W dniach 9-10 maja w2009 w zakrzowskiej "Lewadzie" odbył się ujeżdżeniowe zawody regionalne połączone z Mistrzostwami
Opolszczyzny i eliminacjami Mistrzostw Polski Młodych Koni. W zawodach wzięły udział: Soniq na swym wiernym Meteorze
i Viki na Drace. My - ja i Gosia - występowaliśmy w roli luzaków, kierowców, fotoreporterów, trenerów, kamerzystów
itd. itp. ...
Wyjazd rozpoczął się w nieco napiętej atmosferze - moja praca wymusiła na naszej ekipie wyjazd nie spokojnie w piątek,
lecz "na szybkensa", w sobotę rano, zaraz po mojej piątej z rzędu nocnej zmianie (czytaj: padałem na pysk).
W dodatku dzień wcześniej przypadkiem okazało się, że konkurs, w którym po 15-tej miały startować dziewczyny, z powodu
dużej liczby zawodników został przesunięty na 11-tą (tu przytyk w stronę organizatorów - nie było to nigdzie ogłoszone,
a gdyby nie przypadkowy telefon Gosi, po prostu nie wzięlibyśmy udziału w sobotnim konkursie i cały wyjazd byłby
stratą czasu i pieniędzy - słowem "psu na budę"). W tej sytuacji wszystko musiało się odbyć w pośpiechu, ściśle według
harmonogramu i wznoszonymi ku niebu modłami, by nic tego harmonogramu nie zakłóciło. Tymczasem okazało się, że jeszcze
conieco trzeba przy "niektórych" koniach porobić...
Na szczęście jakimś cudem udało się wszystko ogarnąć. Po w sumie całkiem sprawnym załadunku koni ruszyliśmy w drogę.
Odetchnąwszy z ulgą nabraliśmy wszyscy humorów, w czym bardzo pomogła nam Klaudia, która dopiero w samochodzie zdała
sobie sprawę, że są to oficjalne zawody PZJ-owskie, w których jej celem jest zdobycie 2 brakujących 55-procentowych
przejazdów do uzyskania 3 klasy sportowej...
Podróż minęła bez zakłóceń,
choć holowanie naszej szerokiej bukmanki wąskimi, krętymi i momentami mocno dziurawymi dróżkami przez Cisek podnosiła
mi nieco adrenalinę. Oczywiście nie obyło się bez wspominania wyjazdu sprzed 2 lat do Zakrzowa na MPA rozwalającą się,
pożyczoną bukmanką z - jak się okazało - dziurawymi ścianami i przepuszczającymi powietrze kołami, dopompowywanymi
do 10 kilometrów...
Na miejscu konie od razu trafiły do swoich boksów, a my zostaliśmy zakwaterowani w "klimatycznym" zakrzowskim pałacyku,
dzięki czemu mogliśmy z okna obserwować wszystkie przejazdy. Czasu mieliśmy niezbyt dużo, więc panie od razu wzięły się
do zabiegów pielęgnacyjnych. Przy okazji nasze rozbawienie wzbudził koń o wdzięcznym imieniu Nemo. No bo wyobraźcie
sobie: wchodzi ktoś do stajni i głośno pyta: "Gdzie jest Nemo ?..."
Team "Trot" Sączów w pełnej krasie
Po zakończeniu przygotowań lubiący "świrować" Meteor został wzięty na dłuuugą lonżę w celu "spuszczenia pary" i tym
samym zapewnienia Soni względnie spokojnego przejazdu. W pięknym słońcu, tumanach kurzu i na tle malowniczego rzepakowego
wzgórza Sonia przeganiała swego rumaka i pod koniec nie było nie wiadomo, kto więcej tej pary spuścił: on, czy ona...
Lonżowanko
W międzyczasie na place treningowe dojechała Klaudia i obie panie zaczęły normalną rozgrzewkę w siodle. Oba konie chodziły
całkiem ładnie, Gosia na bieżąco korygowała pomniejsze niedociągnięcia.
Rozgrzewa się Klaudia
Czas naglił. Dziewczyny udały się na polankę przed czworobokiem, ja - na stanowisko operatorskie. W oczekiwaniu na
start w konkursie P-1 mogliśmy obejrzeć parę głównych konkurentek
czyli Andżelikę
na Melodii.
Konkurencja nie śpi...
W chwilę potem rozpoczęła swój przejazd Sonia. Meteor po lonży i rozgrzewcebył zmęczony, więc w trakcie przejazdu nie
"świrował" co najwyżej sobie zarżał. Na początku tylko potknął się, co oczywiście wpłynęło nieco na ocenę. Jednak noty
był wysokie, zwykle 6 i 7, a trafiła się nawet 8-ka za ładny stęp swobodny. Koń "szedł swoje" ani nie brykając, ani nie
zasypiając. Jedynym większym błędem, bezlitośnie wychwyconym przez sędziów, była niedokładnie zakończona serpentyna
(zamiast łukiem zakończyła się wyjechaniem ostatniego narożnika). Także niektóre elementy wykonane były minimalnie
za późno, lecz to nie miało to aż tak wielkiego wpływu na ocenę końcową. Wynik 61,153% był wynikiem bardzo dobrym,
wszyscy trzej sędziowie (Ewa Hordyńska, Marek Ruda i Łukasz Wituchowski) byli w swych ocenach bardzo zgodni.
Ten wynik summa summarum oznaczał 6 miejsce w stawce 14 zawodników.
Sonia i Meteor - tuż przed dzwonkiem
Klaudii poszło jeszcze lepiej - dobry technicznie, spokojny i nieco żwawszy, niż zazwyczaj przejazd Draki dał miejsce
5 z wynikiem 61,738%. A mogło być i lepiej - tu niestety dała znać o sobie rozbieżność w poszczególnych ocench
cząstkowych. Noty sędziów wahały się od 64% do 58% - trudno zrozumieć, 6% rozpiętości to bardzo duża dysproporcja.
Gdyby nie ta jedna wyraźnie niższa nota, pewnie wynik oscylowałby gdzieś w okolicy 63%, a z 5 miejsca zrobiłoby się
4-te. Ale nie ma co "gdybać" - występy Soni i Klaudii były bardzo udane i wysoko ocenione, a Klaudia zdobyła pierwsze
brakujące "oczko" do 3 klasy. Pierwszy dzień zakończyliśmy "z tarczą", więc popołudnie i wieczór upłynęły w dobrych
humorach. Szkoda tylko, że zajęty kamerowaniem nie byłem w stanie zrobić zdjęć ze stricte samych przejazdów Soni
i Klaudii...
Urok damskiego siodła
Impreza trwała dalej i trzeba powiedzieć, że z dużym rozmachem. Żaneta Skowrońska prezentowała kolejne młode konie,
pojechała świetnego küra, odbyły się też zawody w damskim siodle (i to w międzynarodowej obsadzie !). Imponujący pokaz
dała kędzierzyńska Młodzieżowa Orkiestra Dęta Zespołu Szkół Żeglugi Sródlądowej, nie tylko grając, ale i wykonując
równocześnie niezwykłą choreografię pod melodie od "When The Saints Go Marching In" przez "Rock Around the Clock" aż
po "Titanica" (ciekawe, co by na to powiedziała Celine Dion
). Potem jeszcze
były występy muzyczno-piosenkarskie zespołu smyczkowego i ognisko z darmowym piwem, które zakończyło się zbiorowym
śpiewaniem karaoke. Najbardziej w tym ostatnim urzekł nas występ samego Andrzeja Sałackiego, ktróy niewątpliwie ma
głos donośny !
Atrakcje te dziewczyny zaliczyły osobiście, a ja - pośrednio,
usiłując odespać wcześniejsze zarwane nocki...
Przejazd Żanety Skowrońskiej
Biorąc pod uwagę, że sobotnie starty odbył się w pewnym pośpiechu i "z marszu", po niedzieli spodziewałem się bardziej
wyluzowanicy koni i amazonek, a tym samym lepszych występów. Niestety los okazał się bardzo przewrotny i ten dzień
zakończyliśmy niestety raczej "na tarczy". Pierwszy omen pojawił się już z samego rana - przy pleceniu koreczków u Meteora
wyszło ich... nomen-omen 13 !
Sonia postanowiła nie rozgrzewać Meteora za bardzo i to niestety okazało się błędem. Na
niezbyt intensywnej rozgrzewce dziewczyny dla rozluźnienia skoczyły sobie też po przeszkódce i później Meteor przypomniał
sobie chyba, że bieganie z człowiekiem na grzbiecie to nie tylko ujeżdżenie... W każdym razie podczas rozgrzewki konie
chodziły jeszcze ładniej, niż poprzedniego dnia, wszystko się pięknie udawało - i to uśpiło czujność nas wszystkich...
Skacze Klaudia
Pierwszy przejazd w programie P-4 należał do Soni. Meteor po wjeździe na czworobok spiął się i ruszył galopem, więc Sonia
przegoniła go trochę jeszcze przed dzwonkiem. Koń nie brykał, natomiast rżał i szedł mocno podstawiony. Zbierał energię...
Już po wjeździe do ukłonu widać było, że końnagle się czymś "nakręcił" i że napięcie narasta jak u Hitchcocka. Po ukłonie
Meteor zrobił półpiruet o 180 stopni, ale Soni udało się go sprowadzić na właściwe tory.
Zaczynamy "świrki"...
Jakoś dalej poszło i choć było wiadomo, że koń idzie spięty, więc noty będą niskie, jednak nikt się chyba nie spodziewał
tego, co miało nastąpić za chwilę. Póki co Moeteor kłusował nieco nerwowo, kłus pośredni zrobił niemal w trawersie,
ustępowanie od łydki odbyło się z oporami i pod koniec z wyprzedzaniem zadem.
Jeszcze jedziemy...
Potem było "wzorcowe" zagalopowanie w C tuż przy stanowisku sędziego głównego, koło kończące się w tymże C i... Koń
podstawił się pięknie i jak nie wystrzeli z tyłka ! Podrzuciwszy amazonkę raz nie poprzestał na tym i poprawił po raz
drugi z takim impetem, że ta poleciała w powietrze jak z procy i pięknym saltem przez głowę wylądowała na ziemi. Tak to
wyglądało:
http://www.youtube.com/watch?v=HxwIn4b6zKU&feature=channel_page
Oczywiście wszystko odbyło się niemal przed samymi nosami sędziów. Szczęściem Soniq po salcie wylądował na nogi (a ruch
zakończył się idealnie w C
) i nie puszczając wodzy, a i koń nagle zrobił się
spokojniutki i milusi. Sonia dzielnie zachowując zimną krew ukłoniła się grzecznie sędziom i niestety musiała zejść
z czworoboku. Przejazd zakończył się eliminacją.
Trzeba tu niestety powiedzieć o jednym z czynników, który wpłynął na harce Meteora. I choć absolutnie nie był to jedyny
powód jego nerwowych bryków, to jednak bez wątpienia był to przysłowiowy "gwóźdź do trumny", który stanowił swoisty
"zapalnik" zdarzenia. Była to ludzka głupota - czyli zachowanie pani fotoreporter, która wynajęta przez "Lewadę" robiła
zdjęcia podczas zawodów. Nie wiem, kto to był, ale moim zdaniem w przyszłości organizatorzy powinni nawiązać współpracę
z kimś innym, zdecydowanie bardziej odpowiedzialnym. Pani ta zresztą "zasłużyła się" wszystkim niejednokrotnie.
Zamiast stanąć w pewnej odległości od czworoboku, stała tuż przy nim, przysłonięta przez drzewa i krzewy i stamtąd
wychylała długą "lufę" swego aparatu, płosząc konie. To jeszcze byłoby pół biedy, takie rzeczy się zdarzają. Jednak
z rozmowy, jaka tuż po wypadku Soni odbyła się w naszej obecności wynikało, że sędziowie przez 2 dni wielokrotnie prosili
ową panią o zaprzestanie swoich dziwacznych praktyk. Podziwiam wielki spokój sędziego głównego, który miał siłę tłumaczyć
uprzejmie tej kobiecie po raz n-ty niestosowność jej zachowania. Najgorsze odczucia podczas tej rozmowy wzbudziła we mnie
arogancja pani fotoreoprter: wezwana przez sędziów i proszona o odsunięcie się z ironicznym uśmieszkiem odpowiadała
bezczelnie w stylu: "ja te zdjęcia robię dla was". Miałem nieodparte wrażenie, że absolutnie do niej nie dociera,
że może stanowić zagrożenie dla zdrowia zawodników. Może w tej sytuacji do akcji powinny wkroczyć służby porządkowe
i wyprosić kobietę z terenu ośrodka ?... W każdym razie owej pani z całego serca życzę upadku z konia, spłoszonego czyimś
aparatem - może jak sobie zrobi krzywdę, to jej w końcu da coś do myślenia.
Z uwagi na opisaną sytuację sędziowie zgodzili się na powtórzenie przez Sonię przejazdu, jednak do tego nie doszło
z powodu napiętego harmonogramu imprezy (brak czasu). W sumie może to i dobrze, bo Meteor stale był poirytowany, co było
widać nawet dużo później, podczas wyjazdu do dekoracji...
Startuje Klaudia
Zaraz po Soni startowała Klaudia. Jednak po niedawnych "aferacjach" i ona, i jej Draka były spięte, co przełożyło się
na całokształy: usztywnienie, nerwowość, a także niestety jedną pomyłkę w przejeździe. Wynik to "tylko" 55,861% i 8
miejsce - ewidentnie poniżej oczekiwań nas wszystkich i dla Klaudii rozczarowanie. Jednak nie ma tego złego, co by na
dobre nie wyszło: był to wynik dający jej upragnione, czwarte i tym samym ostatnie "oczko" do 3 klasy sportowej.
Gratulujemy !
Przejazd Klaudii
Na koniec była dekoracja z udziałem wszystkich koni, także Meteor otrzymał pamiątkową flotkę - zapewne za wrażenia
artystyczne i sprawność gimnastyczną
, szybkie pakowanie oraz szczęśliwy
powrót do domu. Z imprezy trzeba wspomnieć także takie radosne sytuacje, jak rozpaczliwe szukanie wszędzie przez
dziewczyny... gumek
, z których wiele okazało się niestety... pękniętych
oraz wizytę podejrzanego osobnika pod prysznicami podczas kąpieli Soni
(z dywagacjami, czy w ustach tejże słowo "podejrzany" to przymiotnik, czy raczej jednak imiesłów...
)
Flotka - w uznaniu za choreografię przejazdu
Zawody "odbębnione", plan wykonany, Klaudia stała się "pełnowymiarową" zawodniczką. Z całego wyjazdu
mamy wiele cennych wniosków na przyszłość, a co nas nie zabije, to nas wzmocni. JEST DOBRZE, A CO, ŻE NIBY NIE ?!?!