Trochę pracy, trochę rozrywki i trochę sportu w Sandro-Hero

18.02.2019


Cały ubiegły tydzień Gosia spędziła w Jeleśni, w stajni Sandro-Hero. Oczywiście nie sama, tylko z Rico i Ganimedesem, którym zafundowała ferie zimowe w górach. Urlop w połączeniu z praktycznie nieograniczonym dostępem do krytej ujeżdżalni miał być z jednej strony miłym relaksem dla amazonki, z drugiej - rozpoczęciem nieco intensywniejszych treningów dla naszych koni.

Wyjazd był pewnym wyzwaniem logistycznym - dojazd z bukmanką do ośrodka w Jeleśni po wąskich, pagórowatych i zaśnieżonych mocno dróżkach za pomocą vana z napędem na tylko tylną oś groził utknięciem na ostatnich kilometrach. Skorzystaliśmy więc z już raz sprawdzonej oferty komercyjnej, gdzie "holownikiem" była mocna terenówka. Samo ładowanie nie lubiącego bukmanek Rico oraz skonfliktowanego z nim Ganiego niestety trwał na tyle długo, że w pewnym momencie stanął mi przed oczami pewien obrazek, dawno temu znaleziony w Internecie:...



Za to wyładowanie odbyło się wręcz błyskawicznie - Rico schodząc po trapie skręcił w bok i "spotkał się" z pastuchem elektrycznym. A że w Sandro-Hero elektryzator mają taki typu "ja ci tu dam !", naprawdę rzetelny, to i "strzała" rumak dostał tęgiego. Dzikie miotania, o mało co nie powiązane ze stratowaniem Gosi plus niejako przy okazji spłoszenie się Ganimedesa - oj, działo się ! Na szczęście "pandemonium wyładowcze" trwało króciutko, a zaprowadzone na wybiegi konie od razu się uspokoiły. Tu trzeba dodać, że wybiegi miały spore, podobnie zresztą, jak boksy - większe, niż u siebie, więc warunki mieszkaniowe były super. No i do tego zapewniony fryzjer, manicure i pedicure !...



Jako się rzekło, ferie (wbrew nazwie) nie były czasem wolnym od pracy i nauki. Wręcz przeciwnie, oba konie miały dostawać w... zadek na codziennych treningach. Gosia dodatkowo w sobotę przeprowadziła dla chętnych konsultacje ujeżdżeniowe, patrząc okiem sędziego PZJ na jazdę kilkunastu chętnych par, chcących się poddać ocenie w programach od klas najniższych aż do do CC4. Nie samą pracą jednak i człowiek, i koń żyją, był też więc czas na luzackie tereny po Beskidzie Żywieckim w miłej, zimowej, a pod koniec pobytu już przedwiośnianej atmosferze. Słowem: trochę pracy i trochę rozrywki.



Jeszcze w dniu przyjazdu rozpoczął się cykl jazd. Gosia praktycznie każdego dnia odbywała po 3 jazdy: na Rico, na Ganim oraz dodatkowo na "tamtejszym" Fero pod okiem Doroty Opyd. Gosia na Fero pracowała głównie nad stabilnością swego dosiadu i ręki. Celem jazd z Ganimedesem była praca nad zebraniem i elastycznością. Dużo było pracy w łopatkach - co polegało przede wszystkim na przejściach łopatka - wydłużenie po prostej - skrócenie w łopatce najpierw na ścianie, a potem na przekątnej, tak w kłusie, jak i w galopie. Kolejnym etapem było wykonywanie podobnych przejść w całości w łopatce (czyli wydłużenie również w łopatce). Prócz tego były łopatki na kole, ćwiczenia ze zwykłą zmianą nogi oraz zagalopowania ze stępa. Z kolei praca z Rico miała na celu jazdę cały czas pod kontrolą z zachowaniem stałego, elastycznego kontaktu i z dobrym kontrolowaniem tempa.



Miłą niespodzianką było zaproponowanie Gosi jazdy na "okręcie flagowym" ośrodka, czyli na Sandro-Hero, koniu klasy CC. Koń okazał się być wierzchowcem doskonale reagującym na pomoce, jak to określiła Gosia: chodzącym "na przyciski", czyli dobrze rozumiejącym także te nie zawsze idealnie dane pomoce. Był perfekcyjnie posłuszny, a jego wyszkolenie pozwoliło poćwiczyć między innymi lotne zmiany nogi co 4 i co 3 tempa. Koń oczywiście był w stanie te zmiany robić jeszcze szybciej - tu okazało się, że wymaga to już nieco innych (szybszych i jeszcze bardziej zsynchronizowanych) reakcji; było to nowym, dającym do myślenia doświadczeniem. Ćwiczone też były łopatki z naciskiem na zachowanie odpowiedniego impulsu, ciągi i trawersy.



Podczas wspomnianych sobotnich konsultacji kilkunastu uczestników przejeżdżało te same programy, które mieli wykonać nazajutrz na zawodach. Pozwoliło to zawodnikom na dokonanie ostatnich korekt niektórych elementów i chyba też na mniejszy stres już podczas samych startów.







Punktem kulminacyjnym tego tygodnia jednak była niedziela, kiedy to w stajni rozgrywane były zawody ujeżdżeniowe w formule brytyjskich konkursów ujeżdżeniowych online (patrz: Dressage Anywhere). Od "normalnych" różnią się całkowicie, formuła zawodów jest bowiem następująca: każdy zawodnik ma prawo przejazdu danego konkursu 2 razy. Każdy przejazd jest nagrywany. Zawodnik wybiera osobiście jedno z tych dwóch nagrań (tzn. lepsze). Film następnie jest wysłany do oceny przez sędziów Brytyjskich. Przejazdy są oceniane przez sędziów ujeżdżeniowych klasy 1 i 2. Mają oni możliwość obejrzenia przejazdów wielokrotnie, więc są w stanie zauważyć każdą pomyłkę, czy niedokładność. Nie ma też dzięki temu częstego (niestety) zjawiska "podciągania" ocen niektórych zawodników przez zaprzyjaźnionych sędziów - tu o "chodach" i "układach" mowy po prostu być nie może, no bo niby jak ?... Uczestnik na podstawie ocen jest klasyfikowany względem innych zawodników z danego konkursu, otrzymuje także zwrotnie wydruk arkusza ocen z komentarzami od sędziego. Zwycięzcy otrzymują pamiątkowe flotki, które są przesyłane do Polski. Jeżeli przyjrzycie się ocenom, zobaczycie, że bardzo wiele przejazdów ocenianych jest wysoko, a noty powyżej 70% nie są rzadkością; jeżeli jednak ktoś myśli, że w zawodach online króluje sędziowanie "na wyrost", proponuję przejrzeć filmy z udziałem różnych zawodników, by przekonać się, że poziom ujeżdżenia jeźdźców z UK, czy Niemiec jest naprawdę solidny, a wielokrotnie bywa, że jest bardzo wysoki.

Konkursy są rozgrywane od poziomu obejmującego tylko stęp i kłus (dla osób początkujących lub młodych koni), poprzez konkursy z całej gamy klas - od L po CC. Osobno rozgrywane są też konkursy koni starszych (powyżej 15 lat). Niektóre konkursy są to testy nieco inne od znanych w Polsce programów ujeżdżeniowych, jednakże również są podzielone pod względem stopnia trudności i zawierają te same elementy. Wszystkie programy, także te treningowe, są oficjalnymi programami federacji brytyjskiej. Trzeba jeszcze dodać, że podczas zawodów online obowiązują takie same zasady, jak w zawodach klasycznych: odpowiedni strój, zachowanie, forma przejazdu konkursowego. Jedyną różnicą jest to, że koń musi tu mieć na nogach białe owijki, co nie jest dozwolone "normalnie" - a to po to, by oba rodzaje zawodów jednoznacznie odróżniać.



Generalnie takie zawody są przeznaczone dla każdego: i dla amatorów, i dla profesjonalistów. Nie ma też znaczenia, czy zawodnik posiada licencję i klasę sportową PZJ. Można się przy tym zmierzyć z zawodnikami z różnych krajów - Wielkiej Brytanii, Australii, USA, pozostałych krajów Europy i Azji. "Wpisowe" kosztuje 20 funtów. Raz w miesiącu dla każdego konkursu zbierane są wyniki ze wszystkich zgłoszonych przejazdów i ogłaszany jest ranking końcowy. Zwycięzca może - prócz chwały - liczyć też na miły prezent w postaci zwrotu "wpisowego", a jeździec, który zajął miejsce drugie - na zwrot w wysokości 90%.

Zawody online są w innych krajach całkiem popularną formą rywalizacji, jest to pożyteczna zabawa dla tych, którzy nie mają czasu lub możliwości "pętać się" po kraju i po "zwykłych" zawodach, a któym zależy na niezależnej ocenie umiejętności swoich i swojego wierzchowca. Trzeba też podkreślić, że w warunkach polskich są to zawody całkowicie niezależne od czegokolwiek i kogokolwiek. Boli to chyba nieco Polski Związek Jeździecki - ale cóż, w Internecie "patronat" Związku nad zawodamu ani jego zgoda na ich zorganizowanie nie są brytyjczykom i innym nacjom do niczego potrzebne. Z drugiej strony zapewne boli też to, że każdy start w "obcych" zawodach to nieraz także "odpuszczanie sobie" zawodów PZJ-owych. No, ale tak to już bywa, gdy się na siłę narzuca swoją "przewodnią rolę"...



Podczas zawodów Rico przejechał konkurs Preliminary 13, a Ganimedes - Elementary 50. Gosia była z koni bardzo zadowolona. "Rico zrobił swoje. Nie bał się i był pod kontrolą. Jeden blad w zagalopowniu, ale za to głowa ! Cudny ! I drugi zbój na medal - słuchał się, reagował na pomoce !" - skomentowała krótko na Fejsie.



Podczas przejazdów Rico był posłuszny i ładnie dawał się prowadzić. Wcześniejszy cykl codziennych treningów sprawił też, że był on zdecydowanie mniej "wyrywny", niż zwykle. W pierwszym przejeździe popełnił w sumie tylko jeden błąd, wykonując zmianę nogi w galopie. W drugim przejeździe koń zrobił się trochę już rozkojarzony, zatem Gosia do oceny zgłosiła pierwszy przejazd, oceniony finalnie na całkiem niezłe (zwłaszcza jak na pierwsze zawody) 63,46%.

Przejazd Ganimedesa rozpoczynał się za to w nieco nerwowej atmosferze. Koń na rozgrzewce był mocno zdekoncentrowany, niespokojny, rżący, zdecydowanie bardziej zainteresowany innymi końmi, niż pracą. To skłoniło Gosię do wykonania po raz pierwszy przejazdu profilaktycznie z batem w ręku. Na szczęście Gani chyba instynktownie wyczuł, że nie czas na wygłupy i wjeżdzając w konkursowe szranki błyskawicznie zmienił swoje nastawienie: stał się skupiony, jechał na kontakcie. Ładnie zrobił m.in. skrócenie galopu i zwykłe zmiany. Jego wynik to 61,74%.



Na oficjalne wyniki przyjdzie nam niestety poczekać - jako się rzekło - aż do końca miesiąca. Niemniej jednak można być zadowolonym, gdyż tak naprawdę prócz treningów celem kluczowym było rozpoczęcie oswajania Rico z przejazdami bukmanką, obcymi stajniami, krytymi ujeżdżalniami, obcymi końmi, zgiełkiem, zamieszaniem i całą specyficzną atmosferą zawodów. I to się udało - jeszcze do niedawna mocno nadpobudliwy i płochliwy koń ładnie ogarniał wszystkie nowości. Ganimedes z kolei potwierdził po raz kolejny swoją solidność - i to także cieszy. No i - last, but not least - był jeszcze jeden ważny sukces: ładowanie koni do przyczepy przed drogą powrotną trwało zaledwie 10 minut !

Na koniec relacji chcemy przekazać gorące podziękowania dla Doroty i Michała za udzielona Gosi gościnę, możliwość spędzenia ferii i potrenowania w ośrodku oraz za przygotowanie do zawodów. Przede wszystkim zaś dziękujemy za panującą tam non-stop bardzo miłą atmosferę ! mała galeria z przejazdu Rico - niestety przejazdu Ganiego z uwagi na późną porę nie dane mi było obejrzeć...

























(C) Tomek_J, zdjęcia: Tomek_J oraz Sandro-Hero