9 marca udaliśmy się do wsi Dąbrowica obejrzeć potencjalny nabytek Kasi - gniadą klacz Belin rasy sp. Oto i ona -
volia !
Belin we własnej, czterokopytnej osobie
Klacz Wraz z dwuletnią córką należą do znajomego Kasi, Michała i obecnie stoją w jego rodzinnym, dużym i wzorowo
prowadzonym gospodarstwie. Konie są gniade, ładnie zbudowane i wyjątkowo miłego i przyjacielskiego uspsobienia. Zadbane,
odkarmione, czyściutkie, już czekały na naszego podekscytowanego Przecinka.
Wiekopomna chwila - perwsze wsiadanie !
Z uwagi na rozliczne obowiązki właściciela konie są rzadko dosiadane, sami byliśmy ciekawi, co potrafią i jak się zachowują
pod siodłem. Belin została zatem krótko, acz treściwie sprawdzona.
Stęp
Klacz z uwagi na oddalenie się od córki była trochę niespokojna, zdecydowanie brakowało jej "rodzinnej atmosfery". Stąd
było trochę rżenia i nerwowego rzucania głową.
Kasia kłusuje
Po rozgrzewce przyszedł czas na wyższe chody. Kasia bardzo chwaliła sobie miękkość w kłusie i galopie. Mimo zdenerwowania
Belin nie czyniła amazonce żadnych "wstrętów" i posłusznie wykonywała pocelenia. KAsia tylko raz musiała zrobić maleńki
unik (czytaj: zalec plackiem na końskiej szyi), gdy znienacka, wściekle i podstępnie rzuciła się na nią gałąź jednego
z drzewek.
Dalej kłusujemy
Mały galopik
Po Kasi zaszczytu wdrapania się na koński grzbiet dostąpiła Sonia, która chwilkę postępowała i pokłusowała.
"Złośnik i Ona" - czyli Sonia i Belin
Ponieważ klacz była wcześniej rzadko używania, nie chcieliśmy jej nazbyt przeciążać. Zatem na tym zakończyliśmy próby pod
jeźdźcem - ku uldze i radości głównej zainteresowanej:
"Co za ulga !..."
Potem jeszcze przyszła pora na próby zginaniowe. Co dalej ? Zobaczymy. O ile będzieto możliwe, koń zostanie przez Kasię
wzięty na krótki okres próbny tak, by można było Belin dokłądnie sprawdzić pod każdym względem. A jeśli przejdzie egzamin
pomyślnie ? Cóż, nic nie powiem, żeby nie zapeszyć !