W miniony weekend, 11 i 12 września w gliwickim TUR-ze odbyły się po raz kolejny w tym roku zawody regionalne. "Regionalki"
miały być dla Soni pierwszą szansą na zdobycie na Meteorze paru 60-procentowych wyników w klasie P, dzięki którym ma
stać się posiadaczką II klasy sportowej. Zawody miały być dwudniowe, a że wg PZJ-u koń dziennie może startować najwyżej
dwa razy, więc by zwiększyć szanse Soni na sukces, zdecydowaliśmy się "udostępnić jej" także Fuksa. Osiem startów dawało
w ciągu dwóch dni realną szansę na sukces - zwłaszcza, że kilka poprzedzających zawody treningów pod okiem Gosi było
naprawdę bardzo udanych.
Niestety tegoroczna iście angielska aura spowodowała, że zawody, pierwotnie zaplanowane na 4 i 5 września, musiały z uwagi
na stan podłoża zostać przesunięte o tydzień (czyli: na ostatni weekend), w którym w sobotę w "Omedze" miał miejsce ślub.
Sonia nijak nie mogła więc wziąć udziału w całej imprezie, a jedynie w konkursach niedzielnych. Okazało się za to, że TUR
organizuje też przy okazji "amatorki", które stały się okazją dla Kasi i Beli do poddania się ocenie sędziowskiej - ot, tak,
dla własnej satysfakcji.
Sędziami zawodów były Zuzanna Stajno i Dorota Gremaud, a i większość zawodników stanowiły ekipy w takich okolicznościach
zazwyczaj spotykane, by wręcz nie rzec: "tradycyjne". Miło było spotkać się więc z Agnieszkami: Giełdą i Helbik oraz Martą
Sikorską z "Arabki", czy Dagmarą i jej Jantarem.
Całość stawki dopełniali zawodnicy z
Gliwic.
Konkursy stanowiły prawdziwy przekrój przez programy PZJ-u. Z jednej strony było L-10R, z drugiej - CC-2, pokazane przez
pana Antoniego Potockiego. Większość programów jednak była programami klasy lekkiej i pośredniej. Z uwagi - niestety -
na małą ilość zawodników większość konkursów (choć nie wszystkie) odbywała się w skromnych, jedno- i dwuosobowych
stawkach.
W sobotę zawody regionalne rozpoczęły się o 15:00, jednak my z uwagi na start tylko Kasi w przewidzianych na późniejszą
porę "amatorkach" zjawiliśmy się dopiero o 17-tej. Jako, że równolegle na terenie MOSIR-u odbywała się impreza plenerowa
dla gliwiczan, było muzycznie, nieco hałaśliwie, a liczne dmuchane zjeżdżalnie i inne atrakcje troszkę zaniepokoiły Belin.
Na szczęście koń szybko się uspokoił i zajął ćwiczeniami na rozgrzewce. W tym czasie trwały jeszcze "regionalki" i widać
było niestety, jak bardzo podmokłe i grząskie (mimo drenażu) jest podłoże. Choć trzeba przyznać, że organizatorzy zrobili,
co tylko mogli, by wszystko było jak najlepiej. Koniom chodziło się ciężko, ale bez ślizgania się, a sam plac był starannie
wyrównany.
Pierwszy konkurs Kasi, L-4, rozpoczął się już w szarówce zmierzchu. Tu niestety okazało się, że o tej porze roku taka późna
pora rozgrywania zawodów nieco mija się z celem. Widzialność konia i jeźdźca ze stanowisk sędziowskich była raczej słaba.
Na szczęście nie tak słaba, by przeszkodziło to sędziom oceniać przejazdy.
Kasia na Beli pojechała bardzo ładny przejazd. Protokół sędziowski składał się praktycznie z niemal samych 6-tek. "Piątki"
trafiły się jedynie za koła 20-metrowe (a wydawałoby się, że to taka łatwa figura !)
i za pierwsze, zbyt mało zaznaczone żucie z ręki. Uwagi w zasadzie dotyczyły tylko pewnej typowej dla Belin gwałtowności
zagalopowań, połączonych z zadarciem gowy (Bela tradycyjnie jest podczas zagalopowania lekko spięta), a uwagi do dokładności
rysunku były wręcz "szczątkowe". Wynikiem 58,863% Kasia zajęła miejsce drugie (na 7 przejazdów) po Marcie Sikorskiej na
Blejdi (61,591%), a nieznacznie wyprzedzając trzecią Olę Adamczyk na Drim (58,636%), z którą wygrała zdaje się właśnie
dokładnością rysunku.
Kwadrans potem rozpoczął się drugi konkurs Kasi: P-1. I ku naszemu wielkiemu zadowoleniu poszło naszej parze jeszcze lepiej,
niż w L-ce !
Protokół był bliźniaczo podobny do L-kowego: większość ocen stanowiły
6-ki, a 5-ka trafiłą się tylko za ruszenie na początku programu (miało być zakłusowanie, a wyszło ruszenie przez stęp).
Za to 20-metrowe pół koła stępem swobodnym zostało ocenione na 7-kę, w dodatku był to element liczony "razy dwa" ! Oczywiście
nie obyło się też bez uwag na temat gwałtowności zagalopowań...
Przejazd został oceniony na 60,435%, co cieszy tym bardziej, że sędziny nie stosowały dla amatorów taryfy ulgowej, a kryteria
oceniania były takie same, jak dla "Zawodowców". Oznaczało to znów drugie miejsce (na 4 starty) po Marcie Sikorskiej na
Blejdi (61,305%) i przed Olą Adamczyk na Drim (59,131%).
Ten drugi konkurs odbywał się już w całkowitych, iście egipskich ciemnościach, miejscowo tylko rozjaśnianych trzema niezbyt
silnymi lampami. Zakończyła się też impreza plenerowa, ostatni ludzie wracali do swoich aut ścieżką tuż przy czworoboku.
Stojąc z kamerą blisko litery C i usiłując rozpoznać w wizjerze sylwetkę Kasi w czarnym fraku na ciemnym koniu na tle
mrocznego krajobrazu, usłyszałem w pewnej chwili pytanie zadane półgłosem przez jedną z sędzin: "Tomek... Czy ty coś
widzisz ?..." Obśmiałem się z tego w duchu, bo cóż mogłem odpowiedzieć ? Chyba tylko za Jerzym Sturhem alias Maksiem
Paradyzem z "Seksmisji": "Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę !" Jednak od śmiechu nie zdołałem się już powstrzymać
słysząc za plecami głosik przechodzącej z rodzicami małej, może 4-letniej dziewczynki, która spojrzawszy na Kasię i Belin
zawołała: "Tatusiu ! Ten konik zapomniał iśc do domu !"
W takich samych ciemnościach odbyła się też dekoracja. Tym razem spiker rozbawił równo wszystkich, polecając zawodnikom
ustawić się do niej na środku czworoboku - czyli w miejscu, gdzie - parafrazując pewną reklamę - czerń stawała się jeszcze
czarniejsza. Po "oflotkowaniu" zawodników i rundzie honorowej nastąpił grupowy powrót zawodników, trenerów i luzaków do auta.
Jako, że odbywał się w totalnych ciemnościach i po drodze wysypanej gruzem, kamieniami iraz kawąłkami kostki brukowej,
okazał się ów powrót sportem najbardziej ekstremalnym !
Pakowanie sprzętu do auta odbyło się przy świetle komórki, która ledwo rozświetlając okolice nie zdołała rozjaśnić
naszych obaw, czy aby na pewno wszystko zostało zabrane i czy niczego w tym mroku nie zostawiliśmy. Bela za to weszła
do przyczepy "od strzału", najwyraźniej uważając, że im szybciej znajdzie się w domu, tym lepiej.
C.d.n. ...