W ten weekend w Ptakowicach, w OJ "Lando" odbyły się zawody skokowe "Lando Cup". Ośrodek jest "o rzut beretem" i cieszy się sporą
renomą, więc z chęcią skorzystaliśmy z okazji, by tam się pojawić. Tym razem startowac miała Marysia - oczywiście na Ganimedesie.
Niestety, czasem tak bywa, że mimo najszczerszych chęci i podejmowanych wysiłków sprawy układają się nie najlepiej - i tak też było
teraz.
Pierwszego dnia nasza para startowała w dwóch konkursach: 60 cm - dokładności bez rozgrywki oraz 70 cm - dokładności bez rozgrywki.
Wszystkie konkursy odbywały się bardzo wcześnie, trzeba zatem było zwlec się z łóżek jeszcze po ciemku. Na miejscu okazało się, że
Lando to ośrodek urządzony "na wysoki połysk", bardzo zadbany i perfekcyjnie zorganizowany. Do samej iprezy - jej organizacji i
przebiegu - też nie mógłby przyczepić się nawet największy malkontent. Słowem: perfetto.
Przed konkursem oczywiście było oglądanie parkuru, a potem rozgrzewka. W jej trakcie wydawało się, że wszytko powinno iśc po
naszej myśli - Gani kierowany ręką Marysi robił, co do niego należało. Nie stroił fochów i oddawał raz za razem dobre, ładnie
odmierzone skoki.
Sytuacja zmieniła się jednak juz na drugiej przeszkodzie pierwszego przejazdu, na widok której koń powiedział: "Nie !" Widać było,
że nowe miejsce i bardzo kolorowe stojaki mocno go stresują. Marysia pokazała klasę, z zimną krwią robiąc nawrót i pokonując
stacjonatę. Ganiś ponownie próbował postawić na swoim na 5-tej przeszkodzie, jednak Marysia znów dobrze nad nim panując "przepchnęła
go" zdecydowanie nad drągami. Ciekawostką było, że koń w sumie pokonał przeszkodę niemal z miejsca, pokazując przy tym siłę swoich
nóg. Niestety zamieszanie na przeszkodach poskutkowało przekroczeniem normy czasu i dodatkowymi punktami karnymi.
Do drugiego konkursu nasza para przystąpiła bardziej zdesperowana i wręcz z bojowym nastawieniem ! Aby nie dać czasu Ganiemu na
szekspirowskie rozważania typu: "Skok, albo nie skok - oto jest pytanie !" Marysia "dała ostro w palnik", dzięki czemu koniowi nie
przyszło na myśl fochów stroić, a nad przeszkodami frunął niczym gołębica. Marysia w ten sposób "wykręciła" drugi czas, pokonując
parkur w zaledwie 53 sekundy przy normie 72 sekundy. Niestety był to konkurs dokładności, a skutkiem ubocznym zabójczego tempa były
płaskie skoki. Lekkie puknięcie zadnimi nogami w drąga sprawiło, że ten zeskoczył z kłódek... A było tak blisko !
Ganimedes jest koniem, który jest wrażliwy na rzeczy sobie nieznane, ale jednocześnie momentalnie przestającym się bać czegoś, co
już raz poznał. Wiedząc to byliśmy więc pełni nadziei na dobry występ drugiego dnia. Cóż, okazało się, że i parkur się zmienił,
i nowe przeszkody doszły, a z punktu widzenia konia miało to chyba zasadnicze znaczenie. Zamiast więc zadowolenia ze skoków były
wyłamania na drugiej przeszkodzie szeregu, ustawionej z bardzo charakterystycznch elementów, których dzień wcześniej nie było.
Wyłamania konia biegnącego w dużym tempie zawsze grożą upadkiem jeźdżca, Marysię trzeba tu bardzo pochwalić za to, że utrzymywała
się w siodle i za każdym razem opanowywała konia, podejmując dzielnie raz za razem kolejne próby pokonania pechowej stacjonaty.
Niestety Ganimedes tym razem okazał się uparty i odmawiał współpracy - trzeba więc będzie w przyszłości więcej ćwiczyć linii
i szeregów, najlepiej w różnych nowych miejscach i na co bardziej "odlotowych" przeszkodach. Jak to się bowiem mówi: "co nas nie
zabije, to nas wzmocni !" - i tego się trzymajmy !
P.S. I jeszcze tradycyjna galeryjka:...