"Choć trudno w to uwierzyć, ale dziś, 17 października Anno Domini 2014, mija równiuteńkie 10 latek od dnia, kiedy Desta z Fuksem zamieszkały w czterech swoich własnych,
choć nie do końca wykończonych kątach" - tak pisałem "zaledwie wczoraj", czyli równo 10 latek temu. A dziś nasza stajnia obchodzi 20-te urodziny... Tym razem tę okrągłą
rocznicę obchodziły głównie nasze konie, otrzymując w prezencie naprawdę ekstra wyżerkę. Z mojej zaś strony nie będzie wspominków, bo teraz już to zakrawałoby na cos a'la
wspomnienia prapradziadka z wojny rosyjsko-japońskiej 1904 roku. Zresztą przeszłość to przeszłość, cóż kogo obchodzi co się u nas działo epokę temu ?...

Trzeba też powiedzieć, że w tym czasie zmieniło się w otaczającej nas rzeczywistości dosłownie wszystko. W roku 2004 Fuks miał 3 lata i zaczynał być przyzwyczajany do
siodła; za chwilę "stuknš" mu 23 lata... W 2004 roku blackberry (taka komórka z klawiaturą, praprzodek smartfona) był źródłem powszechnej zazdrości i podziwu, a iPhone
miał powstać dopiero za 3 lata. Polska ledwo co weszła do Unii Europejskiej tracąc (niestety) większość swej niezależności. Autostrada A1 owszem, była - ale tylko w
planach. Konie nie musiały mieć paszportów, na wsiach standardem były piece na węgiel typu groszek i absolutnie nikomu by do głowy nie przyszło, że słowo "murzyn" to
niby obelga dla murzynów. Za rozpalenie ogniska w ogródku ani za pójście poza teren zabudowany bez kamizelki odblaskowej nie groziła grzywna. Piwo można było wypić pod
sklepem. Paliwo kosztowało 2 złote za litr. Nikt nikogo nie śledził potajemnie z powietrza dronami. Pomysłodawcę zakazu sprzedaży aut z silnikami spalinowymi zgarnięto
by zapewne prosto z ulicy do psychiatryka i to na oddział o zaostrzonym rygorze. Internetowa inwigilacja państwa i reklamodawców była jeszcze w powijakach, Unia nie
wpieprzała się ze swoimi przepisami w każde, nawet najdrobniejsze aspekty życia codziennego. Zamiast segregowania śmieci na koszt obywatela był ich w pełni bezpłatny
wywóz przez gminę. Można było samodzielnie zbudować i zarejestrować własny pojazd. Taka np. żarówka kosztowała złotówkę i potrafiła świecić wiele lat. Za wszystko płaciło
się przede wszystkim wolną od szpiegostwa gotówką, wszystkie zęby dało sie leczyć na NFZ, a w Sączowie było 10 sklepów (dziś nie ma ani jednego). A nasze konie we wsi
były niemałą sensacją. I komu to przeszkadzało ?...
Od tego czasu zmieniło się mnóstwo - czasem na lepsze, ale niestety, nie zawsze. Z pewnością pozytywem natomiast jest, że w samej naszej okolicy powstało wiele przydomowych
stajenek i wiele koni pojawiło się po sąsiedzku, stanowiąc dla nas w pewnym sensie swego rodzaju konkurencję. No i bardzo dobrze, z tego akurat się cieszymy !