Wczoraj, tj. 20 lipca, w SK Arabka w Mysłowicach odbyły się zawody ujeżdżeniowe, w ramach których rozegrano zawody regionalne
(N-6, N-8, C-3 i C-4) oraz konkursy otwarte (L-4, L-8, P-4 i P-6). Konkursy sędziowali Izabela Popławska i Leszek Mazurkiewicz.
Jako, że była również możliwość pojechania przejazdów konsultacyjnych, Gosia zdecydowała się po długiej przerwie powrócić
w zawodnicze szranki i zaprezentować siebie oraz Fuksa w programie C-5, do którego przygotowywała się bardzo starannie.
Razem z nami zabrała się i Aga Suchenek (stajnia "AS" Sączów) ze swoim Orlando, by pojechać konsultacje N-6. Miała też pokazać
się nasza Klaudia: konkursowo na Elandzie w L-4 i konsultacyjnie na swej Drace w C-3, niestety nie udało się to z powodu problemów
z transportem koni. Kinia i ja pełniliśmy role luzaków.
Na miejscu, jak to w "Arabce", panowała swobodna i sympatyczna atmosfera, która nieco złagodziła stres Gosi, wynikający z pewnego
odzwyczajenia się od startów i niepewności na zasadzie "Oj, co to będzie, co to będzie ?!..."
Fuks za to był tego dnia oazą spokoju, choc początkowo lekko irytowała go obecność w bukmance Orlanda, który tego dnia w dodatku
zajął tam jego zwyczajowe miejsce. Jednak wyprowadzony w Mysłowicach na zieloną, soczystą trawkę pasł się tak grzecznie i bez
zbędnego łazikowania, że mogłem trzymając go na lonży zalec obok na ziemi i rozkoszować się w słonecznym ciepełku paroma chwilami
miłego relaksu. Czyli: luzak na luzie. Fuksiak i jego postawa wzbudziły zresztą zachwyt paru arabkowych pań, które go "wymiziały"
i po zawodach bardzo chciały robić sobie z nim zdjęcia.
Słowem: mój koń dorobił się fan-clubu !
Agnieszka również miała trochę tremy, a Orlando zresztą chyba też, bo z bukmanki wyparował "na golasa", pozostawiając w środku kantar
, po czym zrobił parę małych przebieżek po łączce. Aga pojechała swoje N-6 jako pierwsza, Gosia
w sumie krótko po niej, "wskakując" na miejsce nieobecnej Klaudii. Jej przejazd C-5 zaczął się od... kosztującej -2 punkty pomyłki,
jednak sama w owym momencie zdała sobie z niej sprawę, poprawiła się i bez zatrzymania jechała dalej. Po chwili dzwonek rozległ się
po raz drugi, ale... tym razem pomyliła się pani sędzia, sygnalizując pomyłkę pomyłkowo.
Dalej
już poszło płynnie, gładko i bez większych problemów. Ogółem przejazd był nie najgorszy, "szóstkowy". Troszkę za mało było zgięcia
w łopatkach i ciągach, ale wiadomo, że to tylko kwestia dalszego treningu i wygimnastykowania, bo chody boczne zawsze były mocną
stroną Fuksiastego. Natomiast spokój ducha konia przełożył się na - co brzmi paradoksalnie - niezbyt wyciągnięty stęp wyciągnięty.
Fuks troszkę też "zmaścił" dwie lotne zmiany nogi. Choć na treningach robił je płynnie,
a ostatnio wręcz pięknie, to na zawodach zrobił je "po fuksowemu", czyli "z przytupem" i podrzucaniem zadem pod niebiosa oraz przez
to lekką utratą rytmu. Ostatnie potknięcie to półpiruet w stępie, gdzie koń się zawahał i stracił rytm. Jednak mamy nadzieję, że za
2 tygodnie w Truskolasach zaprezentuje się lepiej. Ocena końcowa to 58,29 % - raczej przeciętnie, ale z dużą nadzieją na lepsze wyniki
już w najbliższej przyszłości. Czas w "arabce" spędziliśmy bardzo miło, a pamiątkowa flotka i oryginalna, bardzo apetyczna nagroda
stanowiły miłe podsumowanie występu.
Poniżej - mała galeryjka zdjęć.