ja - owszem, ale to już kwestia dopracowania różnych rzeczy. Takie zawody to
naprawdę dobra motywacja do pracy na maneżu nad dosiadem hehe.
Tak więc za pierwszy przejazd mieliśmy 73,15% a za drugi 72,11%. W głowie pęta mi się tylko jedna, bardzo śmieszna
myśl. Jak można wygrać zawody przejazdem z zagalopowaniem ze złej nogi ?!
Tak więc moje drugie w życiu zawody ujeżdzeniowe zakończyły się prawdziwym sukcesem. Tak samo jak i drugie w życiu
zawody Fuksa a tym samym pierwsze nasze wspolne zawody albo jest to symboliczna zapowiedź samych porażek w naszym
zespole, albo wręcz przeciwnie... dowiemy się tego dopiero na następnych zawodach hehe. W każdym razie fajnie by
było jeszcze się podszkolić i następnym razem zdobyć znów pierwsze miejsca ale zbyt zachłanni nie możemy być, co
nie ?? w każdym razie byle by była świetna zabawa, dobra pogoda i doba organizacja zawodników i zawodów- a to już
jest klucz do udanych zawodów, z których jest dużo radości, czy wygrane, czy nie, miło spędzone- to jest to hehe.
A to wszystko przez to, że śmiałam się przez całe przygotowania do zawodów, że Zawodnik to jest taki ktoś kto Zawodzi
na Zawodach hehe i dlatego my jesteśmy tacy Zawodnicy hehe. No, ale w tym przypadku się do zawodników coś nie
zaliczamy, bo nie dosyć, ze nie zawodziliśmy to jeszcze pozbieraliśmy jako Stajnia Trot wszystkie najlepsze miejsca
hihi. Ja sama na Fuksie zajęłam 1 i 2 miejsce hehe.
W każdym razie ogromne podziękowania dla Tomka, który był naszym luzakiem i odkryliśmy również historię słowa - Luzak.
To jest taki ktoś który na zawodach bez wzgledu na wszystko musi zachować luz hehe.
[Komentarz Tomka_J: no fakt, naprawdę trzeba wytężać wszystkie siły i mieć żelazną dyscyplinę by zachować luz
w sytuacji, gdy ma się w ręku uwiąz z miotającym się Meteorem, a zaczyna dawać znać o sobie wcześniej wypite piwko... ) ]
***
Pumcia: Klementyna była nieprawdopodobna na zawodach ! 12-letnia klacz, którą półtora roku temu odciągnęliśmy
od pracy w bryczce ! Przez półtora roku poczyniła takie postępy, że to wręcz nie do uwierzenia. Z konia który: (1) nie
podawał nóg WCALE, a próby groziły śmiercią tak waliła wszystkim co sie dało; (2) siodłanie było z wierzganiem
i gryzieniem; (3) wsiadanie było z waleniem z zadu - zrobił się prawdziwy koń ujeżdżeniowy. Teraz nóżki podaje jak złoto,
na siodłanie nie reaguje, czasem sie powierci przy wsiadaniu. Jazda na początku była trudna ale z zatrzymaniem zero
problemów Mówiło sie koniowi "prrr", a ona z pełnego galopu robiła stój.... Baliśmy się trochę jak wypadnie na zawodach,
bo lubi sie grzać na widok innych koni i bywa podenerwowana w ich obecności. A tymczasem sprawiła nam przemiłą
niespodziankę. Była dzielna, spokojna i ładnie się pokazała !
Meteor - jak to Meteor... Wszystko było cacy póki byliśmy na rozprężalni z innymi konikami, a jak wyjechaliśmy poza
to się zaczęły różne sztuczki. Ale przetrwaliśmy i przejazd był o NIEBOSKŁON lepszy niż na zawodach w Panewnikach.
Bardzo jestem z niego dumna ! Najwieksze podziękowania należą sie Tomkowi bo on zajmował się Meteorem po moich
przejazdach - ja rozprężałam wtedy Klaudię i Sonię. Tomek spisał się na MEDAL.
Dziewczyny pojechały bardzo ładnie - spokojnie, płynnie bardzo jestem z nich zadowolona. A po zawodach pojechałyśmy
sobie z Sonią w teren (Klema pojechała już do domu a my czekałyśmy na powrót bukmanki). Pojezdziłysmy sobie w okolicach
stajni, a nasze Chłopaki dały nam popis niespożytej energii. Jechały tak jakby dopiero ze stajni wyszły. Rozumiem
więc co to są problemy z nadkondycją ! My też zachodzimy w głowę co tu wymyśleć jak te dwa małpiszony po 4 h na nogach
na zawodach mają jeszcze tyle siły na latanie po lesie ! A Sonia mówi, że Fuksa to chyba na wyścigi trzeba posłać,
tak jej dziś dał popalić w terenie.