Roger - czyli o "wrobionym" króliku



Chciałoby się powiedzieć: "kto wrobił królika Rogera ?" Ano jego właścicielka, Jula. Jula znienacka, ku swej wielkiej radości dowiedziała się, że została prztyjęta do Policji i że "na dniach" rozpoczyna póroczne szkolenie. Jako, że jej królikiem w tym czasie trzeba było się zająć, więc zajęliśmy się oczywiście. Roger po pierwszym dniu pobytu okazał się stworzonkiem wcale nie po zajęczemu płochliwym, lecz ciekawskim futrzakiem, łatwo adaptującym się do nowych warunków. Przez kilka dni pomieszkiwał w swojej wstawionej do stajni klatce, potem zamienił swoją kawalerkę na nieco większą "willę z wybiegiem i aneksem sypialnym" (C) 2016 by Tomek_K,czyli siatkowy kojec, wystawiony na trawę i świeże powietrze. Swe nowe lokum polubił "od strzału" - no i tak to się zaczęło...





Roger jak przystało na typowego królika - miniaturkę - futrzaczka - przytulankę wzbudził od początku ogólną sympatię wszystkich domowników. Pozostałe zwierzaki również potraktowały go jako naturalnego mieszkańca Stajni Trot. Najbardziej przy tym ubawiła nas reakcja kotów, które zafascynowane "wielką myszą" nie wiedziały, czy bać się i unikać, czy raczej nie bać się i zapolować... A że obawa przeważyła, więc po typowo kociemu zaczęły udawać, że Rogera nie widzą. No i jest sielanka !

Roger będzie z nami do końca kursu Juli, to jest: mniej więcej do połowy grudnia. Do późnej jesieni będzie mieszkał na powietrzu - a potem się zobaczy. Na razie niech poznaje świat i wcina świeżą zieleninę prosto z gruntu - że o innych grykasach, kórymi jest przez wszystkich podkarmiany, nie wspomnę.