28 kwietnia poproszona przez Magdę Madej Gosia odwiedziła "Krajkę" i przeprowadziła małe konsultacje ujeżdżeniowe dla
trzech "krajkowych" koni i ich jeźdźców. Konsultacje rozpoczęły się w godzinach popoołudniowych i trwały aż do
późnego wieczoru. Nic dziwnego, bowiem w każdym przypadku trening w dużej części był indywidualny, a ocena par -
dogłębna.Gosia wróciła ze spotkania zadowolona, bardzo zadowolona z jeźdźców zarówno pod względem ich wyszkolenia,
jak też podejścia do koni i dłuuugo opowiadała o przebiegu spotkania.
Konie, jak wspomniałem, były trzy. Pierwszym była Flora - wierzchowiec bardzo pozytywnie nastawiony do ludzi i pracy.
Jego problemem był brak dobrego zrównoważenia w galopie i wynikające stąd problemy z zagalopowaniem (zwłaszcza
na prawo jako na "trudną" dla Flory stronę). Ten problem powinny rozwiązać ćwiczenia ustępowania od łydki
i praca na lonży. Udało się niejako przy tej okazji przećwiczyć lotne zmiany nogi - choć nieco mimowolnie, klacz
przy tym zmieniała najpierw przód, a następnie zad.
Wspólnie właścicielem
Flory, Grzesiem, postanowiono też zastosować ćwiczenia, polegające na ustawieniu na przekątnej niedużej
stacjonatki lub krzyżaka i zmienianiu nogi w galopie na takiej małej przeszkodzie.
Generalnie na Florze należy bardzo mało galopować na lewo - tylko tyle żeby było jakieś treningowe minimum
i urozmaicenie, natomiast trzeba skupić się na większych odcinkach galopu na prawo. Przy okazji każdego galopu
trzeba też powalczyć o utrzymanie tempa, czyli (jak to zwykle bywa z mało wyszkolonymi i gnającymi naprzód końmi)
starać się ją trochę zwolnić. Galop bowiem, o czym zawsze trzeba pamiętać, to nie szybkie bieganie. Galop to tylko
określona kolejność stawiania przez konia nóg. Z kolei dla odmiany w kłusie warto ćwiczyć wydłużenia.
Drugim koniem była Kinga. Był to mocno nieufny i przez to oporny koń, do którego jeszcze długo trzeba będzie mieć
bardzo dużo cierpliwości i wyczucia. Biorąc pod uwagę cechy charakteru konia (czy to wrodzone, czy też uprzednio
nabyte) trzeba starannie i z pełną świadomością używać pomocy, nie można w tym szczególnym przypadku stosować ich
bezrefleksyjnie. Na szczęście jej amazonka, Krysia, wydaje się być wymarzonym jeźdźcem w tym przypadku, bo ma
i zalecaną cierpliwość, i dobre rozumienie pomocy. W ocenie Gosi pozyskanie zaufania Kingi da Krysi na chwilę
obecną dobrego konia ujeżdżeniowego klasy P na pograniczu z klasą N. Dlatego należy robić z klaczą wszystkie
cwiczenia klasy P, lecz pamiętać przy tym, by robić je z z dużym wyczuciem. O tym, jak jest ono ważne, niech
świadczy fakt, że Gosi udało się Kingę "zmiękczyć", ustawić i jednocześnie zachować rozluźnienie w kłusie
i galopie.
Największym wyzwaniem dla Gosi była Anke, ładna fryzyjka. Jak napisała Magda: Anke "jest baaardzo inteligentna,
ale jej zdaniem nie została stworzona po to, żeby tą inteligencję wykorzystywać do nauki jakichś nudów na maneżu."
Cóż, często patrząc na piękne, ujmujące swą uroda rumaki zapomina się, że
wbrew szlachetnemu wyglądowi jednak są to konie mające nieco cech koni prymitywnych. Do takich cech zalicza się
niestety pewna charakterystyczna upartość i niezbyt wielka chęc do współpracy. Dużo pracy jest potrzebne z tym
koniem i niestety biorąc pod uwagę totalne ignorowanie sygnałów jeźdźca oraz kiełzna tu niestety należałoby
zacząć od zmiany wędzidła na mocniejsze oraz od intensywnych ćwiczeń na posłuszeństwo. Dopiero po osiągnięciu
efektu w postaci pełnej kontroli nad koniem można myśleć o stopniowym wyczulaniu klaczy na pomoce i ewentualnym
powrocie w stronę delikatności. Gosia generalnie oceniła klacz jako bardzo podobną z zachowania do naszej Belin
w początkach swej edukacji. Podobieństwo to jest tym większe, że także Anke mimo 7 lat ma dość krótki staż pod
siodłem i tak naprawdę dopiero w tym zdecydowanie dorosłym wieku zaczyna prawdziwą edukację konia wierzchowego.
Mimo tych trudności Gosi udało się wyegzekwować od konia ustępowania od łydki (zwłaszcza od bardzo problematycznej
prawej strony). Z kolei Magda napisała nam, że następnego dnia po konsultacjach założyła Anke zwykłe wędzidło i nie
dało to większej różnicy. Zmiany sił koń nie skojarzył z pomocami, wędzidło zostało więc zamienione na wielokrążek,
i wówczas było np. znacznie łatwiej utrzymać ją na kole. Ale ta zmiana się nie odbyła bezboleśnie - zbuntowany koń
najpierw musiał długą, dziką galopadą wyrazić swoje niezadowolenie z niej. Jednak gdy już pogodziła się z czymś
nowym w pysku, znacznie łatwiej było uzyskać od niej zmiany tempa w poszczególnych chodach, a i ustępowania od
łydki zaczęły wychodzić dużo lepiej.
Trening chyba dał coś pozytywnego kursantom, bo ponoc coś przebąkiwali na temat ewentualnego kolejnego spotkania.
Z kolei Magda nabrała ochotę na porządny trening skokowy na Aramisie. Aramis jest chętny i skoczny, ale mało
"naskakany" i taki trening przy da mu się. Tu jednak najprawdopodobniej pałeczkę przejmie nasza Kasia - skoki
to dziedzina, w której Kasia jest zdecydowanie fachowcem. Wychowana na ujeżdżeniu Gosia - jak sama ocenia -
ma bowiem ujeżdżeniowe nawyki, których trudno się jej pozbyć i przez to np. konie są podczas skoków za nisko
ustawione. Być może do spotkania Kasi z Magdą dojdzie w połowie maja - a reportaż z tego spotkania oczywiście
znajdzie się na naszej stronce.