Zima chyba się mocno wystraszyła... Sam nie wiem, czego: inflacji, Lex Czarnek, czy rosnących w siłę zgrupowań wojsk rosyjskich...
W każdym razie wzięła nogi za pas, a my zamiast śniegu i lutowych mrozów mamy w porywach +10 stopni i deszcze prawie jak w pamiętnym
roku 1997-mym. Zalewany z nieba przez ostatnie kilka tygodni wybieg dla koni to bagno miejscami do pół łydki, a na naszych pastwiskach
powierzchnia "naturalnych oczek wodnych" przekracza powierzchnię suchego lądu (no, powiedzmy raczej: raczej tego mniej mokrego). Szaro,
buro i ponuro, ale Gosia z Marysią mimo to dzielnie jeżdżą, jak się da, a jak się nie da - to też. Na szczęście ostatnie wichury dają
nadzieję na podeschnięcie okolic w najbliższym czasie. Dzień się wyraźnie wydłużył, a od 3 dni sporadycznie i na krótko przebłskuje
nawet przymglone jeszcze słońce. Może to jeszcze nie wiosna, ale pierwsze objawy przedwiośnia chyba widać. No i dobrze, ciągnik,
rozsiewacz i koszmarnie drogie w tym roku nawozy czekają, brona łąkowa ostrzy zęby na ślady po dzikach oraz licznie i znienacka
wyskakujące spod ziemi kretowiska, a nasz upiornie ciężki wał w swej stalowej duszy zapewne już nuci Wojcicha Młynarskiego słynne
"Przyjdzie walec i wyrówna". Zbieramy
siły, bo jak dobrze pójdzie, to może już za jakieś dwa tygodnie ruszymy do pierwszych rolniczych bojów - "żeby trawa rosła w siłę,
a koniom żyło się dostatniej". A na razie ? A na razie możecie sobie troszkę pooglądać, jak teraz wygląda Stajnia Trot i jej najbliższe
okolice.