Kotki powoli przyzwyczajaliśmy do nowego środowiska - na początku przez kilka dni były trzymane w zamkniętej
stajni tak, żeby nie zwiały. Gnieździły się w boksie Fuksa, a konkretnie: w sianie w paśniku. Fuks był wówczas
razem z Meteorem na treningu w Zbrosławicach i nie wiedzieliśmym, co będzie dalej, gdy nasze konie wrócą do domu.
Do tego czasu unieszczęśliwiliśmy nasze psy, bo oczywiście nie dawaliśmy im wchodzić do stajni...
Po powrocie koni z treningu kotki z paśnika przeniosły się na poddasze stajni, gdzie było sporo świeżo
skoszonego siana, kupę ciekawych zakamarków do zwiedzania i zabawy no i tak ulubione przez wszystkie koty
ciepełko !
Imiona dla kociów wymyślane były w ramach konkursu, ogłoszonego na "Stajence". Propozycje były różne: Jacek i
Agatka, Tom i Jerry, Żwirek i Muchomorek, Ptyś i Balbinka, a nawet Tristan i Izolda ! Wszystkich jednak
przebiła bezkonkurencyjna Sonia - przez powszechną aklamację przyjęliśmy ściemkę i Spokusia
Na początku kocie były absolutnie nie do rozróżnienia dla mnie. Jedyną cechą rozpoznawczą było to, że ściemka
ma badziej białe wnętrze uszków. Teraz jest lepiej - Spokuś stał się większy, masywniejszy. To się daje zauważyć
na pierwszy rzut oka, jeśli kotki są razem. Jeśli nie - nadal mam problemy z rozpoznawaniem Podczas rannego
karmienia wchodząc do stajni wołam: "ściemka, Spokuś !" - i jeśli po chwili tylko jeden koć jest przy misce,
a drugi jeszcze nadal na poddaszu, wołam to samo: "ściemka, Spokuś !" ...
W każdym razie: kocie mają się dobrze, myszy-wręcz przeciwnie. Ostatnio otwarliśmy im skrzynie z owsem, w której
ku naszemu utrapieniu gnieżdżą się myszy. Wywołaliśmy tym niecnym czynem powszechne palpitacje serduszek u tych
skądinąd całkiem sympatycznych gryzoni. Kotki rosną na potęgę (zwłaszcza Spokuś), po całuch dniach bawią się, czym
popadnie, a wspomniany Spokuś uwielbia bawić się dłonią człowieka, traktując ją jak sparringpartnera (choć duuużo
delikatniej, niż w tym samym wieku robił to Gluś). Choć muszę też donieść, że w pewnym momencie o mały włos nie
doszłoby do małej tragedii - Desta prawie że podeptała ściemkę - szczęściem stanęła jej kopytem "tylko" na łapkę.
Opatrzność chyba jednak czuwała nad kociami, bo mimo, że rzecz się działa na betonowej podłodze, a Desta kuta na
podkowy typu "jajka" (pełne koło), to NIC się małej nie stało; tzn. bolało ją, łapka spuchła, ale po 2-3 dniach
utykania wszystko wróciło do normy. Kocia uratowało zapewne to, że ma kostki jeszcze młode i elastyczne.
Oba maluchy zaczęły też wychodzić ze stajni ku ogromnemu zaciekawieniu psów. Wychodzą zwykle przez okno Desty,
przeskakując na murek płyty obornika. Są przez to utytłane jak nieboskie stworzenia - no, ale mówi się trudno,
takie są koty stajenne. Wzbudzają też zainteresowanie kotów z sąsiedztwa - te mimo obecności 3 psów zakradają
się do stajni w celach zapewne imprezowo-towarzyskich; nie bez znaczenia są też zapewne niedojedzone resztki
karmy, pozostawione w miseczkach. W ciągu 2 ostatnich dni psy wypłoszyły raz: rudego kota sąsiada, dwa: jakiegoś
czarnego, nieznanego nam. Psy bowiem - ciekawostka - traktując nasze maluchy z uprzejmym zainteresowaniem, jako
swoistą osobliwość, jednocześnie gonią na potęgę koty obce i biada takiemu, który nie zdąży umknąć nagonce.
Z ciekawostek powiem jeszcze, że kocie potrafią sobie znaleźć arcyciekawe miejsca do spania. Pomijając tak
oczywiste miejsca jak siano, potniki, czy futerko pod siodło, zdarza im się zadrzemac w rynnie, jak również
w żółtej, przezroczystej miseczce do porcjowania owsa, co wygląda przeuroczo (kelner, porcja kota raz ! )
A tak wygladają kociaki już dorosłe: