Czerwiec to tradycyjnie czas sianokosów - nie dziwota więc, że zajęci tą chyba najcięższą z rolniczych prac nie mieliśmy czasu na nic poza nią.
Trudno też było znaleźć chwilę na aktualizację naszej stronki. Jednak ten okres wytężonej aktywności fiziycznej mamy już za sobą - i to z pełnym
sukcesem. Mimo wiszącymi nam nad głowami dzień w dzień ciężkimi chmurami udało nam się - chyba po raz pierwszy w życiu - zebrać 100% pierwszego
pokosu nawet nie tkniętego kroplą deszczu ! A że mimo wynikających z zimnego i suchego kwietnia obaw okazało się, iż trawy jest wielka obfitość,
więc to, co zebraliśmy, wystarczy nam na najbliższy rok. Teraz siano sobie "dochodzi" w stajni i w stodole sąsiada, a my możemy sobie spać spokojnie
wiedząc, że nasze "słoniki" są zabezpieczone i to w wersji "full wypas", sianem "słonecznym" i w dodatku tym pierwszym, najbardziej odżywczym.
Jednak tuż po sianokosach dziewczyny głodne jazdy rzuciły się w wir treningów. Najpierw zajęcia odbywały się w gronie własnym: Gosia jeździła
ujeżdżeniowo, Kasia - skokowo.

Potem Gosia z Fuksem w towarzystwie Marty i Senegala udały się do Truskolasów na kolejne dwudniowe konsultacje ujeżdżeniowe z panią Anną Piasecką.
Było to rozwinięcie poprzednich treningów i teraz było dokładnie to "rozwojowe" następstwo wykonywanych ćwiczeń widać. W przypadku Fuksa ponownie
sporo czasu zostało poświęcone na rozluźnianie konia, większe zaangażowanie zadu, poprawne ustawienie ciała (zwłaszcza głowy), ale także na
znieczulenie go na dotknięcia bata. Gosia na ogół jeździ bez niego, więc chodziło o to, by bacik z przedmiotu budzącego obawę stał się tylko
pomocą jeździecką. Bardzo ciekawa i dająca efekt była przy tym metoda "karania" konia na bryknięcia przy odczulaniu na bata. Natychmiastowe
kontrolowane dodanie na 2-3 kroki (czyli: zwiększenie wysiłku) a następnie szybki powrót do tempa roboczego był dla Fuksa bardzo łatwo odczytywalną
wskazówką: brykasz, to musisz więcej pracować. Dzięki temu już po kilku razach koń "zakumał" i zrobił się zaskakująco grzeczniutki. To z kolei
pozwoliło na użycie bacika jako sygnału do lotnej zmiany nogi od zadu. Dzięki temu koń wykonał kilka poprawnych zmian - teraz trzeba to mu tylko
utrwalić, by w przyszłości stopniowo z bacika rezygnować.

Wreszcie w dwa dni po powrocie z Truskolasów miały u nas miejsce konsultacje skokowe Kasi i Beli pod okiem Ricardo Mandery. Było to bardzo ciekawe
dla nas wszystkich spotkanie z prawdziwym fachowcem od skoków - ciekawe tak w sensie jeździeckim, jak i towarzyskim. Ricardo okazał się doskonałym
szkoleniowcem, który z miejsca wyłapał najważniejsze rzeczy do poprawy u naszej pary. Błyskawicznie potrafił sam "zmiękczyć" konia, Kasi zaś dał
szereg ważnych wskazówek co do postawy rumaka, techniki jazdy amazonki, sposobu naprowadzania konia na przeszkodę, kalkulowania miejsca odbicia,
a w końcu też samej techniki skoku. Konsultacje dały i Kasi, i nam ogromną dawkę wiedzy i informacji do dalszych przemyśleń, a rozmowy i ploteczki
po jeździe - równie wiele wiedzy o światku jeździeckim z najwyższej półki. Mamy nadzieję, że jeszcze nieraz będzie nam się spotkać i podczas treningu,
i po nim, przy ognisku !