...a zaraz potemwpadła nam w oko Omega. Oczywiście zaraz ukonstytuowała się Loża Szyderców, w gronie której miło i wesoło
spędziło się czas.
Niestety Nonię i mnie czekały obowiązki nadwornych reporterów, czemu mimo niesprzyjających okoliczności staraliśmy się
sprostać z całych sił.
Zawody - cóż, myślę, że zarówno organizatorzy jak i niektórzy zawodnicy mogli się bardziej postarać. Zwłaszcza
organizatorzy, bo tu braków było sporo. Zawody były nie rozreklamowane, więc publiczności było jak na lekarstwo.
Zawody były spore, trzydniowe (my byliśmy w sobotę), ale próby dowiedzenia się przed imprezą jakie konkursy i w jakich
godzinach będą rozgrywane był skazane na niepowodzenie. Programu imprezy nie było w internecie. W trakcie konkurencji
ani sędziowie, ani obsługa techniczna w budce nie raczyli informować dość nielicznych widzów o tym kto, co i na jakim koniu
będzie jechał, co było rzeczą nieprofesjonalną i generalnie zlekceważeniem widzów - tak, jakby byli oni zbędnym dodatkiem
do całej imprezy. Całości dopełniały poupychane po kątach ujeżdżalni i na widowni elementy przeszkód. Organizatorzy mimo
dość pochmurnej pogody nie zdecydowali się też na włączenie świateł, co nastąpiło dopiero ok. godziny 17-tej, a przez co
praktycznie niemożliwe było zrobienie popołudniową porą jakichś w miarę przyzwoitych jakościowo zdjęć. Uważam, że na
imprezie tej rangi takie rzeczy absolutnie miejsca mieć nie powinny.
Jeśli zaś chodzi o zawodników, to żaden chyba nie wykonał poprawnie w 100% programu. Niektóre jazdy były chyba potraktowane
czysto treningowo, co na szczęśćie miało ten pozytywny efekt, że konie były nieco lżej traktowane. Niestety większość
koni była ewidentnie przeganaszowana. Znakomita większość koni była moim zdaniem zbyt mocno trzymana "za ryjek", tj. sprawiała
wrażenie podstawionych, ale de facto było to raczej "złamanie w potylicy" a nie postawa wynikająca z działania zmierzającego do
przemieszczenia ciężaru na zad (zebranie "od pyska", a nie "od tyłka"). Czyli: zdaje się nie było to to, o co m.in. powinno
w ujeżdżeniu chodzić. Rozumiem tu wysokie wymogi stawiane zwierzętom, ale jednocześnie trudno mi się pogodzić z widokiem konia
dosłownie trzymającego szczękę przy szyi...
Oto kilka migawek z zawodów:
Osobiście czekałem przede wszystkim na występy naszej czołowej zawodniczki, pani Żanety Skowrońskiej. Z przyczyn
technicznych ("niedostateczna ilość zasobów sprzętowych") zarejestrowałem niestety tylko jej jazdę na Casale - tym samym,
który - nieskromnie i złośliwie przypomnę - w zeszłym roku został pokonany przez naszego Meteorka na MPA w Zakrzowie.
Pani Żaneta program pojechała ładnie, acz na luzie. Sam koń sprawił miłe wrażenie: pilny, uważny, posłuszny, o dobrym ruchu,
generalnie zaprezentował się bardzo ładnie. Ten koń zresztą sam z siebie robi dobre wrażenie, które psuje tylko bardzo miękka
pęcina (koń momentami wręcz podpierał się na niej).
Kilka fotek z przejazdu:
Przejazd był, jak wspomniałem, dość swobodny - i dobrze, bo pani Żaneta zwykle znana jest (z łagodnie) mówiąc dość twardej ręki. Efektem
ubocznym było jednak momentami dość przeciętne zaangażowanie końskiego tyłka (co nie znaczy, że tak było cały czas i że gdy pysk był w C,
to zad jeszcze w A). Przejazd był ładny, miły dla oka i harmonijny, ale jak na tą klasę jeźdźca i konia było to "niedogadzające mi",
spodziewałem się czegoś ciut lepszego. Ale może to tylko ja jestem malkontentem ?...
Przejazd na Casale i przejazd na With You to były dwa całkowicie różne przejazdy. Przejazd na With You był całkiem inny, mam wrażenie,
że pani Żanecie zdecydowanie bardziej zależało na tym, by pojechać go jak najlepiej (zresztą mogą świadczyć o tym: jej reakcja po przejezie
i dużo pochwał dla konia). Koń był mocno trzymany, wg mnie zdecydowanie mocniej niż Casale. Przejazd, choć poprawnie wykonany, miał też
swoje potknięcia - dosłownie, bo mam tu na myśli np. dwukrotne gwałtowne zmiany tempa wykonane tak, że sprawiały na mnie wręcz wrażenie
potknięć właśnie. Jednak jak zauważyła potem Nonia: "Dla With You - - był to pierwszy start poza MPMK, a po sprzedaży Goldamosa bedzie ona
(obok Largosa) podstawowym koniem pani Żanety. Jej żywiołowa reakcja po przejeździe wg. relacji luzaczki byłą rownież pochwałą za skupienie -
podczas przejazdu obok hali jeździł jakiś ciężki sprzęt, którego młody koń miał prawo się przestraszyć. Jak mieli okazję obserwować widzowie,
nawet starsze konie (Largos, Lelek) nie pozostały obojętne na przebiegające po widowni dzieci czy gryzące sie pieski."
Po zawodach Zgromadzenie Ogólne Stajenkowiczów orzekło, że głównym wnioskiem płynącym z imprezy jest pilna potrzeba jak
najszybszego spotkania się ponownie i w szerszym gronie.
A humory dopisały do tego stopnia, że nawet Sonia zawarła rozejm z Alyenem i to było największe wydarzenie, faktycznie
na miarę iście ogólnopolską ! :D