Gruda - prawdziwa paskuda




czyli: o długich zmaganiach z popularną chorobą koni

08.03.2024



Koszmarnie deszczowa zima sprawiła, że nasz wybieg stał się bagienkiem i nic się z tym w takich warunkach nie dało zrobić. A efektem ubocznym tego była niestety lekka gruda u Rica i potężna u Santiago. To skłoniło mnie do zrobienia tekstu - kompilacji informacji na temat tej choroby.



Gruda jest infekcją skóry. To tzw. dermatoza, ostre wypryskowe zapalenie skóry, które nie leczone może przejść w formę przewlekłą. Najczęściej jej pierwsze objawy pojawiają się w zgięciu pęcinowym. Najbardziej narażone miejsca to nogi od koronki i piętek przez staw pęcinowy aż do nadpęcia, jednak czasem może się przytrafić w wyższych partiach nóg i na brzuchu. W powszechnym mniemaniu najbardziej podatne sa konie o białych nogach ten pogląd wynika chyba raczej z tego, że na nogach pokrytych ciemną sierścią gruda po prostu jest mniej widoczna. Uważa się też, że bardziej podatne są konie pociągowe, ale to z kolei wynika nie z samego faktu "pociągowości" lecz stąd, że wiele ras pociągowych ma obfitsze szczotki pęcinowe, które łatwiej "magazynują" brud i wilgoć, więc nie czyszczone lub czyszczone niedokładnie łatwo mogą stać się siedliskiem bakterii. A właśnie bakteria zwana dermatophilus congolensis, która często występuje na zabłoconych i mokrych padokach, jest główną przyczyną choroby. Bakterię odkrył w 1915 roku weterynarz Rene Van Saceghem, stacjonujący w laboratorium weterynaryjnym w Kongo, które wówczas było kolonią belgijską (stąd nazwa gatunku: congolensis). "Wyekstrahował" bakterię z próbek będącej w silnych stanach zapalnych tamtejszego bydła, która to przypadłość wcześniej nieznana, a na dużą skalę rozpanoszyła się tam w 1910 roku i dla hodowców była dużym utrapieniem. Jej rozwojowi sprzyjał ciepły i bardzo wilgotny klimat okołorównikowej Afryki. W naszych warunkach gruda dokucza koniom w okresie jesienno-zimowym w miejscach, gdzie skóra konia jest najbardziej delikatna (czyli na pęcinach), a przy tym "z założenia" jest podatna na wszelkiego rodzaju kontakty z piaskiem, kamieniami itd., mogącymi powodować większe lub mniejsze (a nawet mikroskopijne) pęknięcia, będące idealnym miejscem zagnieżdżania się bakterii. Ciągła wilgoć, pożywka z błota i ciepło konia to wręcz "szklarniane" warunki jej rozwoju.



Sprawa jednak jest bardziej złożona: często stwierdza się także obecność groźnej bakterii staphylococcus aureus, znanej o wiele lepiej pod polską nazwą gronkowca złocistego, który także wywołuje (między innymi) zakażenia ropne skóry, tkanek podskórnych i tkanek miękkich. Gruda rozumiana szerzej, jako zespół objawowy, może mieć też podłoże wirusowe, grzybicze (podstawczaki malassezia, które normalnie występują na skórze, ale w pewnych okolicznościach stają się grzybami chorobotwórczymi), a nawet pasożytnicze (świerzbowiec jako czynnik dodatkowy, pogarszający stan skóry zwierzęcia, kleszcze jako nosiciele wspomnianych wyżej bakterii). Weterynarze wskazują także możliwe źródła stanów zapalnych w niedoborze selenu, uszkodzeniach naczyń limfatycznych nóg, czy wreszcie alergie na stosowane przez jeźdźców środki do prania sprzętu, czy końskie kosmetyki. Przy takim podejściu dermatophilus congolensis uznaje się jedynie jako jeden z współistniejących czynników. Jeszcze innym czynnikiem związanym z pojawianiem się grudy może być fotouczulenie, powstające na ogół jako efekt spożycia w pokarmie niektórych barwników roślinnych (rośliny fotouczulające).

Grudę można rozpoznać łatwo, o ile się na bieżąco kontroluje ich stan (wiele osób zdaje więc sobie niestety sprawę z problemu dopiero wtedy, gdy stan jest bardziej zaawansowany, a koń zaczyna w związku z tym kuleć). Początkowo albo jest to "łysy placek" (początkowo bardzo niewielkich rozmiarów, różowy lub lekko zaczerwieniony, albo coś, co wygląda jak zaschnięta grudka błota - a jest to mały strup lub strupy, z czasem tworzące bardziej rozległą skorupę. W stanach zaawansowanych gruda może objąć np. całe nadpęcie, a towarzyszyć jej będzie także bolesna opuchlizna, w skrajnych przypadkach kulawizna. W literaturze wyróżnia się 4 stadia choroby:
- zwiększone złuszczenia na skórze, małe zmiany w postaci strupków,
- wyłysienia w formie "placków", które pokrywające się zrogowaciałym naskórkiem,
- guzy – jeden lub wiele,
- brodawkowate narośle.
W cięższych przypadkach mogą pojawiać się objawy towarzyszące: podwyższona temperatura ciała, brak apetytu, obrzęk węzłów chłonnych w okolicy zakażenia. Gruda może pojawić się u wszystkich koni, bez względu na wiek, płeć i rasę. Szczególnie narażone są, jak już powiedziano, konie wypasane i utrzymywane na wilgotnych i błotnistych pastwiskach lub wybiegach, czy w boksach ze zbyt głęboką, zbyt mokrą ściółką. Podatne też są konie starsze, konie z zaburzeniami odporności, czy źle zbilansowaną dietą. Rozprzestrzenianiu się choroby sprzyja też używanie wspólnego sprzętu (jako przenośnika bakterii i grzybów) oraz częste podróżuje powiązane z korzystaniem z różnych stajni, czy wybiegów (z tego samego powodu).



"Samowyleczenie" konia bez interwencji jego właściciela jest niemożliwe. Uszkodzona skóra pod wpływem drobnoustrojów może tylko uszkadzać się coraz bardziej. Nie ma jednego uniwersalnego sposobu leczenia grudy tak, jak na ogół nie ma "jedynej słusznej" jej przyczyny. Ba, jest nawet jeszcze gorzej: jedne preparaty mogą być skuteczne u konia X, a całkowicie nieskuteczne u konia Y - obu stojących w tej samej stajni. Dlatego leczenie grudy idzie - nomen omen - jak po grudzie. Rozmaitych opinii, dobrych rad i zaleceń jest w internecie naprawdę bardzo, bardzo wiele - zarówno tych od weterynarzy, jak i tych od "ekspertów cywilnych" na forach konikowych. Pewne jest natomiast to, że praktycznej zawsze leczenie grudy jest długotrwałe, a jego absolutną i niepodważalną podstawą jest ścisła higiena i tak suche podłoże, jak to tylko możliwe. Jest to konieczne, choć oczywiście mocno utrudnione w warunkach jesienno-deszczowo-błotnistych. Koń powinien stać na suchej, często wymienianej ściółce. Codzienna pielęgnacja polega na dokładnym oczyszczeniu chorych miejsc wodą z mydłem antybakteryjnym lub środkiem odkażającym, a następnie dokładnego opłukania. Myć powinno się szczotką - trzeba zwrócić uwagę, by jej włosie nie było zbyt twarde, a nacisk - niezbyt silny, bo wówczas taka szczotka będzie jeszcze bardziej uszkadzała i podrażniała chorą skórę. My stosujemy szczotkę podpinaną do węża, którą normalnie stosuje się czasem do mycia samochodów. Włosie jest odpowiedniej twardości, a bieżąca woda lecąca spomiędzy niego dobrze spłukuje wszelkie zanieczyszczenia. Takie nawilżenie wodą pomoże też w usunięciu wysięków. Wskazane jest też codzienne usuwanie strupów, które wprawdzie osłaniają uszkodzoną skórę, ale też utrudniają do niej dostęp leków, a obecne w nich mikropęknięcia mogą być miejscem namnażania się bakterii. Zanim się do tego przystąpi należy je zmiękczyć (można połączyć to właśnie z myciem wodą z mydłem) lub po dokładnym osuszeniu skóry zastosować na nią jakiś "zmiękczacz": krem, olej, oliwkę kosmetyczną dla dzieci, maść tranową albo inny przeznaczony do tego preparat. Jest to czynność nieco bolesna i niezbyt przez konie lubiana. Aby nie powodować powiększania się ran, usuwać trzeba tylko te strupy, które łatwo odchodzą, nie powinno się ich zrywać na siłę. Następnie na tak oczyszczoną i dobrze osuszoną skórę trzeba nanieść preparat antybakteryjny (uwaga: niektóre takie preparaty powinny być ze skóry usuwane po określonym czasie od ich nałożenia). Na koniec należy w stanach lekkich trzeba posmarować miejsca ze zmianami skórnymi maścią cynkową, która przy okazji sprawi, że odrastająca skóra będzie bardziej miękka. Natomiast zmiany rozległe, ropiejące, wymagają interwencji weterynaryjnej, co wynika z prawdopodobnej konieczności zastosowania antybiotyków (zwykle maści z kortyzonem) oraz innych leków: przeciwzapalnych, a być może też przeciwpasożytniczych. Weterynarz zadecyduje, co zastosować i czy preparaty na skórę powinny być wspomagane innymi lekami, które przepisze (jeśli np. gruda powiązana jest z alergią, mogą to być leki związane z immunoterapią i odczulaniem). Niektórzy zalecają zakładanie opatrunków chroniących skórę przez pierwsze dni leczenia - mają one dobrze regulować wilgotność i osłaniać skórę przed kolejnymi "porcjami" bakterii ze ściółki lub ziemi, to jednak skonsultowałbym z weterynarzem i stosował odpowiednio do okoliczności - bo jednak to, co dostanie się pod opatrunek, może znaleźć tam dobrą pożywkę i warunki do rozwoju. No a czego, jak czego, ale np. laseczek tężca w błocie na wybiegu zwykle nie brakuje... Z nieufnością podchodzę też do zalecenia owijania nóg posmarowanych oliwką folią spożywczą. Jako żywo przypomina mi to opisane przez Bolesława Prusa w "Antku" leczenie małej Rozalki metodą wsadzenia jej na trzy "zdrowaśki" do solidnie rozgrzanego pieca chlebowego... Inne czynności, które mogą pomóc (tym razem bez wątpienia), to usunięcie substancji, które mogą być alergenami (np. przepranie potników w odpowiednim preparacie) oraz mocne przycięcie szczotek pęcinowych (jeśli są długie).

Na czas choroby zaleca się pozostawienie konia w stajni aż do zagojenia się ran, dzięki czemu nogi nie będą miały kontaktu z błotem i wilgocią. Idealnie zaś byłoby trzymanie go na małym, krytym i dzięki temu suchym wybiegu, choć na ogół to ostatnie jest mało realne do zrobienia... Przed każdym wyjściem na padok można posmarować nogi mieszanką oliwki dla dzieci tylu Johnson's Baby lub podobnej z octem ograniczającym liczbę bakterii w proporcji objętościowej 1:1. Jest to dość powszechna praktyka, jednak niektórzy zwracają uwagę, że kwaśny ocet zmienia kwasowość skóry i osłabia jej warstwę ochronną, przez co naskórek może stać się bardziej podatny na pękanie - a zatem na powstanie kolejnych mikroognisk bakteryjnych.



Koń w stanach lekkich może być użytkowany, ale bez zakładania ochraniaczy, które mogą obcierać skórę i pogarszać stan dotkniętych chorobą miejsc. Jeśli także ktoś normalnie praktykuje wypuszczanie konia na wybieg w ochraniaczach, powinien z tego "patentu" zrezygnować. Jeśli gruda zdarzy się w sezonie pastwiskowym, warto sprawdzić, czy koń nie jest aby wypasany na pastwisku z twardą trawą o długich źdźbłach, których brzegi mogą powodować mikroskaleczenia, sprzyjające "osiedlaniu się" bakterii. Po wyleczeniu warto skórę jeszcze przez kilka dni dalej smarować maścią cynkową, gdyż wspomaga ona regenerację naskórka. A jeśli udało nam się objawy grudy zwalczyć, ale choroba po pewnym czasie nawraca, powinniśmy koniecznie konsultować się z weterynarzem. I jeszcze coś: choć w leczeniu grudy duży nacisk kładzie się na higienę, to trzeba też powiedzieć, że zbyt częste (np. codzienne) mycie nóg konia paradoksalnie może zaszkodzić, zwłaszcza jeśli związane jest ze zbyt intensywnym pocieraniem skóry (a już szczególnie wtedym gdy sierści są ziarnka piasku). Nazbyt częste mycie także zmienia prawidłowe pH skóry i usuwa naturalną ochronną warstwę tłuszczową. Zimą szkodliwe może się także okazać nacieranie nóg zmrożonym śniegiem, który może uszkadzać naskórek oraz jazda po drogach posypanych solą.

A na koniec wracając do przypadku Santiago, który był przyczynkiem do popełnienia powyższego tekstu: w naszym przypadku "remedium na wszelkie zło" okazała się maść na grudę Black Horse Skin Protection z zawartością allantoiny i wazeliny, umożliwiającym delikatne usuwanie strupów. Ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwzapalne i antyseptyczne Wyciągi roślinne na bazie aloesu i olejów mineralnych wspomagają gojeni3 i zabliŸnianie się ran. Preparat tworzy cienką, wodoodporną warstwę,która stanowi dodatkową ochronę dla skóry przed wilgocią.





Zródła:

www.foothillsmobilevet.com
https://vetbulans.pl/gruda-u-koni/
https://www.swiatkoni.pl/gruda-i-snieg--jak-zabezpieczyc-konia
https://www.zooplus.pl/magazyn/konie/zdrowie-i-pielegnacja-konia/gruda-u-konia
https://www.equishop.com/pl/blog/gruda-u-konia-jak-sobie-z-nia-poradzic-naturalnymi-sposobami-n12
https://pzj.pl/porady-kon/choroby-koni-gruda/
https://horse-trade.pl/gruda-u-konia
https://konieirumaki.pl/najnowszy/gruda/
https://rockyroadtodressage.wordpress.com/2017/10/26/mud-fever/