W miniony weekend odwiedzili nas znajomi - mój kolega Adam wraz ze swą rodziną. Celem podstawowym wizyty było pozyskanie od naszych koni
jak największej ilości czystego obornika w celach ogrodniczych - a przy okazji pokazanie dzieciom z bliska jak wygląda koń. Czego, jak
czego, ale sączowskiego "brunatnego złota" nam nie brakuje i jego nieco kłopotliwym złożem chętnie się dzielimy, zatem gorliwie skorzystałem
z okazji pozbycia się nadzwyczaj licznych kulek, równie obficie, co malowniczo zalegających od ubiegłej jesieni na wybiegu. Ładując nawóz na
przyczepkę zastanawiałem się, co będzie w razie kontroli drogowej, gdy policjant zada pytanie: "Co pan wiezie, Panie Kierowco ?" I czy udzielenie
wówczas krótkiej, treściwej i ze wszech miar prawdziwej odpowiedzi nie skończy się aby zatrzymaniem Adama na 72 godziny za obrazę funkcjonariusza
publicznego...
Dzieciaki zaś nie tylko pomacały i pogłaskały konie, ale też zaliczyły oprowadzankę z nieodłącznymi ćwiczeniami gimnastycznymi. Szkoda tylko, że
na samej oprowadzance się skończyło. Zbiegiem okoliczności Ganimedes dzień wcześniej wziął udział w sesji chiropraktyki, czyli kolokwialnie mówiąc
kręgarstwa - a po takim zabiegu nie jest przez kilka dni wskazana praca inna niż stęp. Kłusa przez to była zapledwie odrobina, a galopu - w ogóle.
Bakcyl jeździecki został jednak chyba dość skutecznie zaszczepiony, bo już w poniedziałek rano Adam poinformował mnie, że czym prędzej znalazł dla
swych latorośli stajnię w pobliżu swego miejsca zamieszkania !
A poniżej - mała galeryjka obrazków ze spotkania.