Początek roku 2018 był dla nas czasem kilku przykrych strat. W ciągu mniej więcej miesiąca odeszły od nas nasi czworonożni seniorzy:
Wega, Kredka i Kamyk - a dom nagle zrobił się pusty... Sytuacja była to niezwykła: przez tak wiele lat po domu kręciły się zawsze
jakieś futerka, a tu nagle nic - tylko w stajni były nasze 2 konie i pół-stajenna, pół-domowa Sciemka. Natura jednak, jak wiadomo,
bardzo nie znosi próżni Pewnego majowego dnia puszczając zauważyłem kręcącego się po naszej łące
jakiegoś białego, niezbyt dużego psa z charakterystyczną plamą "tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę". Z przypadkowej rozmowy
z naszymi sąsiadami dowiedziałem się, że "Znajdek" (bo tak go wówczas tytułowali) pojawił się w okolicy niedawno. Choć nieufny, to
nawet raz i drugi dał się dość blisko podejśc i podkarmić. Zastanawialiśmy się wtedy, skąd się wziął, czyj jest i jak by go przywabić.
Wszystko to jednak były takie "dywagacje na odległość".
Dwa dni później dostałem MMS-a od Gosi. Na zdjęciu była Kinia z owym psiakiem u weterynarza. "To jest ten pies z pastwiska. Kleszcz
na kleszczu." - pisała. "Tak, wiem, wczoraj rozmawialiśmy o tym, skąd mógł się wziąć" - odpisałem. "Dostał leki i teraz siedzi sobie
w stajni" - powiedziała Gosia. "W jakiej stajni ?" - zapytałem z ciekawością zastanawiając się, do kogo z okolicznych koniarzy mógł
trafić. " W naszej !" No i tak się to stało...
Figla pożegnaliśmy 15 marca 2022 roku. Od kilku miesięcy nasz pies zmagał się z chorobą, której tak naprawdę do końca nie udało się
zdiagnozować mimo konsultacji z kilkoma weterynarzami. Najbardziej prawdopodobne było to, że cierpiał z powodu powikłań po ugryzieniu
kleszcza, które powodowały zaburzenia układu nerwowego. Na co dzień objawiało się to nawracającą silną bolesnością różnych części ciała,
brakiem apetytu, ograniczeniami ruchowymi, problemami z wypróżnianiem się i oddawaniem moczu oraz ogólnie złym samopoczuciem i kiepskim
stanem zdrowia, który wahał się od prawie że przyzwoitego do fatalnego, w zależności od tego, jakie w danym momencie leki przeciwbólowe
i przeciwzapalne Figiel miał podawane. Stan psa pogarszał się powoli, ale nieodwołalnie, a tych leków, które miały skuteczne działanie
i pozwalały na kilkudniową poprawę, nie można było stosować w sposób ciągły. Szans na wyleczenie nie było. Z wielkim żalem trzeba było
podjąc trudną decyzję.