Hoggone




czyli: "Si vis pacem, para bellum"

02.04.2022



Tekst będzie zdecydowanie nie proekologiczny, nie prowegetariański i w ogóle będzie niepoprawny politycznie. Osoby kochające Matkę Ziemię, które najchętniej przytuliłyby do piersi wszystkie żywe stworzenia tego świata (z tygrysem, wszą, grzechotnikiem i wirusem COVID włacznie) proszę o niezwłoczny powrót do strony głównej. Bo rzecz będzie o usuwaniu szkodników. O tym, jak obecnie wygląda u nas (a także w innych regionach) sytuacja z plagą dzików i saren, niszczących użytko rolne, pisałem już 4 lata temu w tym tekście. Od tamtego czasu sytuacja się zmieniła - niestety na gorsze. W tej chwili stada saren buszujące na przylegających do naszej stajni terenach są widziane praktycznie codziennie rano i wieczorem. Osobiście jednego ranka zaobserwowałem 5 grup 3-5 saren, a bywa, że pojawiają się zbiorowości 15-20 osobników. Z dzikami jest o tyle inaczej, że lubią wychodzić w nocy, więc widać głównie ślady ich żerowania. Oto jak wyglądają nasze łąki:...





Z całą stanowczością twierdzę, że opisywane wcześniej środki zapachowe to "pic na wodę, fotomontaż", a zarówno sprzedawców tych wynalazków, jak i myśliwych autorytatywnie twierdzących, że "to działa, tylko rolnicy źle to stosują" należałoby poddać karze dożywotniego wypijania "setki" płynu Hukinol do śniadania (kto miał kiedykolwiek nieprzyjemność toto wąchać, ten zrozumie). Równie nieużyteczne są odstraszacze błyskowe, a armatek hukowych nie da się stosować w sytuacji, gdy w zasięgu wzroku są siedziby ludzkie (sami też nie lubimy hałasu, więc nie czyńmy drugiemu, co nam niemiłe). Żałosny stan pobliskich łąk skłonił mnie do desperackich przemyśleń na temat tego, jak by tu zastosować drona do bezpośredniego bombardowania, względnie jak skonstruować miotacz petard noworocznych, który miałby te 200 metrów zasięgu (to nie żart, serio myślałem o tym !). Na szczęście okazało się, że po ponad dziesięciu latach badań i prób na rynku pojawiła się kilka miesięcy temu nowa, skuteczna, humanitarna przynęta na dziki, pozwalająca na - mówiąc wprost - ich eliminację. Stworzono ją w Australii, gdzie liczba tych uroczych stworzonek sięga 24 miliony i gdzie są one postrzegane jako jeden z najbardziej niszczycielskich szkodników w kraju, występujący na 45% powierzchnu i powodujący bardzo znaczne szkody w środowisku. Ich "działalność" kosztuje tamtejszy przemysł rolny ok. 100 milionów dolarów rocznie, a przy tym pojawiają się coraz większe obawy dotyczące zagrożenia bezpieczeństwa biologicznego, jakie stwarzają, ponieważ rozprzestrzeniają afrykański pomór świń i chorobę panamską. W stanie Wiktoria te zwierzęta są uznawane za agrofagi na mocy Ustawy o ochronie zlewni i gruntów z 1994 r. Zgodnie z tą ustawą wszyscy właściciele gruntów mają wręcz obowiązek zapobiegania rozprzestrzenianiu się i eliminowania tych zwierząt ze swojej ziemi. Australia generalnie dąży do tego, by ich populację zmniejszyć do zaledwie 25% obecnej, co oznacza konieczność uśmiercenia 3/4 ich ogółu. Sprawę utrudnia to, że te zwierzęta mogą przemieszczać się na duże odległości, aby znaleźć pożywienie lub wodę lub uciec przed zagrożeniem. A odstrzał takich ilości w relatywnie krótkim czasie jest po prostu nierealny, gdyż w tej skali musiałby odbywać się z powietrza, przez co byłby zbyt kosztowny. Z tego też powodu stworzono preparat o nazwie "Hoggone". I nie tylko stworzono, ale też dopuszczono do obrotu. Przy okazji wyjaśnienie: używam słowa "dziki", ale w Australii są to w istocie dzikie świnie. Te zwierzęta pojawiły się w Australii od czasów wczesnego osadnictwa europejskiego i - podobnie, jak przywiezione tam króliki - wymknęły się spod ludziej kontroli, zdziczały i jednocześnie zaczęły się mnożyć bez opamiętania (lochy mogą dawać mioty nawet co roku, w każdym średnio 6 prosiąt). Podobny problem mają zresztą Stany Zjednoczone, gdzie plaga jest ok. 6 milionów świń, buszujących głównie na południu kraju (około połowa z tej liczby żyje w Teksasie).



Preparat opracowano w Animal Control Technologies Australia i mówiąc wprost: preparat jest przynętą zawierającą truciznę. Właściciele gruntów mogą ją kupować i używać bez specjalnego szkolenia lub certyfikacji. Substancją czynną jest azotyn sodu. Jest to - co ciekawe - konserwant żywności, który jest bezpiecznie stosowany w niskich stężeniach w wielu produktach spożywanych przez nas na co dzień. Ludzie i większość innych zwierząt tolerują niewielkie ilości tej substancji, ale nie dziki. Nie mają one bowiem ochronnego enzymu, który występuje u innych gatunków. Azotymn sodu bardzo szybko rozkłada się w środowisku, nie pozostawiając po sobie żadnych toksycznych pozostałości (dlatego wyzwaniem było wynalezienie sposobu, aby trucizna była nie tylko atrakcyjna dla świń, ale i bardziej stabilna chemicznie). Jest przy tym na swój sposób humanitarny: działa usypiająco, dziki szybko stają się nieprzytomne, po czym umierają - zwykle w ciągu jednej do trzech godzin, bez cierpienia. Jest to znacznie krótszy czas niż przy stosowaniu innych toksyn dotąd używanych, takich jak warfaryna (1-2 tygodnie), fosfor (2-4 dni) lub fluorooctan sodu (6-8 godzin). Azotyn sodu nie powoduje ciężkiej choroby klinicznej z wysokim poziomem stresu. Sposób działania jest podobny do zatrucia tlenkiem węgla. A dokładniej mówiąc: po spożyciu azotyn sodu utlenia hemoglobinę, co bardzo zmniejsza zdolność krwi do przenoszenia tlenu i w efekcie utratę przytomności, a poźniej zatrzymanie pracy głównych narządów, w tym serca i mózgu, co ostatecznie prowadzi do śmierci. Zdziczałe świnie są szczególnie podatne na zatrucie azotynem sodu, ale ta substancja może działać też na inne gatunki (na szczęście nieliczne), więc jest podawana dzikom za pomocą specjalnie zaprojektowanej skrzyni, której konstrukcja nie pozwala na dostęp do trucizny innym zwierzętom. Dziki i świnie są jedynymi dzikimi zwierzętami, które zwyczajowo używają pysków do wykonywania czynności podnoszenia, co uważa się za czynnik ich poziomu inteligencji. A pokrywa skrzyni jest ponadro ciężka i namagnesowana, więc trzeba siły dzika, żeby ją unieść.

Stosowanie Hoggone odbywa się według pewnego kilkudniowego programu. Ważne jest, aby zanęcać najpierw przynętą, którą zamierza się użyć, w wersji całkiem nietoksycznej. "Prosiaki" są bardzo ostrożne i inteligentne, muszą się najpierw przyzwyczaić do pobierania karmy i do samej skrzyni z nią. Po kilku dniach przynętę już z Hoggone należy kłaść w tym samym miejscu, w którym wcześniej miało miejsce karmienie. Azotyn sodu jest zamknięty w mikrokapsułkach, aby uniknąć ewentualnej niechęci do przynęty oraz zmaksymalizować stabilność preparatu i zapewnić dostarczenie go w całości do jelit.



Preparat jest skuteczniejszy, niż stosowany wcześniej monofluorooctan sodu (tzw. "1080"). Stosowanie 1080 wymaga poza tym posiadania zezwolenia na używanie chemikaliów rolniczych (ACUP) oraz licencji operatora komercyjnego z adnotacją niszczyciela szkodników posiadają ważną licencję na stosowanie pestycydów z zezwoleniem na zwalczanie szkodników. Hoggone natomiast można używać bez zbędnej biurokracji. To, że jest ogólnodostępny jednak nie oznacza, że może on być stosowany byle jak i bez żadnych ograniczeń. Jeśli australijski farmer planuje używać Hoggone, sposób jego podawania oraz sama konstrukcja karmników i czas ich napełniania muszą być przeprowadzane zgodnie z wymogami tamtejszej Ustawy o zwierzętach z 1986 roku oraz Ustawy o chemikaliach rolniczych i weterynaryjnych (kontrola użycia) z 1992 roku, a także przepisów dotyczących chemikaliów rolniczych i weterynaryjnych (kontrola użycia) z 2017 roku. Regulują one także kwestie przestrzegania wskazówek producenta dotyczących stosowania na etykiecie chemicznej i prowadzenie odpowiednich rejestrów stosowania chemikaliów. Co ciekawe, podczas zastawiania pułapek z preparatem zabronione jest strzelanie do świń, ponieważ może to zakłócić zachowanie zwierząt i zmniejszyć skuteczność stosowania preparatu. Natomiast do samego używania Hoggone nie jest potrzebne żadne osobne zezwolenie. Wystarczy go kupić. A jedynym w praktyce zagrożeniem dla ludzi jest to, że Hoggone zawiera wyciąg z orzeszków ziemnych, co może mieć znaczenie dla alergików. Zaleca się, aby przynęty z Hoggone były obsługiwane za pomocą szczypiec, co również zapewni dodatkową korzyść polegającą na zmniejszeniu ludzkiego zapachu na przynęcie. Nie ma również możliwości, aby człowiek lub jakiekolwiek inne zwierzę otrzymało śmiertelną dawkę azotynu po zjedzeniu tkanki mięśniowej martwych dzików. Bardziej prawdopodobne jest, że zdecydowanie wyższy poziom azotynów będzie w sklepowych warzywach (57 mg/kg) i wędlinach (100 mg/kg), niż w padlinie (2–6 mg/kg). Wreszcie preparat jest zaprojektowany tak, by z czasem rozkładał się wraz z działaniem pleśni i bakterii w glebie. Szybkość rozkładu zmienia się w zależności od temperatury i wilgotności gleby - od około tygodnia warunkach gorących i wilgotnych tropikalnych do dwóch miesięcy na obszarach suchych. Jednak niezależnie od tego dobrą praktyką jest usuwanie nadmiaru przynęty na koniec akcji.

Jak wspomniano, "świński problem" ma także USA; co gorsza stosowanie tam "1080" i innych trucizn jest zabronione. Wynikało to z tego, że w Australii rodzime ssaki lądowe to głównie torbacze, więc żadne inne duże gatunki ssaków łożyskowych nie są narażone na działanie trucizn. Natomiast fauna Ameryki: jak niedźwiedzie, jelenie, wilki i szopy, była poważnie zagrożona przez takie preparaty. Dlatego Hoggone po niedawno przeprowadzonych testach został uznany za potencjalnie przydatny dla władz amerykańskich do kontrolowania populacji dzikich świń, gdyż działa dość "wybiórczo", prawie wyłącznie na nie.

Skoro Hoggone jest taki świetny, to czemu jeszcze mamy "świńskie problemy" ? Ano bo wprowadzenie preparatu klasy "prawie nówka" do obrotu poza Australią zapewne jeszcze potrwa. No nic, poczekamy, w międzyczasie wypraszając nieproszonych gości na inne sposoby...



P.S. "Si vis pacem, para bellum" - "jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny", słowa historyka rzymskiego Wegecjusza z jego dzieła "O sztuce wojennej".



Zródła:

https://animalcontrol.com.au/products/hoggone
https://agriculture.vic.gov.au/biosecurity/pest-animals/invasive-animal-management/integrated-feral-pig-control
https://www.sqlandscapes.org.au/new-weapon-for-feral-pig-control-trialled-in-texas-usa
https://animalcontrol.com.au/products/hoggone
https://www.farmonline.com.au/story/7094466/new-weapon-in-fight-against-feral-pigs-after-decade-in-the-making/
https://www.wool.com/about-awi/media-resources/news/hoggone-feral-pig-bait-is-a-game-changer/