Mini cross

18.01.2012

Jakiś miesiąc (niecały) temu zafascynowane crossem dziewczyny wpadły na pomysł ustawienia sobie paru przeszkódek terenowych. Miło bowiem byłoby połączyć relaksacyjno-turystyczne wyjazdy w teren z możliwością skoczenia sobie od czasu do czasu jakiegoś pnia, czy kłody. Sprawa nie była jednak prosta - wiadomo, że miejsca na nasze improwizowane przeszkody musiały być starannie wybrane tak, by nie przeszkadzały nikomu i by nie kolidowały np. z drogami przeciwpożarowymi. W sukurs przyszła nam wówczas aura - okazało się, że po jakimś bardziej porywistym wicherku w pobliskim zagajniku leży sporo poprzewracanych w poprzek ścieżek pni i gałęzi. Wystarczyłoby więc tylko troszkę pomóc naturze i nieco oczyścić leśne dróżki, by mieć amatorską namiastkę crossu, taką niezbyt ambitną, w sam raz do zabawy, a nie wyczynu. Pewnego więc przedświątecznego dnia wybraliśmy się na "miejsce zbrodni", profilaktycznie zabierając ze sobą siekierkę i piłę. Było to pewnym powodem do zdenerwowania - jak tu bowiem przekonać spotkanego przypadkiem leśniczego, że my chcemy oczyścić ścieżki, a nie ukraść choinkę ?... Na szczęście obyło się bez takich konfrontacji. W ciągu 2 godzin udało się z naturalnych wiatrołomów stworzyć kilka przeszkód, rozmieszczonych na niespełna kilometrowej długości zamkniętej pętli, co umożliwiało parokrotne jej pokonanie jednym ciągiem. Tor od razu stał się hitem dla Kasi i Soni - od tamtej pory co druga jazda to wizyta w lasku. Poniżej zaś kilka fotek z ostatniego terenu tamże.


Wyjazd - jeszcze rozgrzewka



Zbudzona z zimowego snu Frontera
dzielnie pokonała zaspy, dowożąc mnie na miejsce



"Pierwsze koty za płoty !"



Jak mawia Meteor: "Brykniem, bo odwykniem !"



Brzozowy krzyżaczek



"Te, fotograf, ładnie wyglądam na zdjęciach ?"



Przed nami łączka, a jak łączka to...



...czas na galop !



Kasia i Belin w dzikim pędzie



A śnieg aż tryskał spod kopyt !



Jeszcze tylko pamiątkowa rodzinna fotografia...



Czas do domu - pa pa !




(C) Tomek_J