Desta - koń Pumci



Desta to wspaniała, siwa (niestety chlip chlip już coraz mniej jabłkowita) klacz. Jesteśmy razem odkąd skończyła 3 latka, a urodziła się w 1994 r. Nasze początki wyglądały niezwykle widowiskowo dla publiczności, a trochę mniej dla nas obydwu. Nigdy nie była koniem łatwym... Pamiętam, jak nieraz zastanawiałam się skąd się biorą takie krnąbrne i tchórzliwe konie. Na ziemi wcielenie łagodności, pod siodłem demon przyspieszenia, brykania i stawania dęba. Uch... to ostatnie przeszło jej dopiero gdy nauczyłam ją tej sztuczki na komendę - jakby ręką odjął ! Spadanie zaliczałam na każdej jeździe zazwyczaj więcej niż raz. Aż dziw bierze, że nigdy sobie nic nie złamałam. Szczęśliwie się wówczas złożyło, że nie pracowałam i mogłam jej poświęcić dużo czasu.



Desta jest bardzo inteligentna - niczego nie boi się dwa razy jeśli już raz się przekona, że to coś nie ma Desty za danie główne. Kluczem do uzyskania porozumienia była praca w ręku - co niejednokrotnie oznaczało zsiadanie z konia przed np. jakimś rowem, którego to za wszystkie marchewki tego świata koniczka przejść nie chciała i przeprowadzenie jej w ręku. Wystarczał taki manewr tylko raz, ale musze przyznać, że byłam mocno skonfundowana kiedy zachciało mi się uczyć ją wchodzenia do wody nie mocząc własnych nóżek... Bądź co bądź udało się i obecnie jest konisiem, którego byle co nie przestrasza.



Później przyszedł pierwszy źrebak i od tego momentu zaczęły się solidne kłopoty, Desta zrobiła się bardzo agresywna - potrafiła przegalopować cały wybieg żeby kogoś zaatakować, a atakowała bardzo skutecznie... Ciekawostką jest, że prawie wszystkie przypadki ugryzienia przez nią odnoszą się do mężczyzn... Niedługo przed wyźrebieniem wyglądała tak:



Przy drugim źrebaku było już nieco lepiej (ale tylko nieco). Obecnie wraca do dawnego stanu ducha, lecz muszę przyznać, że bardzo bardzo powoli. Do tego stopnia, że jeszcze nie tak dawno (2003) trzeba było jej założyć kaganiec gdy przyjeżdżał kowal albo czyści ją ktoś obcy. To co w niej kocham najbardziej to... hmmm... chyba jej inteligencja, żywiołowość i dzielność!



Bardzo żałuję, że jak zaczynałyśmy wspólną przygodę byłam takim oszołomiastym jeźdźcem - dużo czasu po latach zajęło mi odkręcanie błędów, które popełniłam przy podjeżdżaniu i dalszej jeździe. A i tak można powiedzieć, że te błędy są tylko zaleczone i dłuższa przerwa powoduje powrót do wielu starych nawyków. Człowiek podobno uczy się na błędach.... ale teraz wiem, że najlepiej uczyć się na cudzych - koń mniej cierpi !



Desta wykształciła wielu jeźdźców. Była niezastąpiona na lonży i dla osób stawiających pierwsze kroki w siodle! Nawet niewybiegana uważała na swoich "szczypiorkowatych" pasażerów. Takiej taryfy nie mieli u niej jeźdźcy zaawansowani - im potrafiła zaserwować opętańczy galop połączony z brykaniem.



Naszą domeną było ujeżdżenie na poziomie klasy P\N. Czasem skakałyśmy dla odpoczynku po treningach ujeżdżeniowych, reprezentując w tej dyscyplinie klasę L. Niestety od roku 2005 Desta zaczęła kuleć. Rozliczne diagnozy, wizyty wetów, zdjęcia RTG nie dały w 100% odpowiedzi na to, co było przyczyną kulawizny. Początkowo myśleliśmy, że to odprysk kostny w stawie pęcinowym (skutek uderzenia o drąg lub kopnięcia przez innego rumaka).



Była operacja i było lepiej. Mieliśmy nadzieję, że leczenie i rehabilitacja przywróci ją pełni sił. Wiosną 2006 wydawało nam się, że Desta jest praktycznie już całkowicie wyleczona. Jednak latem stan zdrowia Desty gwałtownie sie pogorszył. Bardzo kulała na lewą przednią nogę. Rozkuliśmy ją i przez dwa lata chcieliśmy dać jej odpoczynek. Niestety nie dało to wiele, prawdopodobnie z powodu równoległego zwyrodnienia trzeszczek kopytowych. Obecnie Desta jest kuta podkowamu zamkniętymi z grubszym tyłem, żeby trochę odciążyć aparat trzeszczkowy. I ma też Wielkie Wakacje, najprawdopodobniej dożywotnio.



Niestety kontuzja Desty spowodowała, że musieliśmy zrezygnować z dyżurow Ani i Juli. Jest nam z tego powodu bardzo przykro, ale jednocześnie czujemy się dumni z osiągnięć obu kursantek i wierzymy, że gdziekolwiek nie pojadą, zabłysną zarówno wiedzą i umiejętnościami jeździeckimi, jak i tą drugą, chyba ważniejszą wiedzą: o koniu i umiejetnością obchodzenia się z nim. Dziewczyny, bardzo Wam dziękujemy za pomoc !

*****



Desta odeszła 14 lutego 2016 r. po długiej chorobie. Kontuzja na wybiegu zaskutkowała powikłaniami, a próby leczenia, prowadzone przez długi czas przez kilku weterynarzy, dawały tylko chwilowe poprawy, po których było jeszcze gorzej. Do kontuzji dołączył się inne schorzenia wewnętrzne, a ogólnie słaby stan zdrowia, wynikający z wieku, również zrobił swoje: podanie najsilniejszych leków groziło padnięciem konia. Biorąc pod uwagę jej stan ogólny i ból towarzyszący jej od pewnego czasu na co dzień, brak możliwości skutecznego leczenia, spowodowane choroba wyczerpanie organizmu, niemożność normalnego funkcjonowania i jakiegokolwiek miarę choćby swobodnego poruszania się, zdecydowaliśmy się na eutanazję. Ciężka to była decyzja, ale tak po prostu trzeba było - dla dobra zwierzęcia.