Co słychac w Stajni Trot ?
Ano przyszła wiosna i wszystko powoli zaczyna budzić się do życia - najpierwsze jak zwykle komary i muchy, a zaraz po nich krety... Zima była
"klasyczna", ze śniegiem i przymrozkami, zatem jest szansa na to, że wegetacja ruszy zgodnie z zegarem biologicznym i że nie będzie przykrych
niespodzianek typu susza. Czas więc się zrobił najwyższy, by zabrać się za sprawy rolnicze. Impreza była na całego: w ruch poszła brona łąkowa...
...oraz nowy nabytek - dwutarczowy rozsiewacz "Tytan". Łąki i pastwiska zostały przyprawione azotem z dodatkiem fosforu i dodatkowo przyprószone
nieco wapnem. Nieco, bo każdy doświadczony imprezowicz wie: po pierwsze: NIE MIESZAĆ ! Wapno w nadmiarze
może wchodzić w reakcję chemiczną z niektórymi nawozami, zdecydowanie zmniejszając ich wartość dla roślin.
Ostatnie dni był to też czas przeglądu maszyn i przystąpienia kilku szybkich, acz ważnych napraw. Nie da się ukryć, że nasz park maszynowy
młodszym się nie robi, dlatego też w planach są zakupy - ale o tym to już kiedy indziej.
W całym tym ferworze walki z oporną materią znienacka zaskoczył mnie pewnego dnia telefon. Zadzwoniła do mnie nasza (czytaj: będzińska) pani
inspektor weterynaryjna pytając, czy mogłaby za jakąś godzinę skontrolować nasze gospodarstwo. Cóż, ani nie jesteśmy gospodarstwem rolnym, ani
nie prowadzimy żadnej działalności gospodarczej, więc zaskoczenie było duże - czemuż to mieliśmy zawdzięczać zaszczyt sprawdzenia warunków bytowych
naszych koni ? Czyżby nas ktoś złośliwie "podkablował", wyskrobał jakiegoś "paszkwila-anonima" ? Otóż nie ! Śląski Związek Jeździecki przekazał
Inspektoratowi informację, że w naszym regionie jest ponoć ponad 350 posiadaczy koni ! Z takiej popularności jeździectwa trzeba się cieszyć,
natomiast z drugiej strony wyrywkowe kontrole stajni są tego stanu naturalną konsekwencją. Na szczęście nie dalej jak półtora miesiąca temu
zajmowałem się tym tematem w tekście pt.
"Do tramwaju weszła kontrol", więc zbrojny w wiedzę postanowiłem tanio skóry nie
sprzedać - zwłaszcza, że trudno byłoby się tak naprawdę u nas czegokolwiek czepiać.
Sama kontrola odbyła się szybko i sprawnie. Pani inspektor rozejrzała się po stajni, pochwaliła czystość, popatrzyła ogólnie na konie, na wybieg,
na płytę obornikową. Sprawdziła, czy zwierzęta mają siano i wodę. Zerknęła do boksów i zapytała o ich rozmiary boksów. Zobaczyła, że konie mają
paszporty, po czym pogwarzyliśmy o różnych konikowych rzeczach w oderwaniu od kontroli jako takiej. Na koniec zadała parę pytań: o czipowanie,
o to, czy w stajni są przechowywane jakieś leki oraz środki dezynfekcyjne, o to, czy w razie potrzeby może pan/pani zapewnić maty dezynfekcyjne
na wjeździe do nas i wejściu do stajni oraz o to, czy przechowyjemy dokumentację z leczenia. Na koniec spisała protokół, w którym rubryki
"Niezgodności", "Zastrzeżenia" i "Zalecenia" są najzupełniej puste. I o to chodziło !
Nie z samych jednak prac i kontroli składa się dzień jak co dzień w naszej stajni. Coraz cieplejsza pogoda oraz pierwsza tu i ówdzie pokazująca
się zielenina zachęcają do zajęć poza domem, treningów i spacerów. Nie inaczej było w ostatni weekend:...