No, "uczy się skakać" to oczywiście zbyt wiele powiedziane... Faktem jednak jest, że konik wbrew początkowym obawom
okazał się stworzonkiem barsoz pojętnym i chętnym do nauki. Po zaledwie kilku tygodniach jeżdżą już na nim samodzielnie
Kinia z Marysią, we wszystkich chodach i przy tym robiąc różne podstawowe figury ujeżdżeniowe. Przez ten czas koń
okazał się niepłochliwy, niewyrywny, dzielny w terenie i w sumie posłuszny oraz miły w obejściu. Po popędliwości, jaką
widzieliśmy, gdy stał w poprzedniej stajni, nie ma śladu, a obawy o zrzucanie jeźdźców można między bajki włożyć. Gani
w chwili przyjścia do nas był w zasadzie surowy, teraz już jest faktycznie koniem wierzchowym z prawdziwego zdarzenia.
Dziś więc Gosia postanowiła sprawdzić, jak tam u niego z umiejętnością skakania. Nie, nie pod siodłem - po prostu
swobodnie, w korytarzu:...
"Podnosimy nóżki na drągach, podnosimy..."
"Tylko równo, proszę !"
Rozgrzewka przed częścią zasadniczą
Uczymy się skakać z kłusa (tylko kto kogo ?...)
Całkiem nieźle idzie !
"Teraz ja !"
jak wszyscy, to wszyscy, Gosia też !
Napięcie rośnie...
Pierwsze skoki
Z każdym skokiem coraz lepiej !...
...Choć z miejscem odskoku bywało różnie.
Trafiały się drobne zrzutki,...
A nawet i wyłamania !
Potem jednak juz było "z górki" - a jaki baskil !
"Zuch konik !"
"No i kto tu jest Mistrzunio ? No kto ?"