Co tu kryć, to nie był dobry rok. Był naznaczony wieloma przykrościami i stratami. Jednak w myśl zasady, "co było, a nie jest" nie
wracajmy do nich i przepatrzmy, co się wydarzyło z tych dobrych rzeczy.
Po pierwsze i najważniejsze - i ludzie, i zwierzaki mają się dobrze. Wirusy nas póki co omijają szerokim łukiem (tfu, tfu, odpukać !),
a i konie uniknęły chorób i kontuzji. Całe nasze ludzkie i zwierzakowe towarzystwo ma dachy nad głowami i pełne michy/paśniki/talerze
(* niepotrzebne skreślić), więc grzechem byłoby narzekać.
Jeździecko osiągnięciami w tym roku może pochwalić się Marysia. Celem w tym sezonie była walka o "oczka" do drugiej klasy sportowej, których
obecnie trzeba w tym celu zdobyć 4, za każdym razem osiądając wynik co najmniej 62 % w klasie nie niższej niż N. Nie wydawało się to takie
trudne, ale okazało się, że i takie całkiem proste też nie jest. Po "rozgrzewkowo" potraktowanych ogólnopolskich zawodach ujeżdżeniowych
"Majówka w Białym Lesie" oraz nieco pechowych Polsko-Niemieckich Ogólnopolskich w Drzonkowie i ogólnopolskich w Ochabach udało się jej zdobyć
w końcu kwalifikację do deugiej klasy. Zadziało się to na kolejnych zawodach we wspomnianych Ochabach (jedno), Mistrzostwach Małopolski w
Facimiechu (dwa) oraz Mistrzostwach śląska w Zbrosławicach (dwa). Były to ostatnie oficjalne zawody PZJ-owskie Marysi na Ganim - jest formalnie
kucem, a jego amazonka weszła już w przedział wiekowy, w którym z racji przepisów musi dosiadać konia "pełnowymiarowego".
4 lipca to wielkie narodowe święto w Stanach Zjednoczonych - do nas tego samego dnia przybył - można powiedzieć, że nieoczekiwanie, a wręcz
znienacka - Santi. Wcześniej w Jeleśni podbił derca sączowskich amazonek, a zaraz potem - moje. No i nie obyło się bez rozbudowy i reorganizacji
stajni.
Rok Gosi upłynął pod znakiem niezliczonych sędziowań. Był też pełen regularnych jazd - tak to jest, jak się ma "pod sobą" kilka sprawnych
i zdrowych koni, które ruszyć trzeba. Fuksiastemu odrobina ruchu się przydaje, Rico dzięki lonży i jazdom stał się koniem zdecydowanie bardziej
zrównoważonym, a Santiago to siła plus spokój (no, chyba żeby jakiś pies wyskoczy, to wówczas amazonce wiatr w uszach zawista, a włosy na supełki
zaplącze...)
Gosia zrobiwszy prawko B+E mogła sobie pozwolić na częstsze wyjazdy z końmi na treningi w różnych miejscach.
Było też mnóstwo terenów w towarzystwie znajomych spoza stajni - m.in. Kariny i Marleny...
...oraz na porządku dziennym zabawy na przeszkodach TREC-owych.
Zadziało się też nieco w kwestiach "okołostajennych". Rozszerzyliśmy monitoring, pojawiła się nowa, większa kosiarka, a nasz ciągnik dostał
wspomaganie. Ale że nie tylko końmi człowiek żyje, więc i niekonikowych rzeczy trochę się zdarzyło. Lecz to już całkiem inna historia...