Po sporej, niemal 4-letniej (!!!) przerwie w startach Gosia zdecydowała się pojechać "zawodowo" program C-4 na zawodach
regionalnych w ujeżdżeniu, które odbywały się w ostatni weekend (19-20lipca 2014) w podkrakowskich Michałowicach w KJK Szary.
Wprawdzie przez wcześniejsze lata Gosia parokrotnie poddawała się ocenie sędziowskiej w programach klasy C, ale były to
konsultacje, a nie zawody, nic więc dziwnego, że po takiej przerwie stresik był... Dało się go wyczuć na poprzedzających
występ konsultacjach przed obliczem pani Ani Piaseckiej. Do startu dała się też namówić Sonia, po czym okazało się, że akces
chce także wyrazić Klaudia. Mało tego: znienacka Jula w imieniu własnym i "małej" Klaudii zapytała pewnego dnia, czy może nie
zawiózłbym i ich do Michałowic... No nie dało się, koniowozu na 5 koni niestety jeszcze nie posiadamy. Hmm... Jeszcze !...
W sobotę po południu ściągnąłem z Mikołowa do naszej stajni Meteora, a następnego dnia rano ruszyliśmy wypełnioną do granic
możliwości fronterą w stronę Krakowa. Klaudia z Draką pojechała dzień wczesniej, gdyż chciała brać udział w całej rundzie, my za
to zabraliśmy "po znajomości" jej Szymona. Oczywiście w myśl zasady: "viatolle chromollę !" pojechaliśmy przez Zawiercie, Pilicę
i wolbrom, radośnie pokazując tym u władzy ekonomiczny gest uderzenia w przedramię, znany szerzej jako Gest Kozakiewicza.
Opłaciło się w dwójnasób: czas podróży z bukmanką nie był znacząco dłuższy od jazdy drogami płatnymi, za to podróż po Jurze
Krakowsko-Częstochowskiej, a zwłaszcza po słynnych Dolinkach Krakowskich, była pełna niesamowicie pięknych widoków. Przenieśliśmy
się, mówiąc słowami Adasia Mickiewicza, "do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem".
Mimo lejącego się z nieba żaru zdecydowanie warto było jechać trochę dłużej !
Osobnych wrażeń dostarczyło nam ostatnie 100 metów przed ośrodkiem - uprzedzeni przez Klaudię, ekstremalnie stromy podjazd
pokonaliśmy na "jedynce", wduszając gaz do podłogi. Mimo, że chyba po tej operacji w podłodze frontery powstało spore wgłębienie,
to wjechaliśmy ledwo-ledwo, na ostatnich obrotach prawie już gasnącego silnika. Gdyby podjazd miał 10 metrów więcej, byłoby
chyba baaardzo nieciekawie...
Za to sam ośrodek spodobał nam się "do strzału". Mnóstwo
boksów, mnóstwo ładnych, dobrze utrzymanych koni, generalnie panujący wszędzie porządek - to robiło dobre wrażenie. A że ośrodek
zlokalizowany jest na szczycie wzgórza, więc bonusem była kolejna porcyjka ładnych widoków na okolice.
"Meteor, przyjechaliśmy !"
Jako, że chcąc uniknąć podróży w najgorsze upały przyjechaliśmy wcześniej, więc po ulokowaniu koni w boksach był czas na
milutką fazę rozrywkowo-towarzyską przy czymś dla ciała. Piwko, kiełbaski z grilla i smażone serki, spożywane w cieniu i na
miłym przeciągu, sympatycznie komponowały się z widokiem koni na rozprężalni i na czworoboku. Zwłaszcza pewien niewielki
tinker oraz większy siwek "z ruchem" wzbudziły spore zainteresowanie Gosi - do tego stopnia, ze odrywała się raz po raz od stołu,
żeby zobaczyć je w akcji.
Miłe zawodów początki
Jednak po godzince z małym hakiem przyszedł czas, gdy rozrywki trzeba było odłożyć ad acta i zająć się przygotowaniami do
startu.
Czas się brać do roboty !
Rozprężenie - zgodnie z wcześniejszymi radami Pani Ani - nie było zbyt długie, zwłaszcza, że upał i duchota doskwierały ostro
i ludziom, i koniom.
"Do roboty, młody !"
Jak wszyscy, to wszyscy - Meteor też.
Podpatrujemy konkurencję ?...
No a potem się zaczęło !... Po kolei startowały: Klaudia, Gosia i Sonia. Sędziowały panie: Izabela Popławska-Szostak i Kinga
Wieńć.
Jak mawia Simon Cowell: "Off We Go !"
"I potem była zmiana, i szpak dziobał bociana":
Gosia z Fuksem ruszają do boju !
W konkursowe szranki wjechała Sonia z Meteorem
Klaudia sobotni konkurs C-3 zakończyła na miejcu 4-tym, zdobywając 58,750%. W niedzielę w C-4 osiągnęła podobny wynik: 58,041%,
zajmując miejsce piąte. Były to niezłe rezultaty, zwłaszcza, gdy się weźmie pod uwagę, że Draka z racji szacownego już wieku
(18 + VAT) oraz niedawnych lekkich kontuzji w tym roku już nie chodzi w tak regularnych, jak dotąd, treningach, a w planach ma
też łagodne przejście na zawodniczą emeryturkę. A że nie wszyscy sobotni "cetkowicze" startowali także w niedzielę, więc okazało
się, iż w całej, dwudniowej rundzie C nasza (choć już "husaryjna", a nie "trotowa") para wskoczyła na medalowe, trzecie miejsce !
Dekoracja rundy C
Gosia pojechała naprawdę bardzo dobry przejazd. Fuks dość intensywnie od wiosny trenowany, zaczął być bardziej przewidywalny jeśli
chodzi o lotne zmiany nogi w galopie, poza tym wreszcie zaczął "zawieszać się" w kłusie, co wizualnie bardzo poprawiło jego ruch.
Protokoły pstrzą się od szóstek, a pojedyncze 5,5 zrekompensowane zostały przez kilka 7-mek. Oceny obu sędzin były generalnie dość zgodne,
bardzo mało było różnic i wynikały one z różnych miejsc obserwacji przejazdu. Fuks oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zmaścił raz
i drugi "lotnych", ale zrobił też prawidłowe, świetnie się ruszał, doskonale zagalopowywał, barzo dobrze zrobił półpiruety i półwolty,
nieźle także stępy: pośredni i wyciągnięty. Wynik końcowy wynosił 59,865% i gdyby "wpadł" choć punkt więcej u którejś z sędzin, wpadłaby
nam magiczna 60-ka ! Nasza para zajęła 4 miejsce ze stratą zaledwie 0,4% do Patrycji Paluch na ogierze oldenburskim Sunny Boy.
Wreszcie wystartowali Sonia i Meteor - po niechekawych doświadczeniach z AMP-ów obawialiśmyt się trochę, co koniowi w rozumku się
zadzieje. Jednak Meteor po dłuższej chwili wahania po pierwszym ukłonie Soni zdecydował się nie robic tym razem scen i wywijasów.
Nie rżał, był posłuszny, całkiem grzeczny. Troszkę słabiej, niż się spodziewaliśmy, wypadł w swoich zazwyczaj mocnych stronach (ciągi
i lotne zmiany), przez co wynik był troszkę niższy (56,892% i 6-te miejsce), ale i tak był to ogromny postęp w stosunku do jego
niedawnego "studenckiego" występu w Drzonkowie. Sonia mogła więc mieć powody do zadowolenia, a co do reszty - wszystko jest w jej
rękach. Wiadomo: ćwiczenie czyni mistrza !
Z reporterskiego obowiązku dodajmy jeszcze, że konkurs C-4 wygrał Marek Szczur na Furst Avalon (ciekawe, czy zbieżność nazwisk
z Furst Donnerhallem Mateusza Cichonia jest tylko przypadkowa ?) z wynikiem 62,432%, a druga była Celina Maciaś na Haluku (61,486%).
My po konkursie w te pędy rzuciliśmy się w drogę powrotną (czekało mnie przecież jeszcze odwiezienie Meteora po nocy do Mikołowa), kończąc
udział w imprezie. I czas wreszcie wyjaśnić, skąd się wzięło tytułowe "25 klatek na sekundę" - otóż przed konkursem spytałem Gosię, czy
robić jej zdjęcia, czy może nagrać film z przejazdu. Gosia chciała film, a Sonia - operator kamery i filmowiec z zamiłowania - na to samo
pytanie odpowiedziała ze śmiechem, że "zdjęcia, seryjne, najlepiej 25 klatek na sekundę". Nagrałem zatem też film. Zaś gdy drodze powrotnej
moje panie, dorwawszy się do aparatu, zaczęły oglądać materiał z zawodów, to okazało się, że przecież miałem Soni robić... zdjęcia !
No i zrozum tu kobiety...
Następne zawody z naszym udziałem - już za tydzień, w Truskolasach !
P.S.: I jeszcze mała galeryjka:...