Wczoraj niało miejsce doniosłe wydarzenie: Marysia zdobyła Brązową Oddznakę Jeździecką !
Podczas tegorocznego obozu jeździeckiego w Toporzysku Marysia przystąpiła do egzaminu po raz pierwszy. Dzielnie zdała
teorię, zaliczyła też część ujeżdżeniową, jednak z częścią skokową się wówczas nie powiodło. Pierwszy krok (a nawet dwa)
został jednak zrobiony i tego nie wolno było zmarnować. Na szczęście okazało się, że sesję egzaminacyjną organizują też
pobliskie Zbrosławice, więc bez dłuższego namysłu zostało postaniowione: próbujemy. Ostatnie tygodnie były wypełnione
głównie jazdami skokowymi i ćwiczeniem "do bólu" zarówno techniki skoków u konia i amazonki, jak też układu parkuru.
Ten bowiem, choć złożony z zaledwie 4 przeszkód, zawsze można pomylić - znamy takie przypadki...
W piątek cały wieczór poświęcony był tradycyjnie "odpicowaniu" Ganiego na wysoki połysk - na jednym ze zdjęć zresztą
można częściowo zobaczyc efekt pracy dziewczyn w postaci "siateczki" na grzywie.
A w sobotę rano zapakowaliśmy konia do bukmanki i w te pędy zawieźliśmy na miejsce, gdzie nastąpiły ostatnie przygotowania.
O ile z technicznego punktu widzenia poziom umiejętności i Marysi, i konia nie mogły budzić żadnych zastrzeżeń, o tyle
mieliśmy trochę obaw, że na przeszkodzie w udanym przejeździe mogą stanąć albo stres młodej amazonki, albo lękliwość konia,
który do tej pory zdążył jedynie "zaliczyć" dwa wyjazdy do Parkoszowic, a czegoś takiego jak hala to w ogóle na oczy dotąd
nie widział. Do tego jeszcze tabun obcych koni, zgiełk, zamieszanie... Cóż, trzeba było zrobić dobrą minę i ruszać do boju !
Zaczęło się od dość długich oprowadzanek konia po hali. Oczywiście niewątpliwą atrakcją dla Ganiego stały się od razu liczne,
wielkie lustra - no bo co to za jakiś koń ciągle za nim łazi, w dodatku tak bezczelnie podobny do niego ? Pierwszy kwadrans
(jak nie dłużej) Ganimedes chodził zatem z nosem przy ścianie, zapoznając się ze swoim lustrzanym alter ego.
Na szczęście charakterystyczną cechą jego charakter(k)u jest to, że jak już poprzygląda się dobrze temu, czego dotąd
nie znał, to po prostu przyjmuje fakt istnienia tego czegoś i traktuje jako nieszkodliwą oczywistość. I tak też się po
dłuższej chwili stało z lustrami.
Na dużej hali faktycznie panował duży tłok... Rozprężała się cała ekipa zdająca ujeżdżenie oraz kilka osób, które podobnie,
jak Marysia, miały zdawac tylko skoki. W sumie było tam ponad 20 koni no i przygotowane już do egzaminu stojaki. Prawdę
mówiąc zastanawiałem się jak nasza para sobie poradzi w takim ścisku, okazało się jednak, że było całkiem nieźle - Marysia
czujnie rozglądała się wokół i tylko raz doszło do sytuacji lekko ryzykownej.
Rozgrzewka trwała dośc długo i była to w sumie dobra "szkoła życia" dla amazonki. Koń też sprawdził się doskonale, nic sobie
nie robiąc z innych koni, nie bojąc się niczego i posłusznie wykonując polecenia, sprawnie dawane pewną ręką Marysi.
Zapowiadało się nieźle, ale gdy organizator po pewnym czasie zarządził próbne skoki, nasza para najechała z kłusa na
pierwszy krzyżak i... lekko go zdemolowała ! To był jednak drobny "wypadek przy pracy", kolejne skoki przez niego i przez
stojącą obok stacjonatę odbyły się sprawnie, płynnie i bez jakichkolwiek niespodzianek.
Ganiś podchodził do przeskód dobrze, przeskakiwał je czysto, nadzieje rosły - ale stres jednak też, bo czas próby nadciągał
nieubłaganie... Po krótkiej przerwie, podczas której organizator dokładnie omówił przebieg próby skokowej, uczulając wszystkich
na prawidłowe wykonanie całego przejazdu, rozpoczęła się "sesja egzaminacyjna". Tak się złożyło, że otwierała ją... nasza para.
Pozostawiony sam na sam z wielką, pustą halą Ganimedes zestresował się tylko na momencik, zarżał, potem jednakże nie zdradzał
już żadnych obaw i pewnie parł naprzód: krzyżak...
... pierwsza stacjonata,...
... druga stacjo... STOP ! No i znienacka, z pełnego galopu zrobił iście westernowego "sliding stopa".
Dlaczego ? Nie wiadomo. "Najechany" był bardzo dobrze, po prostu coś mu nie "zagrało".
Zaskoczona Marysia poleciała do przodu, przybierając pozycję "na Małysza".
Jednak wykazała się niesamowitym refleksem i wielka siłą woli - nie tylko utrzymała się w siodle, ale zrobiła to przy tym
bardzo fachowo, wcale nie "rozpaczliwie", lecz profesjonalnie, od razu wróciła w siodło i natychmiast najechała z koniem
na pechową przeszkodę po raz drugi. Gani się "odblokował", przeskoczył ją w ładnym stylu. Sędziowie musieli być pod dużym
wrażeniem opanowania naszej amazonki na pechowej stacjonacie !
Potem do kompletu zaliczony został jeszcze okserek.
Do pełni szczęścia brakło nam tylko pełnego okrążenia hali w galopie na dobrą nogę - tu niestety były pewne problemy, co
skrzętnie odnotowali sędziowie w protokole.
Po przejeździe rozpoczął się okres nieco nerwowego oczekiwania na wynik - rezultaty egzaminów nie były bowiem podawane
jeźdźcom od razu. Na szczęście uzyskaliśmy tu drobną, ale cenną pomoc, za którą "czapki z głów" (aluzja celowa, acz z
pewnych względów czytelna i jasna będzie tylko dla zainteresowanych), dzięki czemu już po kilku minutach mogliśmy
gratulować i Marysi, i Ganimedesowi udanego występu ! Napięcie zeszło momentalnie, uśmiech nerwowy został zastąpiony
uśmiechem szerokim i radosnym - co widac na załączonym obrazku !
Koń tez odreagował, strzepując z siebie całe napięcie - na szczęście nie Marysię !
Następne pół godziny koń spędził obżerając się do wypęku zaskakująco obfitą i smakowitą zbrosławicką trawą, a panie -
oglądając skoki do Odznaki Srebrnej oraz oddając się jakże miłej czynności zakupów na stoisku ze sprzętem jeździeckim...
Jeszcze raz serdecznie gratulujemy - i zaczynamy przygotowania do Srebrnej ?...