Luna, czyli kot-niespodzianka

6 września zawitał do nas nowy domownik.



Luna pojawiła się u nas znienacka. Moja znajoma jeszcze ze szkolnych lat szukała domu dla swej 9-letniej kotki. Do tego kroku zmusiła ją narastająca alergia na kocią sierść. W tym czasie myśleliśmy o znalezieniu towarzystwa dla stajennej ściemki, a że spośród pytanych osób nikt się nie kwapił do zaopiekowania się kotem, więc ten trafił do nas.



Luna jest bardzo ładnym kotem, dużym, o nietypowym, grafitowym umaszczeniu z brązową nutą. Ma biały podszerstek, przez co podczas ruchu sprawia wrażenie kota zmieniającego kolor. Jest kotem domowym, czasem wychodzącym, więc mamy nadzieję, że po okresie domowej aklimatyzacji uda się ją łatwo "zainstalować" w stajni - zwłaszcza, że puszczana wolno w przeszłości potrafiła nocować poza domem, przy okazji znosząc co chwila myszy.



Luna jest kotem odważnym. Pierwsze godziny spędziła wprawdzie zestresowana pod kanapą, ale już w nocy zaczęła łazikować po meblach. Następnego dnia rano "zaliczyła" już cały dom, a jedynym stresem póki co była dla niej Wega. Z uwagi na sporą wagę raczje nie biega i nie skacze, lecz dostojnie kroczy i wspina się na różne przedmioty. Bez problemu daje się głaskać, brać na ręce, zaczęła też szybko pętać się pod nogami i ocierać o człowieka. Jest więc nieźle. Cóż, kociak ma swoją szansę. Ma nowy dom, jedzenie i towarzystwo. Teraz jej przyszłość jest w jej łapkach - mam nadzieję, że będzie jej u nas dobrze i że zostanie z nami na stałe.





***


Niestety po raz trzeci się nie udało... Luna została przyzwyczajona do nowego miejsca, wychodziła już na całe dnie na zewnątrz, do domu wracając tylko na posiłki i na noc. Do czasu. Pewnego wieczora nie wróciła, a poszukiwania nie dały rezultatu. Mamy nadzieję, że tylko "zainstalowała się" gdzieś indziej...

***


Luna żyje i wygląda na to, że ma się dobrze !

Nasze dziewczyny wracając z jazdy konnej u Michała (to ta stajnia na naszej ulicy przy samym skrzyżowaniu) zobaczyły siedząca Lunę na płocie domu sąsiadującego z Domem Kultury. Wyglądała dobrze, nie była wygłodzona, prawdopodobnie jest dokarmiana. W wolnej chwili spróbuję pogadać z właścicielami posesji i dowiedzieć się czegoś więcej. :)

***


Życie potrafi zaskakiwać:

Wczoraj spotkałem Grzesia - sąsiada mieszkającego jakieś 50 m koło nas, ojca Klaudii. Kupiliśmy po piwku, siedliśmy sobie przy stoliku koło sklepu i chwilę pogadaliśmy. Na naszym stole wygrzewał się w słońcu sklepowy kot - taka znajda, która rok temu przyplątała się tam chora i chuda. Teraz odpasiony, zdrowy, nie to zwierzę, co kiedyś. Gdy tak gadałem z sąsiadem, głaszcząc jednocześnie kota, zauważyłem za jego uchem dość głęboką jak na kota, półtoracentymetrową ranę. Gdy ją pokazałem sąsiadowi, ten powiedział: "A bo wiesz, kurczę, ostatnio pojawił się taki nowy kot, wielki, czarny, no ogrromny ! I tłucze wszystkie koty w okolicy !" Na moje pytanie o białe łapki i koniec ogona padła twierdząca odpowiedź :)

Morał: nie ma takiej sytuacji, w której Luna nie dałaby sobie rady :D

***


Styczeń 2009 - Luna ma się nieźle, odwiedza stodołę Viki, gdzie poluje na myszy. Spróbujemy ją "obfocić", ustalić, gdzie mieszka na stałe, a jeśli będzie trzeba - także podokarmiać.