W miniony weekend miał miejsce kurs podstaw "Parellego". I choć teorie lansowane w ramach PNH sa nam dobrze znane z lektur i oglądanych
filmów, to jednak Gosia zdecydowała się na poznanie ich jeszcze raz od początku - lecz tym razem pod opieką certyfikowanej instuktorki.
Do zajęć Gosia przystąpiła wraz z Ganimedesem. Z przyczyn życiowo-organizacyjnych po zawiezieniu naszej pary do Parkoszowic musiałem wracać
do domu, więc nie dane mi było uczestniczyć w zajęciach w charakterze widza, jednak umówiliśmy się, że zjawię się w "Kasztance" popołudniową
porą na około godzinę przed planowanym końcem i pstryknę parę zdjęć "ku potomności". Tak też się stało; jakież było jednak moje zdziwienie,
gdy po przyjeździe zobaczyłem stuprocentowo damskie stado wściekłych harpii, stojących kręgiem wokół plastikowej "wanienki" i po kolei
okładającej ją z prawdziwą złością na obliczach kolorowymi "pałkami" ! I już, już łapałem za telefon, chcąc dzwonić na "112" (choć
nie byłem pewny, czy najpierw wzywać policję, czy pogotowie) - ma szczęście okazało się że były to tylko ćwiczenia praktyczne po wykładzie
o wpływie emocji na relacje z koniem i potrzebie kontrolowania tychże (i emocji, i relacji)...
Mimo to do dziś, wspominając grzmiące odgłosy obijanej wanienki, czuję się jakoś tak... niepewnie...
Żarty na bok: pomijając humorystyczny akcent akurat kwestia emocji na styku człowiek-koń jest rzeczą ważną i mocno podkreślaną przez
samych państwa Parellich oraz ich instruktorów. A że emocje te wyrażamy (często nieświadomie) mową ciała, stąd potrzeba ich kontrolowania
i wyrażania w sposób dla konia zrozumiały - i na tym m.in. opiera się każda szkoła "naturalna", począwszy od prekursora, pana Montmorency
Robertsa po PNH własnie, czy Silversanda. Po wyładowaniu negatywnej energii przystšpiono do zabaw z końmi - a że kurs w Parkoszowicach miał
"lekkie" opóźnienie, udało mi się obejrzeć całość ćwiczeń praktycznych. Zaczęło się od teorii działania kantara sznurkowego i eksperymentu
praktycznego działania jego węzełków na ludziach
...
A potem była już praca zbiorowa wszystkich par na ujeżdżalni w zakresie pierwszych 3 tzw. gier. Jak to wyglądało - widać na ząłączonych
niżej obrazkach.
Odczulanie na bata
Kontrolowane przestawianie zadka...
... I przodka.
Szukanie "Punktu G" , czyli nauka cofania od dotyku
Stopień trudności rośnie: przestawianie zadka "Wzrokiem Teściowej"
"Pokazuję i objaśniam: Punkt G wałacha jest na szyi !"
Rozluźniamy potylicę
Stopniowanie: cofanie od lekkiego (?...) dotyku
"Wzrok Teściowej" wspomagany batem - ale co na to Konwencja Genewska ?!
"No widziała pani, pani kochana, co to się wyrabia ?!"
Zainteresowanie treningiem u amazonek było duże. U koni - niekoniecznie...
Prowadzenie, czyli Gosia Natural Leadership
A na koniec sesja z naszą bukmanka w tle.