Zima na ogół wygląda (a przynajmniej powinna) tak:
Ale od paru(nastu) lat nierzadko przybiera całkiem inne oblicze:
Dzieki temu mołźna niekiedy w zimnie, ale jednak także i w miłym dla oka słoneczku podziwiać okolice z końskiego grzbietu.
A co poza tym u nas ? Ano trochę się jeździ...
Po urazie mięśnia międzykostnego i tym samym dłuuugim przymusowym odpoczynku od pracy Gani niedawno zaczął wracać do jazd ku radości Marysi, a i
samego Ganimedesa chyba też. Santi z kolei przeszedł operację wszczepienia implantu, stanowiącą element leczenia jednostronnego porażenia krtani
(czyli rorera czyli dychawicy świszczącej), o którym wiedzieliśmy od dawna. Laryngoplastyka przeszła bezproblemowo, jednakże pod wzglćędem
jeździeckim "z defincji" jeden miesiąc jest potem "w plecy" - no, chyba, że ktoś lubi krótką jazdę wyłącznie w stępie. Na szczęście ten miesiąc
właśnie się kończy i koń wraca do jazd ! Rico - śmiejemy się, że ma depresję jesienną, trzeba go będzie z niej wyrwać bardziej regularną pracą.
Gorzej trochę ma się natomiast Fuks - generalnie nasz "trotowy praszczur" jest w doskonałym stanie, z jednym niestety wyjątkiem: zębów. Zdaje się,
że czeka go kolejne usuwanie siekaczy - tym razem górnych. No niefajnie, ale cóż, starość - nie radość. Wiem, co mówię.