Rok 2015 w porównaniu z poprzednimi był zupełnie innym. Fakt, trochę się w nim zadziało, ale nie tylko
radosnych zawodów, wyjazdów, treningów.
Istotnym akcentem jeździeckim były parokrotne odwiedziny ośrodka w Toporzysku - Gosi nauka jazdy po damsku
i dwa obozy jeździeckie Kini i Marysi.
Obozy dla dziewczyn zakończyły się chlubnym zdobyciem odznak "Jeżdżę Konno" i rozpoczęciem wspinania się
po ścieżce "trotowych" certyfikatów.
Gosia w pierwszej połowie roku pozaliczała też szereg ciekawych kursów i konsultacji: z Denisem Soyerem,
z Elaine Butler i oczywiście z panią Anią Piasecką.
Stricte konikową wielką niespodziewaną niespodzianką okazało się odnalezienie syna Desty, Granata !
Zawitał tez do nas i osiadł na dobre nowy domownik, Ganimedes - nieco łobuzowaty, ale kochany konik
dziewczynek.
I to tak naprawdę tyle z rzeczy dobrych. Nie za wiele ich... Z tych gorszych zaś trzeba odnotować niestety
spore, odniesione jesienią kontuzje Fuksa i Desty, ciągle jeszcze leczone. Mniej też o parę osób, niegdyś
dość mocno z naszą stajnią związanych. Wreszcie na sam koniec, jesienią, po długiej chorobie zmarł jeden
z naszych sąsiadów - prawdziwy gospodarz, człowiek, który wielokrotnie pomagał nam w prowadzeniu naszej stajni,
zawsze w potrzebie służąc pomocą, radą, swoim czasem, swoimi narzędziami i maszynami. Człowiek, którego bliżej
poznawszy, zawsze bardzo szanowałem nie tylko za tą pomoc, lecz także za jego pracowitość i zaangażowanie we
wszystko, co robił. Po prostu porządny człowiek. Coraz mniej takich na świecie...
Mimo, że było kilka pozytywnych akcentów, to jednak co tu kryć: w ogólnym bilansie to był taki sobie rok.
Ale następny będzie lepszy !