Natura, jak już nieraz wspomniałem, nie znosi próżni. Straciliśmy niedawno Narcysia, za to znienacka pojawiły się trzy małolaty, zaledwie 8-tygodniowe.
Ochrzczone zostały "bojowymi" imionami Brawurka, Bójka i Bandziorka (przeze mnie na roboczo zwana Mordką z uwagi na to, że jako jedyna ma mocno czarny
pychol). Na razie są to małe "gluty", których życie sprowadza się do spania, jedzenia, spania, zabaw i spania, a my cieszymy się obserwując ich harce.
Brawurka mimo, że najłagodniejsza, potrafi brawurowo sprowokować odważną Bójkę do bójki, a największa z nich Bandziorka też chętnie daje się wciągnąć
mniejszym siostrom do kocich przepychanek. Po jednym zaledwie dniu w domu zostały "przesadzone" do stajni na nowe posłanie - i zaraz potem zamiast
grzecznie poznawać miejsce, zaczęły wyłazić na zieloną trawkę wszelkimi możliwymi i niemożliwymi dziurami i zwiedzać okolicę, nawet z wybiegiem koni.
Z aż nazbyt przyjaźnie nastawionym Figlem ustaliły sobie właściwe relacje, ofukując go od czubka nosa aż do końca ogona, a ze Sciemką i Galusiem na razie
wydają się "utrzymywać dystans społeczny". Generalnie zaadaptowały się doskonale, niech więc nam rosną w zdrowiu i spokoju !