Zawody w Białym Lesie

02.05.2021


Właśnie kończą się powoli Zawody Ujeżdżeniowe "Majówka w Białym Lesie". Pojechaliśmy tam z Ganimedesem, na start kontrolny (był pierwszym od aż 8 miesięcy i zaledwie trzecim w ostatnich 2 latach), po cichu licząc, że przy tej okazji uda się zdobyć kwalifikację do startu w Mistrzostwach Polski. Do mistrzostw zostały już niecałe dwa miesiące, a prawo do startu dają co najmniej dwa wyniki 62%, zdobyte właśnie na zawodach ogólnopolskich. Marysia pojechała konkursy N-1 i N-2 w kategorii kucy. To trudne programy, wymagające pokazania zebrania w kłusie i galopie. Trzeba zaprezentować m.in. ciągi w kłusie, łopatki do wewnątrz, zwykłe zmiany nogi w galopie i piruety w stępie. Tak naprawdę różni się od klacy C tylko brakiem lotnych zmian nogi.

Mimo tego, że i koń, i amazonka byli rzetelnie przygotowani, a na treningach poszczególne elementy wychodziły bardzo dobrze, to podczas startów nasza para nie ustrzegła się błędów. Pierwszego dnia na rozprężalni nic nie zapowiadało problemów, przez to amazonka zbyt "lekko" pojechała cały program, a Ganimedes nie był dostatecznie skupiony na jej pomocach. Skutkiem tego były utraty koncentracji i w efekcie wynik zaledwie 58%. Za to drugiego dnia było już dużo lepiej - niedociągnięcia pierwszego dnia zostały przeanalizowane, a plan jazdy na następny dzień opracowany i wdrożony. Dzieki temu w protokołach z N-2 królowały nie tylko noty 6 i 6.5, ale też i dwie 7-ki się trafiły. Sędziowie docenili cofanie i następujące po nim zagalopowanie oraz jedną ze zwykłych zmian nóg, które nomen-omen są bardzo mocną stroną pary. A trzeba tu powiedzieć, że sędziowie byli bardziej surowi i zasadniczy, niż na zawodach regionalnych. Było więc bardzo blisko, ale zabrakło dosłownie szczypty szczęścia. Wjazd na linię środkową w przedostatnim ruchu zmylił Ganimedesa sądzącego chyba, że to już końcowe zatrzymanie. Przy zwykłej zmianie nogi (w dodatku ocenianej z mnożnikiem "razy dwa") zatrzymał się, zamiast przejśc płynnie do stępa. To odbiło się na ocenach sędziów. Gdyby nie ten błąd na samym końcu, to kto wie, może pierwsze "oczko" byłoby już zdobyte ? A tak - wynik 61.2 %, o włos od progu kwalifikacyjnego. Trzeba więc z niedoskonałości wyciągnąć wnioski i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, bo przed naszą parą są jeszcze dwie szanse: Drzonków i Ochaby. Znając umiejętności i możliwości Marysi jesteśmy przekonani, że osiągnięce celu jest tylko kwestią czasu. Trzymamy kciuki !

Przy okazji tego wydarzenia warto mocno podkreślić jedną, wcale nie tak często spotykaną na zawodach rzecz: doskonałą organizację. Ośrodek w Białym Lesie to stosunkowo nowe miejsce, powstałe zaledwie małe kilka lat temu i tak naprawdę cały czas jeszcze "wykańczające" się. Jest ładnie położony, nieco na uboczu, wśród drzew i nad potokiem. Już na pierwszy rzut oka widać, że wszystko tam jest świetnie przemyślane - począwszy od lokalizacji poszczególnych obiektów i elementów, a skończywszy na "czynniku ludzkim". Dużo miejsca, wygodne dojazdy i miejsca postojowe, myjki i płyty obornikowe tuż przy stajniach dla startujących, węzeł sanitarny z prysznicami, dwie duże rozprężalnie, dobre, profesjonalne podłoże, lonżownik i karuzela, a dla odwiedzających bardzo wysoko oceniany na Booking.com hotel i restauracja - super. Wszędzie czystość i porządek, mnóstwo personelu aktywnie pomagającego przybywającym ekipom, a całość zawodów przebiegała w bardzo miłej i życzliwej atmosferze. Chciałoby się, aby zawsze i wszędzie tak było a tego typu imprezach.

Poniżej mała galeryjka zdjęć z zawodów, a na zakończenie jeszcze taka dygresja: po raz kolejny widać było wyraźnie, jak zmienił się polski światek jeździecki na przestrzeni ostatnich lat. Zgłoszono wiele koni i bardzo duża ich część było z wyraźnie wyższych półek, "z ruchem" oraz z umiejętnościami "na dzień dobry" wykraczającymi poza masowe jeździectwo. Czasy "amatorszczyzny", czyli szans na niekiedy całkiem udane konkurowanie na rodzimych czworobokach koni "amatorskich" z końmi "profesjonalnymi" silnie zmalały w porównaniu z okresem sprzed powiedzmy dekady. Zwierzęta obecnie licznie sprowadzane z Niemiec, czy z innych krajów, a trafiające w ręce młodych adeptów polskiego ujeżdżenia mają cechy fizyczne dające ich jeźdźcom wyraźną przewagę. A do tego dodajmy odmienne podejście do kwestii treningowych za granicą w stosunku do "polskiej szkoły jazdy"... Z takiego rozwoju dyscypliny oczywiście trzeba się cieszyć - choć trochę żal, że i w tej dziedzinie o sile przebicia nie decydują tylko umiejętności człowieka i zwierzęcia, ale w coraz bardziej zauważalnej mierze stan portfela. Cóż, takie życie...





























































(C) Tomek_J, zdjęcia i korekta - Gosia