Gracja - wierzchowiec "o mało co" Julii

Gracja to obecnie (rok 2010) 12-letnia, gniada klacz, będąca własnością sąsiada, Michała. Jula jeździ na niej, szkoli ją i startuje w zawodach. A tak o niej pisze:



Poznałyśmy sie 4 lata temu. Niezbyt miło wspominam nasze początki. Przyjechała do Sączowa złośnica, która gryzła, rzucała sie z zębami na wszystkich, goniła galopem po pastwisku zarówno zwierzęta, jak i ludzi. Czyszczenie jej było walką o przetrwanie, bo było i przyciskanie do ściany, i gryzienie, i kopanie. Pierwsza jazda na niej była baaardzo ciekawa. Zaczęło sie od pokaźnego dęba (nawet nie wiedziałam, że ona tak potrafi) poprez bryki, a na wywożeniu skończywszy. Myślę,że Gosia coś o tym wie, gdyż dzięki tej złośnicy Gosia swego czasu kuśtykała po domu ze skręconą kostką. Zdolnego mam konia, no nie ? Ilość moich upadków z niej była, o dziwo, znikoma, spadłam raptem chyba ze 2 razy. Według mnie kobyła chyba dostała "parę" razy po głowie chyba od poprzedniego właściciela. Do teraz jej zostało niechętne dawanie głowy do czyszczenia i gwałtowna reakcja na krzyk. Koń był diabłem w końskiej skórze mimo to polubiłam ją, a w późniejszym czasie nawet pokochałam. Sama nie wiem, jak to sie stało, ale Gracja się zmieniła. Mogłam bez obaw wchodzić do jej boksu (ale tylko ja), przestała sie na mnie "szczurzyć" i nawet dawała sie złapać na pastwisku. Teraz miło wspominam gonitwy w tę i z powrotem za koniem...



Po tych czterech latach zmieniła sie nie do poznania. Dawny diabeł dawał nogi do czyszczenia, pozwalał sobie ubrać ogłowie. Myślę, że sie do mnie przyzwyczaiła. Na codzień Gracja chodzi ujeżdżeniowo, a czasem też troche poskaczemy (co najwyraźniej bardzo lubi). Ale ulubioną rozrywką jest ściganie sie, szczególnie w terenie. Kiedy jeździmy w tereny zawsze idzie na przód, w przeciwnym razie mogłabym jazdy nie przeżyć. Kiedy jakiś koń z tyłu próbuje ją wyprzedzić, wtedy Gracja robi stary numer mojego konia do którego już przywykłam. Czyli: szczurzenie się na tego konia, próby kopania, a w stosunku do mnie - kwiki, brykanie i wyrywanie wodzy. A kiedy już wypuszczę wodze, wtedy jest torpeda "byle naprzód !". Gracja jest koniem stworzonym do terenów, robi wszystko, o co ją proszę, robi przejścia od lekkiego działania dosiadu i wodzy.



Wydawało mi się, że koń w wieku 12 lat wyrósł już z pewnych numerów - nic bardziej błędnego, przynajmniej w jej przypadku. Ileż razy zdarzyło się jej np. "przypadkiem" zerwać pastucha i poprowadzić całę stado pod las... Kobyła przyzwyczaiła sie do mnie do tego stopnia,ze traktuje mnie jak swojego źrebaka. Jestem mile widziana w jej boksie, atakuje inne konie, które sie do mnie choćby zbliżą, a ponadto jestem cały czas obwąchiwana i wylizywana. Kiedyś byłam nawet broniona przed (uwaga, uwga !) najlepszą przyjaciółką. Wydurniałyśmy sie przy czyszczeniu koni, Klaudia podeszła do mnie, a mój koń - na nią z zębami ! W zawodach bierze udział już od 3 lat. Spisuje się na nich dzielnie. Wchodzi do bukmanki jak gdyby nigdy nic, czuje się pewnie w obcych miejscach, ale nie przepada za innymi końmi. Jest typowym demonem szybkości. Wybiega się dopiero po 2-godzinnym terenie. Inne konie wracają całe mokre, ledwo żywe, a wtedy ja ogłaszam, że mój koń sie wreszcie wybiegał.



Ona mnie nie przestanie nigdy zaskakiwać. Do teraz wspominam "mały" wypadek podczas skoków: skakałam okser tak coś około 80 cm. Smiałam się z dziewczynami, że jak zlecę, to mają to nagrywać, bo wyślemy do "Smiechu warte" i będziemy bogate Ruszyłam na przeszkodę. Mój koń niezbyt lubi szerokie przeszkody. Nie mam pojęcie jak ta agentka to zrobiła, ale wskoczyła przednimi nogami w środek przeszkody. Takim oto cudem obie zrobiłyśmy koziołka w powietrzu i cudnie "wyglebiłyśmy". Kobyła od razu się podniosła i podeszła od mnie. Żadnej z nas nic sie nie stało, choć miny dziewczyn były bezcenne. Na moje nieszczęście aparat sie rozładował i nie mam tego nagranego... Sprawdziłam, czy Gracji nic nie jest, wsiadłam na nią i skoczyłam jeszcze raz. Ona mi zaufała, przyspieszyła i płynnie pokonała przeszkodę. Ufam jej bezgranicznie, myślę, że ona mi też. W życiu nie widziałam wspanialszego konia ! Jeśli cztery lata temu ktoś powiedziałby mi, że ona mi będzie tak ufać, a ja bez niczego będe siedzieć w jej boksie, jeździć na niej na oklep, albo przejść jej pod brzuchem, pewnie bym go wyśmiała. Podobno nie ma koni idealnych, ja jednak się z tym nie zgadzam. Cieszę sie,że ją poznałam. Mimo, że nie jest moim koniem, traktuję ją jak swoją przytulankę. Rozczula mnie widok Gracji biegnącej przez całe pastwisko do mnie, żeby się przywitać. Wiem,że nie będzie nigdy moim koniem tak naprawdę, ale nie wyobrażam sobie zycia bez niej...