Rok 2011

"Obyś żył w ciekawych czasach !" to chińskie powiedzenie będące życzeniem pozornie dobrym, a tak naprawdę przewrotnym i złośliwym, doskonale pasuje do oceny wydarzeń, jakie miały miejsce tego roku. Był on bowiem mocno odmienny od wcześniejszych... Zaczął się tak naprawdę jeszcze pod koniec roku 2010-go nie tyle burzliwie, co wręcz huraganowo i cyklonowo. Porównanie to jest tym lepsze, że rozmaite zwykłe i niezwykłe problemy naprawdę wręcz wirowały wokół nas wszystkich, wprowadzając w zycie codzienne mnóstwo niecodziennego zamieszania, i nieraz przyprawiając nas o bóle głowy, serca i duszy. Potwierdziła się niestety znana prawda, że im bardziej poznaje się niektórych ludzi, tym częściej okazuje się, że warto uczucia lokować w zwierzętach... Na szczęście działając powoli, acz konsekwentnie, udało się znakomitą większość spraw mocno "wyprostować" z nadzieją na ich dalszą poprawę w przyszłości. Jednak te wszystkie problemy w pewnej mierze odbiły się na sprawach konikowych i po części to one sprawiły, że mniej było w tym roku "zaliczonych" wyjazdów, zawodów, czy kursów.

Zamieszkała z nami na stałe Sonia - niestety na długi czas pozbawiona swego Meteora. Szczęściem w nieszczęściu było to, że w związku z obciążeniem Viki nauką do zbliżającej się wielkimi krokami matury Sonia mogła regularnie zajmować się Draką, a ten układ pasował wszystkim - z nauczonym w ten sposób czegoś nowego koniem włącznie.



Tak, jak mocnym akcentem ubiegłorocznej zimy była Parada Jeździecka we Wrocławiu, tak tegorocznym wiosennym był udział Gosi w klinice z Anky van Grunsven w Kuźni Nowowiejskiej. Spotkanie z mistrzynią dało wiele cennej wiedzy i spostrzeżeń co do techniki jazdy (poniżej - fragment zdjęcia ze strony agrokuznia.com).



Jeśli chodzi o Fuksa - większość sezonu Gosia poświęciła na szlifowanie jego umiejętności do pełnej klasy C. Nie było to łatwe i potrafiło przyprawiać ją o ból głowy - dużym problemem okazało się przekonanie konia do wykonywania lotnych zmian w galopie poprawnie, to jest: od zadu. W sukurs przyszli: Anna Piasecka i Tomek Kowalski. Treningów było sporo, ale po ciężkiej, wręcz wielomiesięcznej pracy zaczęły przychodzić pierwsze pedagogiczne sukcesy.



Kasia też "zaliczyła" parę takich treningów, jednak priorytetem były dla niej przygotowywania pod kątem skoków, jakie czyniła wspomagana przez Ricardo Manderę i Mikołaja Reya. Powodem tego była chęć udziału w amatorskich zawodach WKKW. Dopięła swego w podkrakowskim Bolecinie. Tak, zdaniem Kasi WKKW to zdecydowanie "to, co tygrysy lubią najbardziej !" Debiut był dla niej prawdziwą przygodą, a dla wszystkich - wielkim przeżyciem. Kasia rozsmakowawszy się w WKKW ma wielkie plany na rok przyszły - poczekajcie, a jeszcze zobaczycie i usłyszycie !



Z miłych akcentów mijającego roku trzeba też wymienić wizytę na Zawodach Pucharu Swiata w WKKW w Strzegomiu oraz na Eliminacjach Pucharu Swiata w Ujeżdżeniu w Partynicach. Obie imprezy były udane i bardzo ciekawe, warto było popatrzeć na najlepszych !



Niestety w tym roku nie zorganizowaliśmy piątej edycji naszych zawodów ujeżdżeniowych w Ossach. Powodem tego były różne sytuacje z lat ubiegłych: zafundowane nam drobne, acz niesympatyczne "zawirowania" organizacyjne, zachowanie niektórych przegranych zawodników, problemy z sędziowaniem. Do tego trzeba także dodać względy finansowe (rosnące koszty). To wszystko razem nie zachęcało do podjęcia się tego zadania po raz kolejny. Na szczęście "Piknik Rodzinny z Koniem w Tle" jednak odbył się, tym razem zorganizowany przez stajnie "Pasjonat" i "Rancho Tąpkowice". Dla Kasi był on okazją do startu, a dla Gosi i Klaudii - do poddania się ocenie odpowiednio w programach C-3 i N-6 w ramach konsultacji. Miło się potem czytało w "Gwarku": "Obie panie posiadają niezwykłe umiejętności jeździeckie oraz wiele sukcesów na swoim koncie, dlatego poziom konsultacji był niezwykle wysoki."



Gosia skupiała się na treningach, Klaudia - na nauce, Kasia - na planowaniu pewnej Bardzo Ważnej Inwestycji, Sonia - na swoich pierwszych krokach w nowym życiu. Nie był to więc rok startów i sukcesów. Jednak w roku przyszłym to się zapewne zmieni - zwłaszcza, że we wrześniu dość nieoczekiwanie miało miejsce jedno z najmilszych wydarzeń tego roku: odzyskanie przez Sonię Meteora - tym razem już "na wieki wieków" ! Meteor zamieszkał ponownie w Stajni Trot, która w związku z tym przeszła małą reorganizację. Wraz z odzyskaniem konia oczywiście pojawiły się nowe plany, zamierzenia i jeździeckie marzenia... Co z nich wyniknie ? To pokaże przyszły rok !



Trzeba jeszcze odnotować, że pod koniec listopada, niejako na tegoroczne "konikowe ostatki", mieliśmy przyjemność gościć po raz kolejny na Paradzie Jeździeckiej, która tym razem odbyła się w łódzkiej Atlas Arenie. Konkurs skoków z udziałem krajowej czołówki i zawodników z zagranicy (w tym - pana Whitakera), woltyżerka, Kozacy, horseball i wspaniały pojaz pana Pignon - kto nie był, ten niech żałuje !



Mijający rok do łatwych nie należał. Ale "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Następny na pewno będzie lepszy !