13 sierpnia po raz kolejny w sąsiadujących z Sączowem Ossach odbył się Kolejny, Piąty Piknik Rodzinny
z Koniem w tle, a w ramach tej imprezy - kolejne zawody ujeżdżeniowe. Tym razem jednak z kilku ważnych
powodów nie mogliśmy podjąc się pieczy nad tegoroczną edycją. W tym roku zatem organizatorami zawodów
były pobliskie stajnie "Pasjonat" i "Rancho Tąpkowice". Była to jednak okazja dla Kasi na start w konkursie
klasy P, a dla Gosi i Klaudii - do poddania się ocenie sędziowskiej w ramach konsultacji. Sobotni
słoneczny ranek i przedpołudnie upłynęły zatem dziewczynom na przygotowaniach, w których dzielnie
pomagała występująca w roli luzaka Paulina. Traf jednaj chciał, że gdy nasze amazonki zbierały się
z końmi do przejazdu wierzchem na miejsce, w ciągu kilku chwil nadciągnęła burza. Mimo to panie moknąc
dzielnie parły naprzód. Na szczęście gdy dotarły na Ossy, po deszczu nie było śladu, a zza chmur z czasem
coraz częściej zaczęło przebłyskiwać słońce.
Nie najlepsza pogoda niestety przepłoszyła publiczność, której w tym roku było niezbyt wiele. Inna sprawa,
że chyba za mało było w tym roku ogłoszeń o Pikniku - w poprzedzających imprezę dniach nie dostrzegliśmy
plakatów ani anonsów na forach jeździeckich. O pewnym zamieszaniu informacyjnym świadczy też fakt, że nie
będąc organizatorami otrzymaliśmy od zawodników kilka zgłoszeń i maili z pytaniami...
Zawody sędziowały doskonale nam znane panie: Dorota Gremaud (sędzia C) i Zuzanna Stajno (sędzia B). O samym
przebiegu pierwszego konkursu L-3 niewiele możemy powiedzieć - zjawiliśmy się bowiem na miejscu tuż po jego
ukończeniu. Startowało w nim 9 par, jedna z nich przejazdu nie ukończyła z powodu dwukrotnej pomyłki.
Zwyciężyła Karolina Woźniak na Aragonie z niedawno założonej stajni Luizjana w Psarach (60,909%). Drugie
miejsce zajęła Anna Ciepielowska na Durango (Salopa Zabrze, 59,773%), a trzecie - Anna Piątek, także na
Aragonie (niezrzeszona, 59,545%).
W konkursie P-2 startowało 7 par. Pierwsze miejsce zajęła (podaję z pamięci, za ewentualne pomyłki
przepraszam, ale niestety nie dysponujemy oficjalnymi wynikami tego konkursu) Joanna Orłowska na Sweet
Dream (Rancho Leśna), drugie Natalia Swołek na Toli (także Rancho Leśna), trzecia była Andżelika Markwa
na Amigo (stajnia Gosław Jedłownik). Przejazd Kasi był na miarę możliwości Beli (jak to zgrabnie Kasia
ujęła: "Albo impuls, albo rozluźnienie - inaczej się nie da").
W uwagach jest parę komentarzy na temat oporów, zadarcia głowy i lekkiego usztywnienia. Sędziujące panie
jednak Belę znają z poprzednich występów i widziały poprawę: w porównaniu do przeszłości było więcej
rozluźnienia, doskonałe (ocenione na 7-ki !) były np. zatrzymania i nieruchomość w A w obu przejazdach.
Ogólnie większość ocen Kasi mieściła się w przedziale 5,5-6,0. Pierwszy przejazd został oceniony na 57,85%
(57,30 i 58,40), drugi na 57,60% (59,20 i 56,00). Belin przy okazji zdobyła nowy pseudonim: "Berlin",
nadany jej prowadzącego konferansjerkę Michała.
Konkurs P stał
generalnie na niezłym jak na "amatorki" poziomie, jednakże uwagi do impulsu można by mieć do każdego
konia (no, może poza "podiumowymi" parami, a zwławszcza zwycięską parą, którą cechowało dobre zgranie
i ogólnie bardzo dobre prowadzenie wierzchowca przez amazonkę). Widać to było zwłaszcza w ustępowaniach
od łydki.
Klaudia miała pojechać w ramach konsultacji program N-9, jednak zmieniła go na N-6. Protokoły z jej
przejazdów czyta się miło - wprawdzie wjazd był nieco krzywy, ale potem przejazd poszedł gładko.
Oczywiście jest trochę uwag sędziowskich, głównie do nieco krzywych zatrzymań oraz do zgięcia w łopatkach
i na woltach (raz za dużo, raz za mało... - ale po objrzeniu nagrania w sumie trzeba się z tymi uwagami
zgodzić), ale dla równowagi są w tym też smakowite "rodzynki": dwie 7-ki od sędzego głównego. Zwłaszcza
cieszy ta za postawę jeźdźca, poprawnośc i skuteczność użycia pomocy. Nota końcowa Klaudii to 59,028%
(58,889 i 59,167). Ja dodam, że osobiście bardzo podobał mi się spokój przejazdu i wrażenie jego dużej
stabilności, zgrania oraz pewności i u konia, i u amazonki. Jeszcze bardziej podobały mi się prawdziwie
"odlotowe" dodania Draki w kłusie !
Co do przejazdu programu C-3 w wykonaniu Gosi - aaa, tu już sędziowie "czepiali się" równo. No, ale to
w końcu klasa C, więc
"noblesse oblige !" Dużo jest uwag co do drobnych zakłóceń rytmu, lekkiego
schowania itd. itp. - słowem: każda najmniejsza nawet niedokładność została wyłapana. Znakomita większośc
ocen to 6-ki, czasem 5,5, czasem 6,5. Sporym błędem natomiast była samowolna próba lotnej zmiany konia
podczas kontrgalopu na linii ESHC. Finałowe "lotne" zostały ocenione nie najgorzej - jednak jesteśmy
świadomi, że ten element póki co jest fuksową "piętą achillesową". Oczywiście oczy Doroty i Zuzy nie mogły
nie dostrzec oporu przy "lotnych", które Fuksiasty cały czas robi spóźnione, "z przytupem" i z małym
zaangażowaniem zadu, niemniej jednak oceny za obie zmiany były dość wysokie. Pierwsza zmiana, choć
spóźniona, została wykonana i wszystko wyglądałoby więc całkiem nieźle gdyby nie pewien "wypadek przy
pracy": Fuks Zaraz po zmianie zatrzymał się. Był to efekt zbyt mocnego użycia munsztuka. Potem koń zrobił
kilka kroków cofania (co zresztą sprawiało wrażenie celowo wykonanego elementu typu półwolta w stępie tyłem
. Gosia powtórzyła element i kontynuowała jazdę. Druga zmiana,
choć też lekko spóźniona, wypadła lepiej. Mimo tego potknięcia Gosia uzyskała całkiem niezły wynik:
56,471% (cząstkowe: 57,353 i 55,588), aczkolwiek podsumowała: "Przejazd taki sobie..."
Po zakończeniu wszystkich przejazdów odbyło się wręczenie nagród dla zwycięzców obu rund i dekoracja
z udziałem wszystkich uczestników. Następnie miała miejsce runda honorowa przy tradycyjnych dźwiękach
"Marsza Radetzky'ego" i mniej tradycyjnych grzmotach kolejnej gwałtownie nadciągającej burzy.
Burza na szczęście zlitowała się nad zawodnikami i publicznością - gwałtowna ulewa rozpoczęła się dopiero
w chwilę po zakończeniu imprezy i zejściu z czworoboku ostatnich koni i ludzi. Nie oszczędziła jednak
wracających konno do domu Gosi, Kasi i Klaudii - po powrocie do domu moje panie w zasadzie nadawały się
do parokrotnego przepuszczenia przez wyżymaczkę...
Zawody prócz strony stricte ujeżdżeniowej były też dla nas okazją do spotkania się z wieloma z dawna
nie widzianymi znajomymi, z którymi miło było odnowić kontakty. Poza tym zgodnie stwierdziliśmy, że
bardzo miło jest uczestniczyć w tej imprezie na zasadzie konsultacji (Gosia), czy widza (ja) - chyba po
raz pierwszy mogliśmy się w pełni cieszyć z udziału w niej bez cienia stresu czy obawy, jak to wszystko
wypadnie oraz bez ciężaru odpowiedzialności za jej przebieg !
A na koniec relacji - tradycyjna galeria z zawodów: