"O, Ela !..."

26.09.2012

Niedawno Klaudia po raz pierwszy zaprezentowała na zawodach swoją "wychowanicę", Elandę, zwaną Elą. Oto jej relacja:...

22 września odbyły się Amatorskie zawody ujeżdzeniowe w Stajni Nad Jeziorem w Gliwicach. Był to dla nas dzień szczególnie ważny, bowiem zdecydowałyśmy się razem z Agnieszką, właścicielką konia, zabrać naszą niespełna 4-letnią Elandę na jej pierwszy w życiu wyjazd. Do samego końca nic nie było pewne i można przyznać, że planowane niemal z dnia na dzień. Powodem decyzji o zabraniu naszej małolatki na zawody był fakt, iż jej zajeżdżanie i początkowy trening przebiegał niewiarygodnie dobrze. Co prawda nasza pół-arabka odziedziczyła nieco krąbrności po swojej mamie, jednakże doświadczenie, jakie zostało użyte w jej ułożeniu, dało efekty, którymi można się naprawdę pochwalić.


Przygotowania zaczeły się już wcześnie rano. Pakowanie konia odbyło się bezproblemowo - bardzo byliśmy zadowoleni, że Ela wchodząc do bukmanki właściwie pierwszy raz, zrobiła to jakby w niej mieszkała całe życie .

Wszystko przygotowane jak najdokładniej, odpalamy auto i... pierwszy problem. Rozładowany akumulator. I tu ogromne podziękowania dla pana Mazura z sąsiedniej stajni za dość szybkie poratowanie nas w tej sytuacji. Kolejny problem pojawił się wtedy, gdy spojrzeliśy na zegarek. Planowo przyjazd do stajni, w której organizowane były zawody, miał być około godziny 9-tej. Tymczasem ta godzina już była, gdy przejechaliśmy pierwsze parę ulic. Start Elandy zaplanowany był na 10:25... Jedyną nadzeją było, że z powodu opadów zawody zostaną nieco przesunięte.

Na miejscu byliśmy kwadrans przed 10-tą. Po wyprowadzenu klaczy z bukmanki oczywiście nie odbyło się bez ekscytacji, którą już wcześniej planowaliśmy rozładować, oprowadzając ją po ośrodku. Jednak goniący nas czas zmienił nasze plany. Najpierw szybkie zapoznanie się ze stajnią, potem Agnieszka właściwie bez problemów osiodłała Elę. Ja sama już wcześniej przebrałam się podczas jazdy w aucie, więc już pozostało tylko wziąć wodze w ręce - i idziemy !


Właściwie oprócz ekscytacji i strachu Elandy przed przejeżdzającymi jej tuż za zadkiem innymi końmi (tu mała uwaga na temat postępowania innych jeźdźców: gdy prosiłam o szczególną uwagę dla modej klaczy, która mogła kopać, usłyszałam, że to ja mam uważać - jakby to, że jakiś koń podjedzie nam za blisko zadu, było naszą winą...). Niestety nieuwaga i takie podejście zemściło się na nich samych podczas rundy honorowej - ale o tym za chwilę. Tymczasem nie działo się nic poważnego. Ela prowadzona w ręku trochę podkłusowywała i pokazywała swój bukiet arabski, natomiast po dodaniu jej jeźdźca na grzbiet, wszystko ustało, a jedynym problemem były lekkie bryki, gdy ktoś nieuważny podjeżdzał nam pod zad.


Na nasze szczęście zawody były opóźnione, więc spokojnie udało się przeprowadzić lekką rozgrzewkę. Najbardzej obawiałam się galopu na złą nogę, bo na rozprężalni udało nam się zagalopować zaledwie po razie na każdą ze stron (ze względu na innych jeźdźców). Gdy Ela wyjechała już z hali pełnej koni, uspokoiła się całkowicie, jej zachowanie nie różniło się niczym od zachowania na domowym czworoboku. Najwyraźniej towarzystwo tylu nowych koni na raz było dla niej niewygodnym doświadczeniem i po oddalenu się od nich poczuła ulgę. Chwilę później zostaliśy wywołani na plac konkursowy do wykoniania przejazdu L4. Przejazd zaczął się bardzo spokojnie i tak samo się skończył. Strach przez zagalopowaniem na złą nogę był słuszny tylko w połowie, zaraz po zagalopowaniu na prawo Ela nieco podrzuciła zadem, zmieniając przy tym nogę. Szybka reakcja i powtórne zagalowowanie już na dobrą nogę z góry wydawały mi się być dosyć wyraźnie zaznaczone, natomiast patrząc na nagranie z kamery nie widać tam nic nadzwyczajnego - zwykła pomyłka w zagalopowaniu. Podczas przejazdu wyszły nawet elementy, które podczas trenigów nie wychodziły tak dobrze: żucie z ręki i stęp swobodny.


Cały przejazd wykonany był z uśmiechem na twarzy. Sam fakt, że nie było żadnych problemów, dawał nam wszystkim ogromną satysfakcję. Później odbyły się inne konkursy: L8, P1, P2. Wszystko odbyło się szybko i sprawnie, w międzyczasie były podawane wyniki z poszczególnych wcześniejszych przejazdów. Miejsce pierwsze w konkursie zajęłą osoba z wynikiem ok 56%. Natomiast nasz przejazd konsultacyjny oceniono na 60,22%. Zostało to wszystko głośno i wyraźnie powiedzane, że gdyby nie był to przejazd konsultacyjny byłoby to pierwsze miejsce. Nasze zadowolenie było nie do opisania, wszyscy byliśy dumni z naszej debiutantki. Klacz nawet zdobyła kilku wiernych fanów


Po przerwie nastąpiła dekoracja. Powtórne przeczytanie wyników, wręczenie dyplomów i flots, runda honorowa. Odbyła się ona troszkę chaotycznie - co ciekawe, niektórzy zawodnicy po usłyszeniu "zapraszamy do rundy honorowej" nagle się spieli, a nawet z nieco nerwowym śmiechem mówili "O nie !" Jak już wcześniej wspomniałam dwoje zawodników niestety oberwało (lub też prawie oberwało) za swoją nieuwagę. Jednak wszystko się dobrze skończyło, wszyscy byli cali i zdrowi. Agnieszka mogła być dumna ze swojej kobyłki, ja sama byłam bardzo zadowolona, a i Elanda również pokazywała nam swoje zadowolenie z takiej wycieczki.




Muszę dodać, że nasz wyjazd wzbudził nieco kontrowersji na temat zabrania młodego konia na zawody, jednak nie bierzemy takich uwag na poważne. Wszyscy wiedzeli na co się piszą, Elanda była dobrze przygotowana fizycznie jak i psychicznie i cały wyjazd był starannie i dobrze zaplanowany, ze szczególnym uwzględnieniem dobra konia.



(C) Viki, foto - Agnieszka Blochel