"Łowcy 60-tek", czyli zawody regionalne w TUR Gliwice



Od 2 do 4 lipca w Stajni nad Jeziorem w Ośrdoku Wypoczynkowym TUR Czechowice w Gliwicach odbyły się Amatorskie i Regionalne Zawody Ujeżdżeniowe. Na te zawody ostrzyły sobie zęby Pumcia i Viki, które po średnio udanych zawodach w Rybniku czuły wielki apetyt na zdobycie 60-procentowych wyników. Przypomnę, że obie panie mają w tym roku wielką ochotę na osiągnięcie drugiej klasy sportowej. Aby tego dokonać, Gosia w tym roku musiała 5-krotnie przejechać program klasy N na conajmniej 60%, a Klaudia - 6-krotnie program typu P, zaliczając ten sam próg procentowy. Po występach w Rybniku, w których tylko Gosi udało się "upolować" jedną 60-kę, trzeba było się teraz mocno sprężyć.



Z uwagi na względną bliskość ośrodka (circa-about 40 km od Sączowa) zdecydowaliśmy, że codziennie będziemy tam dojeżdżać z naszymi rumakami. Okazało się to jednak dość dużą uciążliwością. Organizatorzy - zapewne biorąc pod uwagę letnie upały - zdecydowali się rozegrać piątkowe konkursy późnym popołudniem, a sobotnie i niedzielne - w godzinach porannych. W efekcie (jak się później okazało) po powrocie w piątek przed godziną 23-cią trzeba było następnego dnia wstać przed 5-tą. Gdy do tego dodać, że wcześniej miałem w pracy nocne zmiany, a w miedzyczasie zmagaliśmy się też z sianokosami, wówczas nie powinno dziwić chroniczne zmęczenie, jakie nam towarzyszyło przez całe zawody. Ale po kolei:...



W ramach zawodów regionalnych rozgrywane było kilka trzydniowych rund (po 1 konkursie każdego dnia):

Runda 1: P10-R, P-1 i P-8
Runda 2: P-1, P-4, P-9
Runda 3: P-2, P-3, P-5
Runda 4: N-1, N-4, N-8
Runda 5: N-6, N-7, N-5
Runda 6: C-3, C-4, C-6



Sędziowały: Ewa Hordyńska i Agnieszka Pyka. Klaudia startowała w konkursach P. Gosia - w N-kach. Oznaczało to, że Gosia ma codziennie miała do wykonania 2 przejazdy. W przypadku Klaudii zaś sytuacja była bardziej skomplikowana. Klaudia jechała bowiem dwa konie: swoją Drakę oraz klacz Korys Milady, należącą do Marioli, znajomej Gosi, w ktorej trening (Koryski, a nie Marioli ) dziewczyny mają pewien swój wkład.



Dzięki temu Klaudia miała większe szanse ugrania swoich 60-tek, jednak wiązało się to dla niej ze sporym wysiłkiem fizycznym. Był to też pewien "wysiłek organizacyjny", gdyż po przywiezieniu naszych koni do TUR-a trzeba było jechać po trzeciego konia. Przez to zresztą nie było mi dane tym razem być świadkiem wszystkich konkursów i porobić z nich wszystkich zdjęć, gdyż jazda po Korys czasem pokrywała się z konkursami Klaudii. Duża liczba programów skutkowała też tym, że dziewczyny mogły łatwo pomylić się podczas przejazdów - opanowanie kilku programów naraz na pamięć jest możliwe, ale o pomyłkę przecież nietrudno. A skoro celem były 60-ki, to trzeba było zrobić wszystko, by tych pomyłek nie było. Czytaliśmy więc (ja i Mariola) obu amazonkom programy, a jakoś tak w moim przypadku jakby kolidowało to z zapędami fotograficznymi ?... Wreszcie perfekcyjna musiała być praca na rozprężalni z końmi - pomiedzy przejazdami Klaudii (Gosi zresztą też) przerwy wynosiły czasem jedynie 20 minut, a i Draka, i Korys musiały być przecież odpowiednio rozgrzane przed przejazdami konkursowymi. Z tego zresztą aspektu zawodów udało się wyjść bardzo ładnie obronną ręką.



Pierwszego dnia, w piątek, starty miały rozpocząć się o 17:00, jednak w ostatniej chwili organizatorzy przesunęli rozpoczęcie zawodów na godzinę 18-tą. Mimo wieczorowej pory w TUR-ze panowała nieziemska duchota, wszystkie posiadane płyny zostały wchłoniete przez nas w mgnieniu oka. Następnego dnia byliśmy przezorniejsi, a nasze zapasy wody mineralnej starczyłyby dla conajmiej kompanii wojska, jednak pierwszy dzień był małą drogą przez mękę. Katuszą dodatkową były roje wyjątkowo upierdliwych końskich much - krwiopijców, które można było wręcz garściami z koni zbierać. Odstraszające preparaty Leovetta pomagały przez jakąś godzinę, po czym owady dokonywały zmasowanego kontrataku.



Zawody rozpoczęły się od konkursu P-10R, w którym jako jedyna brała udział Klaudia. Po dowiezieniu obu moich pań, wyładowaniu Fuksa z Draką i wypakowaniu całego sprzętu w te pędy udałem się po Korys, więc nie było mi niestety dane oglądać przejazdu Klaudii w tym programie. Zdążyłem dosłowne na ostatni wjazd na linię środową i ukłon, ale po kwaśnej minie amazonki widziałem, że nie jest z występu zadowolona. No i faktycznie, sporo brakło do upragnionych 60%. Draka ponoć szła rozkojarzona, nieco niepokorna - typowy syndrom pierwszego dnia zawodów. Miało to odbicie w komentarzach: wjazd wg sędziów był "krzywy, z oporem, na hamulcu", zmiany kierunku "nieco wężykiem", zakłusowania mało płynne. Było kilka uwag do rysunku, który zawsze był przecież mocną stroną Klaudii, w ustępowaniu od łydki zad pozostawał. Oczywiście widać było typowy dla Draki słabszy impuls, zwrócono też Klaudii uwagę na błędy łydki i słabą jazdę "od zadu". Słowem - nieciekawie. Ocena 6,1 przemnożona przez współczynnik 0.95 dawała tylko 57,950%. Brakujące 2% do upragnionej 60-ki to było dość dużo, lecz gorsze było to, że Draka poszła jakby to nie była ona... Krzywa mina Klaudii wydawała się być całkiem uzasadniona, a szanse na drugą klasę sportową nieco jakby zmalały.



Klaudia miała zaledwie jakieś 10 minut, by odreagować niepowodzenie w P-10R. Niedługo potem bowiem ponownie dosiadła Draki, by pojechać P-1 - konkurs z 8 zawodniczkami w stawce, w którym prócz nas, TUR-a i Dramy Zbrosławice po raz pierwszy pojawiła się Ola Rażniewska, przedstawicielka JKS Barda Szwadron Jankowice. Tym razem naszej parze poszło trochę lepiej. Draka chyba zaczęła powoli "przestawiać się" na tryb "zawodowy", a i jej pani bardziej się starała pokazać z jak najlepszej strony. Pierwsze dwie 10-metrowe wolty wprawdzie miały wyraźne błędy rysunku, ale z postępem przejazdu te niedokładności zanikały. Dała się oczywiście dostrzec nie najlepsza dążnośc do ruchu naprzód, będąca swoistą "piętą achillesową" Draki i po prostu jej "cechą osobniczą", którą to cechę zna i bierze pod uwagę Ewa Hordyńska, jednak nie zna jej Agnieszka, rzadko Drakę widująca. Troszkę lepsza była więc ocena całości u Ewy, lecz gorsza u Agnieszki i... skończyło się na średniej końcowej 59,345%. "A szczęście było już tak blisko !..." Małym pocieszeniem było, że w całkiem sporej stawce konkurentek tym wynikiem Klaudia P-1 wygrała (przed reprezentantkami gospodarzy: Dorotą Łyko na Efferra G - 59,130% i Patrycją Pluta na Ramzesie - 58,695%).



Mówi się "trudno", zwłaszcza, że trzeba było skupić się na starcie Gosi, która niedługo potem wystąpiła w programie N-6, którego obsadę stanowiły łacznie 3 zawodniczki. Całe trzydniowe zawody, związany z nimi wysiłek oraz stres związany z chęcią jak najlepszego pokazania się i zdobycia upragnionych "oczek" do 2 klasy sportowej był dla Gosi sporym ciężarem, którego efekty na sobie doświadczył m.in. piszący te słowa Drugim z kolei moim stresem było to, że w roli lektora miałem zadebiutować. Rola ta - biorąc pod uwagę wysokie wymagania amazonki w kwestii jakości czytania (tempo, głośność, wyprzedzenie itd.) - wcale nie wydawała się być łatwą...

Podczas przejazdu Fuks chyba zapatrzył się na Drakę, bo poszedł w podobny sposób: wprawdzie dobrze rozluźniony i przepuszczalny, ale generalnie niezbyt uważny. Rzecz jasna odbiło się to na jakości przejazdu, który choć dobry, zawierał też pewne błędy. Było niepotrzebne przyspieszanie w kłusie, niedokładna łopatka (momentami koń szedł po 4 śladach), mało płynności w przejściu galop-kłus-galop, drobne zakłócenia rytmu, Oceny pozostałych elementów to 6-ki i spora przygarść 7-mek. Wprawdzie oceny obu sędzin wyraźnie się od siebie różniły, jednakże obie oceny cząstkowe był powyżej 60%, w efekcie z wynikiem 62,920% Gosia N-6 wygrała, zdobywając przy okazji swoje 2 "oczko" do 2 klasy sportowej !



Drugą zawodniczką była startująca jako niezrzeszona, a dobrze nam znana Agnieszka Giełda na równie dobrze nam znanym Lukasie, który poczynił wyraźne postępy i całkiem nieźle zaprezentował się w N-6 (61,250%). Trzecie miejsce zajęła Linda Jagiełło na Animuszu (OJK Pegaz Kraków, 59,580%).



Przy tej okazji muszę powiedzieć, że bardzo rozbawił mnie pan, który robił tzw. "konferansjerkę" i komentował całe zawody. To, że z Gosi zrobił Agnieszkę, to zaprawdę mały pikuś. Cudownie natomiast pomylił nazwę naszej stajni ! Stajnia Trot była już nieraz żartem przez Grzesia (Hug0) nazywana "Tort", zaś ubiegłoroczny dostawca pucharków na nasze zawody na Ossach pierwotnie przysłał nam je z nazwą "Trop". Jednakże do głowy by mi nie przyszło, że ktoś może wpaść na pomysł ogłoszenia przez mikrofon, że zawodniczka reprezentuje "Stajnię Trąd" ! Pan jednakże zrehabilitował się w moich oczach, gdyż po przejeździe Gosi pochwalił i docenił moją pracę "pilota", czyli lektora. Mała rzecz, a cieszy !



Wygrana Gosi, a zwłaszcza osiągnięty przez nią wynik troszkę nam humory poprawiły. Nie było jednak czasu na świętowanie sukcesu, gdyż znów po 20-minutowej przerwie Gosia wjechała na czworobok, tym razem do programu N-1, gdzie startowała jako jedyna. Zaczęło się od małego "zgrzytu"- zamiast ruszyć kłusem, Fuksiasty wykonał coś jakby foule galopu, co rzecz jasna zostało dostrzeżone przez obie czujne panie sędziny. Co zabawne: dalej oba protokoły sędziowskie na pierwszej stronie różnią się istotnie w uwagach. Przykładowo: w drugim ruchu (zmiana kierunku kłusem pośrednim z przejściem do zebranego) czytamy kontrastowo: "przyspieszył" i "równy kłus pośredni". Przy innych zaś ruchach tam, gdzie jedna z pań ma uwagi, druga nie dostrzega nic wartego odnotowania (i vice versa). Widać więc wyraźnie, jak mogą różnić się w ujeżdżeniu oceny w zależności od miejsca pracy sędziego i tym samym jak ważne w każdych zawodach jest zapewnienie obsady sędziowskiej w kilku punktach czworoboku. W dalszej jednak części zapanowała już pełna zgoda i choć królują 6-ki, to 7-ki stanowią na oko 30% ogółu ! Oceny ogólne były wysokie (generalnie wobec pary we wszystkich konkursach panowała tu sędziowska zgoda): Jakość chodów i impuls oceniano najczęściej na 6-ki, posłuszeństwo i postawę jeźdźca - zwykle na 7-ki. W N-1 dało to bardzo dobry wynik: 62.500%



Ostatnim tego dnia startem miał być występ Klaudii, tym razem na Korys, w konkursie P-2 z pięcioosobową obsadą. Klaudia jest bardzo zżyta z Draką - i emocjonalnie, i jeżdziecko, jej ambicją też jest jak najlepsze zaprezentowanie i siebie, i Draki właśnie. Na Korys zaś miała raptem kilka jazd treningowych. Wydawało się więc oczywiste, że trudno się spodziewać teraz wyników wyższych od wcześniejszych. Jednak życie potrafi zaskakiwać. Klaudia po dobrych, lecz przecież nie rewelacyjnych przejazdach na Drace zapewne nieco "spuściła parę", a pozbywszy się części stresu rozluźniła się i pojechała wyraźnie lepiej. Oczywiście trochę było uwag do rysunku, czy płynności ruchu, zauważono opóźnione (za literą) zagalopowanie, czy słabe krzyżowanie w ustępowaniu od łydki (przypomnę: Korys nauczyła się go dopiero niedawno podczas treningów z Gosią !), jednakże protokoły były 6-kowe, okraszone wprawdzie szczyptą 5-tek, ale jeszcze większą garścią 7-mek. U sędziego C para wywalczyła "tylko" 59.20%, za to u sędziego H - 61,20%. Oznaczało to wynik końcowy 60.200% i ku naszej powszechnej radości zdobycie przez Klaudię pierwszygo "oczka" do 2 upragnionej 2 klasy sportowej ! Dzięki temu nieco niespodziewanemu sukcesowi nie tylko Gosia wracała "z tarczą", ale i Klaudia miała powody do zadowolenia.



Swoim wynikiem klaudia zdobyła miejsce II. Miejsce pierwsze należało się Dagmarze Natorze na Jantarze (KJ Fart Gliwice, 61,000%) - gratulacje ! Trzecie miejsce zajęła Patrycji Pluta na Ramzesie (MKJ TUR Gliwice, 56,000%).



Tuż po tym przejeździe Gosia zaliczyła jeszcze samodzielne sędziowanie, potrzebne jej do zdobycia 2 klasy sędziowskiej, po czym wręcz rzuciliśmy się do pakowania sprzętu, odwiezienia Korys i jak najszybszego powrotu do domu. Pora bowiem była późna - około 20:30. Zanim wyjechaliśmy z Fuksem i Draką do Sączowa, zrobiła się niemal godzina 22-ga, w domu byliśmy około 23-ciej, a jeśli dodać do tego "rozpakowanie" koni i części rzeczy oraz doprowadzenie siebie samych do porządku to nie powinno dziwić, że spać położyliśmy się nieco po północy. Następnego dnia konkursy miały rozpocząć się o 8-mej rano, co oznaczało, że do pierwszej rozgrzewki trzeba było przystąpić o 7-mej, czyli wyjechać koło 5:30, czyli wstać przed 5 rano ! Oj, ciężkie to było doświadczenie - zwłaszcza dla mnie, nocno niedospanego po wcześniejszych nocnych zmianach w mojej pracy... Przyznaję, że byłem wówczas bliski powiedzenia: "chromolę, nie jadę !", jednak jakimś cudem udało mi się zebrać w sobie i zwlec z łóżka. Nie mniej zmęczony był Fuks, który chyba w nocy zalegał dość długo na podłodze, na której w dużym stopniu słoma była charakterystycznie wygnieciona.



Drugi etap "zawodowego" maratonu zaczął się podobnie, jak i pierwszy: dowiezieniem nas do Gliwic. Niewyspani i zmęczeni początkowo nie mieliśmy ochoty na pogawędki w podróży, jednak potem zaczęliśmy się rozkręcać. Dała wtedy znac o sobie moja niewyparzona gęba: oświadczyłem, że jak obie panie zdobędą swoje klasy sportowe, to zabieram je do kina, a potem na pizzę. O ja nieszczęsny, czemu się wówczas nie ugryzłem w język ?...

Po wyładunku naszych koni znów pognałem po Korys Milady, którą powitałem słowami godnymi lokaja: "Milady, powóz zajechał !" Przywieźliśmy Korys czym prędzej, bowiem nie było czasu do stracenia - tego dnia starty Gosi i Klaudii układały się tak, że jeszcze miej było czasu między nimi i wszystko nabierało jeszcze bardziej zwariowanego tempa.



Pierwszym konkursem było P-1 (obsada: 8 par), w którym jechała Klaudia i na Drace, i na Korys. Co tu dużo mówić: oba przejazdy były bardzo dobre i wysoko ocenione. Klaudia wraz z Korys otrzymały 63,260%, co było drugim wynikiem. Na Drace zaś poszło jeszcze lepiej, 63,695% dało rzecz jasna miejsce pierwsze ! Trzecia była reprezentantka TUR-a, Marzena Basińska na Ceron S, jednak różnica punktowa była 5-procentowa (58,695%). Zdobyte więc zostały kolejne dwie "60-ki" !



Warto wspomnieć, że jego swoistą osobliwością tego konkursu było zdyskwalifikowanie jednej z zawodniczek za... brak rękawiczek ! Amazonka przejechała swój program, otrzymała protokoły sędziowskie z cennymi dla niej uwagami na przyszłość, jednakże jej wynik nie został ujęty w końcowej klasyfikacji konkursu. Cóż, takie są niestety przepisy ujeżdżenia i po prostu inaczej się zrobić nie dało. A szkoda...



Drugim "naszym" konkursem było P-4. Draka całkowicie chyba już przestawoła się w "tryb startowy", a sukces w P-4 dodał Klaudii małych, ale dziarskich skrzydełek, więc po nieudanym piątku znów miłym zaskoczeniem była jakość przejazdu tej pary. Prócz tradycyjnych uwag odnośnie impulsu i drobnych uwag do rysunku (niedokładne 20-metrowe koło w C w galopie) przejazd w ocenie sędziowskiej był bardzo równy - praktycznie prawie same "szóstki" od góry do dołu plus m.in. zgodna "siódemka" za zmianę kierunku stępem na długiej wodzy, tym bardziej cenna, że liczona podwójnie (z przelicznikiem "x2"). Efekt ? 61,375%, czyli kolejne "oczko" do klasy sportowej i II miejsce. Miejsce I zajęła "żelazna rywalka" Klaudii, czyli Dagmara Natora na Jantarze.



Jak pisałem w jednej z wcześniejszych relacji: Klaudia jeździ nieco lepiej technicznie, Jantar jednak potrafi zaprezentować sie ruchowo lepiej od Draki. O tym, jak wyrównany jest poziom obu par i jak zacięta może być między nimi rywalizacja niech świadczy to, że Dagmara była lepsza o zaledwie... 0.005%, czyli o 1 (słownie: jeden) punkt u jednego z sędziów ! Za emocje sportowe obu parom dziękujemy !



Trzecim "naszym" konkursem było P-3 z 3-osobową obsadą i z udziałem Korys. Klaudia po trzech zakończonych sukcesem przejazdach z P-1 i P-4 juz z większą swobodą zaczęła podchodzić do swoich startów. To odprężenie okazało się jednak podchwytliwe. Doszły do tego problemy ze słyszalnością "pilotującej" ja Marioli i niepewność co do kolejnych elementów programu, przekładające się na nieco gorszą jakość ich wykonania. Głośna prośba o wyraźniejsze czytanie też nie mogła zrobić dobrego wrażenia na sędziach. Ocena więc była przeciętna: 57,730%. Wprawdzie dawała ona miejsce drugie, ale jednak to nie było "to, co tygrysy lubią najbardziej"... Miejsce I zajęła ponownie Dagmara z wynikiem 60,450%.



Przy tej okazji mała dygresja: muszę powiedzieć, że podziwiam szczerze skrupulatność sędziowania, zwłaszcza w wykonaniu Ewy Hordyńskiej i w tym, i we wcześniejszych konkursach: bardzo dużo jest jej uwag do każdej oceny. Sprawiają one nierzadko wrażenie uwag "kosmetycznych", ale właśnie dzięki takim komentarzom zawodnik ma wytyczoną "drogę do doskonałości" i może nie tylko usunąć ze swojego stylu jazdy błędy grubsze, ale też i te drobniejsze. A przecież im wyższa klasa ujeżdżenia, tym redukowanie takich właśnie pozornie drobnych niedoskonałości jest coraz bardziej ważne !



Hop-siup-i zmiana ! Dziesięć minut póżniej N-7 pojechała Gosia. Tu po raz kolejny z protokołów widać, w jak różny sposób można widzieć wykonanie kolejnych elementów w zależności od miejsca obserwacji. W znakomitej większości pozycji widać dobrą zgodność sędziów, jednak bywa i tak, że pewne elementy są ocenione dość różnie. Przykładowo: zmiana kierunku HXF stępem swobodnym u sędziego H jest oceniona zaledwie na 5 jako mało swobodna i zrobiona "wężykiem" (widok był od tyłu, prawie że na śladzie, stąd łątwość dostrzeżenia owego "wężyka"), a u sędziego C - na 7. Podobnie z kontrgalopem na ścianie: był bardzo dobry, lecz pojechany dość daleko od ściany, co było dostrzegalne z punktu H, lecz raczej niewidoczne w C. Jednakże summa summarum po raz kolejny oba protokoły opiewały na ponad 60%, a wynik końcowy 62,645% oznaczał pierwsze miejsce i kolejne zdobyte "oczko" Gosi !



Niespełna 20 minut później Gosia (jako jedyna zawodniczka) pojechała N-2. Był to kolejny bardzo dobry, równy przejazd, oceniony na 62,780%. W tym momencie 2 klasę sportową Gosia miała już "w kieszeni" ! Dodatkowo cieszyło to, że prócz 6-tek i wielu 7-mek w protokole znalazł się prawdziwy "rodzynek" - 8-ka za zwykłą zmianę nogi w galopie ! Z czegoś takiego naprawdę można być bardzo, bardzo zadowolonym !



Na tym tego dnia dziewczynyn swoje starty zakończyły. Trzeba jednak powiedzieć, że drugi dzień dał się wszystkim we znaki - zwłaszcza koniom. O ile Draka znosiła wysiłek startów ze stoickim spokojem, o tyle Fuks umieszczony w boksie po swoim drugim przejeździe stał wyraźnie zmęczony i jakby "zrezygnowany". W takim stanie ducha widziałem go chyba po raz pierwszy ! Te same zresztą objawy zdradzał np. stojący trzy boksy dalej Lukas. Zmęczenie koni objawiało się też w nieco nietypowy, ale pozytywny sposób: bardzo chętnie wchodziły do bukmanki, by wreszcie znaleźć się w domu i nie w głowie był im jakiekolwiek opory. Inna rzecz, że podczas powrotu, zaledwie parę kilometrów od Sączowa z jakichś tam powodów doszło w przyczepie do spięcia między Draką a Fuksem, zakończonym dziką kopaniną. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że w efekcie aby wyprowadzić Fuksa z przyczepy, trzeba było użyć młotka i kombinerek. Kopnięta przez konia tylna belka została mimo zawleczki częściowo wyciągnięta z gniazd, a owe zawleczki tym samym zostały do nich wciągnięte i skutecznie belkę w nich zablokowały. Drugi efekt awantury objawił się pod wieczór. Okazało się, że koń ma opuchniętą prawą tylną nogę i podbite oko. Szczęśliwie obrażenia, choć wyglądały dość niepokojąco, nie były groźne. Altacet na nogę i wielokrotne przemycie oka wywarem ze świetlika zdziałały cuda. Następnego dnia opuchlizna oka zeszła, a i obyło się bez kulawizny. Było to tym bardziej szczęśliwe, że po sobocie Gosia zaczęła mieć duże nadzieje co do wygrania obu swoich rund. Kontuzja Fuksa tej szansy by ją pozbawiła...



Jakby mało nam było wysiłków, tego dnia musieliśmy wykonać jeszcze kilka prac domowych, w tym: wciągnięcie na poddasze stajni całej przyczepy siana. Udało się wprawdzie w nocy trochę wypocząć, jednak na trzeci dzień tego strasznego maratonu konkursowego trzeba również było wstać bladym świtem. Powoli zaczęliśmy chyba "wymiękać"...



Zmęczenie było widać po wszystkich. Baliśmy się też, czy po wczorajszych wyczynach w bukmance oba konie zechcą grzecznie do niej wejść. Na szczęście jednak obawy były płonne, dojechaliśmy na miejsce bez problemów. Tego dnia Klaudia rozpoczęła od P-8 na Drace (z którego niestety protokoły nam zaginęły). Ciekawostką tu było, że znakomita większość zawodników poszła w nasze ślady i chcąc zredukować ryzyko ewentualnych pomyłek jechała swoje przejazdy "z pilotem". P-8 Klaudii udało się znakomicie, zdobyła 63,040% i zajęła 1 miejsce. Było to 5-te już "oczko" ! Po tym konkursie nastąpiła dość długa przerwa, połączona ze zmianą konia.



N-8 Gosi - cóż, w zasadzie mógłbym powtórzyć wcześniejsze komentarze. Był to kolejny równy, dobry przejazd. Dało się jednak w nim dostrzec już braki w formie konia (raczej formie psychicznej, niż fizycznej), który był lekko usztywniony i miał gorszy impuls. Mniejsza była jego obszerność ruchów, mniej staranne były też zatrzymania. Co jednak ciekawe: mimo tego inne elementy zostały wykonane doskonale, a przejazd został oceniony najwyżej z dotychczasowych, na 63.140%. Dzięki temu Gosia zajęła I miejsce przed Lindą Jagiełło na Animuszu, jednocześnie wygrywając cała Rundę IV i inkasując główną nagrodę !



Nastęnie Klaudia na Korys miała pojechać P-5 - program do muzyki, ułożonej pod "kierownictwem artystycznym" Marcina, męża Marioli, przy współudziale jego znajomych. P-5 jest to dość osobliwy program, w którym znakomita większość elementów (prócz wjazdu, galopu pośredniego i ostatniej prostej) jest opatrzona mnożnikiem "x2". Poza słabiej (i różnie) ocenionymi trzema elementami początkowymi: stępem pośrednim i dwoma woltami w kłusie roboczym, pozostałe elementy były "szóstkowe". Wysoko (na 7) za to został oceniony kłus pośredni, a i całkiem nieżle ogólne "wrażenia artystyczne". Mimo zgodnej oceny technicznej poniżej 60% (równe 59%) niezłe wykonanie artystyczne pozwolilo to nadrobić. Ocena 60,6% była dlaKlaudii ostatnią brakującą "60-ką". Od tego więc momentu także i ona jest dumną posiadaczką 2 klasy sportowej ! Bardzo dobrze też zaprezentowała się Dagmara, która pojechała moim zdaniem najbardziej elegancko ze wszystkich swoich konkursów.


OStatnim "naszym" występem było N-5 Gosi do muzyki - znanego już (choć oficjalnie jechanego dopiero po raz czwarty) kura do Edith Piaff (autora podkłądu muzycznego przez wrodzoną skromność nie wymienię z nazwiska ) Programy do muzyki rządzą się swoimi prawami - mogą na bieżąco podlegać drobnym modyfikacjom, byleby podczas przejazdu wszystkie przewidziane w nim elementy zostały wykonane. Dzięki temu Gosia mogła dobrze dostosować przejazd Fuksa do muzyki. Przez to z kolei zrobiło to dobre wrażenie na sędziach - wysoko oceniono samą technikę przejazdu, ale jeszcze wyżej choreografię (innowacja i sposób wykorzystania czworoboku), stopień trudności (zwracając uwagę na dużo chodów bocznych i ciekawe, acz ryzykowne przejścia między nimi) no i dobór i interpretację muzyki. Efekt ? 65,500% - najwyższy chyba jak dotąd wynik w oficjalnej karierze zawodniczej Gosi ! Oczywiście było to równoważne z wygraną w konkursie i z wygraniem Rundy V !



Prócz Gosi w tym konkursie startowała Agnieszka Giełda na Lukasie. Agnieszka miałą ciekawie zrobioną muzykę, aczkolwiek zmęczenie konia przełożyło się na niedokładne wykonanie kilku elementów.



Trzeci dzień był też dniem licznych dekoracji. Obie panie miały więc swoje 5 minut chwały. Prócz dyplomów dla jeźdźców i flotek dla koni Klaudia za swoje sukcesy otrzymała nagrody rzeczowe - był to tradycyjnie sprzęt jeździecki...



...a Gosia - "okolicznościowe koperty".



Wszystkie te sukcesy bardzo nas cieszą ! Były to chyba najbardziej udane zawody spośród wszystkich, w których dotąd braliśmy udział. Jestem z Gosi i Klaudii bardzo dumny, a jak widać także Mariola jest zadowolona z sukcesów swojej Milady !



A dodatkowo cichą satysfakcję sprawiła mi rozmowa 2 zawodniczek na rozprężalni, niepewnych tego, jak pojechać któryś z elementów programu. Gdy jedna zapytała o to drugiej, ta odpowiedziała: "Nie wiem. Zapytaj pani Gosi"

Ufff ! Zdaje się, że właśnei pobiłem rekord długości opisu na stronce !


P.S. Jak zwykle na koniec cytat z photobloga Klaudii:

Pierwszy dzień:

P10R - moim zdaniem mój najgorszy przejazd w życiu. Nie mieliśmy możliwości wjechania na czworobok, a więc Draka byłą pełna obawy zmieniającego kolor podłoża, co wpłynęło na ogólne usztywnienie, ogólne moje usztywnienie, niespodziewana przejścia i zahamowania więc ogólnie uważam ten program jako pojechały beznadziejnie. Stać nas było na wiele więcej, ale cóż... pierwszy przejazd, pierwszego dnia...

P1 - pojechały niemal natychmiast, po nieudanym wcześniejszym programie. Co prawda Draka szła już nieco swobodniej, ale dalej niespokojnie co też przyczyniło się do moich błędów i jej również. Więc wynik niewiele poniżej 60% niestety.

P2 - Korys pierwszego dnia za pewnie pod wpływem mojego stresu nieco się usztywniała, ale program przeszła całkiem sprawnie i ogólnie byłam zadowolona. Tu udało nam się zdobyć pierwszy punkt do II klasy sportowej :)

Dzień drugi:

P1 - Draka zdecydowanie poczuła się swobodniej na nowym miejscu i tym razem przeszła ten program naprawdę bardzo dobrze. Sędziwe zwrócili mi uwagę na dokładniejsze wyjeżdżanie kół w galopie i utraty regularności. Same 6 i 7, i wynik prawie 64%.

P1 - Praktycznie to samo co u Draki. Korys przejechała to P1 bardzo porządnie, z niewiele niższym wynikiem co Draka, zresztą obie kobyłki zajęły w tym konkursie kolejno 1 i 2 miejsce.

P3 - ano niestety pomyłka, podgalopowanie w pośrednim i parę innych drobniejszych błędów, Korys nieco usztywniona, ale w gruncie rzeczy moim zdaniem poradziła sobie z przejechaniem tego dość trudnego programu.

P4 - bardzo dobrze przejechane, Draka oceniona dość porządnie, nie zabrałam wyników przez przypadek, coś około 63%.

Dzień trzeci:

P8 - jak dla mnie najtrudniejszy program i przejechany najlepiej :) na Drace.

P5 - Jak na naszego pierwszego kura nie było źle. Za to impuls był najlepszy ze wszystkich przejazdów na Korysce, w kłusach pośrednich dołowanie lataliśmy :) mieliśmy ok. 2 momenty gdzie nie do końca się zgraliśmy z muzyką, ogólnie z ocen zadowolona.




Skomentuj w Księdze Gości Stajni TROT !

(C) Tomek_J