Konie na Polinezji




czyli: o jeszcze jednym miejscu, gdzie konie żyją (prawie) dziko

19.09.2018



Markizy (hiszp. Las Marquesas, franc. Marquises) to grupa 16 wysp wulkanicznych na Oceanie Spokojnym, Zostaly odkryte w 1595 roku przez żeglarza hiszpańskiego Álvaro de Mendana y Neyra. Pan ten zapisał się w historii odkryć geograficznych niezłą "wtopą" - otóż wyruszył w 1567 roku z portu Callao w Peru na poszukiwanie mitycznej Terra Australis, na której według legend miało znajdować się miasto Ofir i słynne kopalnie, z których król Salomon sprowadzał złoto dla ozdobienia świątyni jerozolimskiej. Ofiru oczywiście nie znalazł, za to odkrył m.in. Wyspy Salomona i parę innych archipelagów. Złota jednak nie przywiózł, więc został "uziemiony" i przez kolejne ćwierć wieku pętał się przy dworze królewskim. Dopiero pod sam koniec XVI wieku powierzono mu kolejną flotę - 4 statki i 378 ludzi, wśród których było jego 3 braci i żona, Isabel Barreto. Rażące błędy popełnione podczas określania przed laty długości geograficznej spowodowały, że Mendana nie potrafił ponownie znaleźć odktytych przez siebie Wysp Salomona. Trafił przypadkiem na archipelag nieznanych dotąd wysepek, które nazwał Las Marquesas de Mendoza. Prócz niezbyt wielkich umiejętności żelgarskich Mendana wykazał się też wielkim okrucieństwem - na jednej z Markizów doprowadził do rzezi ok. 200 tubylców... Spotkała go za to sprawiedliwa kara - błądząc dalej w poszukowaniu swoich Wysp Salomona, będąc już na ostatnich resztkach żywności i słodkiej wody pitnej trafił na wyspy Santa Cruz (paradoksalnie dziś włączonych do państwa Wyspy Salomona). Tam choroby i głód zdziesiątkowały załogę, nie pomijając i samego Mendany. Resztki ekspedycji w końcu dotarły do Manili. Co ciekawe, żona i bracia Mendany przetrwali, gdyż zadbali o to, by mieć własne, prywatne, skrzętnie ukryte przed innymi zapasy żywności... Ot moralność !



Wyspy odkryte przez Mendanę wskutek jego błędów w oznaczeniu położenia w zostały zapomniane na prawie dwa wieki. Markizy odkryte na nowo stały się w 1842 kolonią francuską. Dziś należą do Polinezji Francuskiej. Ich łączna powierzchnia wynosi 1128 km2 (to mniej więcej dwie Warszawy), ale liczba mieszkańców to zaledwie ok. 5.000 osób, mieszkających jedynie na sześciu spośród wszystkich wysp. Mają one bardzo egzotyczne nazwy: Hiva Oa, Ua Pou, Fatu Hiva, Nuku Hiva, Ua Huka i Tahuata. Klimat jest ciepły, podzwrotnikowy, średnie temperatury miesięczne wynoszą ok. +27 stopni, ale z opadami bywa bardzo różnie. Zdarzają się lata obfite w wodę z nieba, ale trafiają się i wielomiesięczne okresy posuchy. Klimat i różne ustawienie stromych zboczy względem słońca sprawia, że bardzo różna jest roślinność w różnych miejscach - od bujnych lasót tropikalnych po sawanny z roślinnością półpustynną. Nie są to typowe wyspy znane z "pocztówkowych" obrazków, na których przedstawia się białe, piaszczyste plaże, błękitny ocean i palmy. Nie ma raf koralowych i lagun, natomiast zdecydowanie dominuje krajobraz wulkaniczny - wysokie, postrzępione góry. A na stokach tych gór - owce, kozy, dzikie świnie i oczywiście dzikie konie.



Jest dość prawdopobne, że pierwsze konie trafiły na wyspę w XVI wieku z Hiszpanami i mogły tam być pozostawione celowo. lub przypadkiem. Natomiast z całą pewnością druga partia koni napłynęła z Chile podczas wypraw francuskiego oficera Abla Auberta Dupetit Thouars. Jego pierwsza wyprawa (1836-1839) na Markizy miała charakter badawczy, druga poskutkowała przejęciem Tahiti i Markizów (co trwa do dziś). W efekcie zdziczenia i być może wymieszania się przedstawicieli obu grup zwierząt, a także w wyniku dostosowania się ich do specyficznych lokalnych warunków powstała miejscowa rasa niedużych, żywiołowych koni. Początkowo bły używane jako siła pociągowa i do prac rolnych. Obecnie żyją w chowie całkowicie wolnym na prawie każdej z wysp archipelagu. Stały się częścią polinezyjskiego dziedzictwa.



Są też oczywiście atrakcją turystyczną ważną do tego stopnia, że każda z wysp stara się zaistnieć w przestrzeni publicznej jako ta, w której tych koni jest najwięcej. A najprawdopodobniej jest ich najwięcej na Ua Huka. Pierwsze konie trafiły tam w 1856 roku, były podarunkiem dla miejscowego wodza. Dziś zaś Ua Huka zwana jest "końską wyspą", gdyż mieszkańców jest tam około 570, koni - zdecydowanie więcej.



Strome zbocza sprawiają, że na Markizach dróg prawie wcale nie ma. Często jedynym sposobem podróży z jednej osady do drugiej jest łódź. Górskie, wąskie, gruntowe ścieżki dają możliwość przejścia pieszo, ale mieszkańcy równie często korzystają z koni, np. wybierając się na polowania. Jak wspomniałem, konie są de facto oswojone, ale biegają swobodnie po wyspie. Gdy przyjeżdżają turyści, konie są odławiane i siodłane z użyciem charakterystycznych siodeł drewnianych miejscowej konstrukcji (skóra w tropikach szybko niszczeje, siodła skórzane nie mają tam więc racji bytu). Turyści są sadzani na grzbietach zwierząt i zabierani na spacery, po których potem przez długi czas leczą siniaki na nieprzystosowanych do takiej jazdy pośladkach.



Do niedawna konie były też łapane i stawały się uczestnikami wyścigów na torze Hippodrome de Pirae, który był częścią festynu "Heiva i Tahiti" w tahitańskim Papeete. Wyścigi odbyły się po raz pierwszy w 1955 roku. Tradycją było, że konie startują bez podków i bez siodeł. Boso i w strojach tradycyjnych (pareo) startowali też zawodnicy. To się zmieniło w tym roku ze względów bezpieczeństwa. Wyścigi będą odbywać się dalej, ale już w sposób klasyczny, w siodłach. Patrząc na obrazki poniżej - trochę szkoda, ale cóż...













Zródła:

https://equitrekking.com/articles/entry/french_polynesia-_marquesas
https://etahititravel.com/tahiti-and-her-islands/marquesas-islands/ua-huka/
https://welcome-tahiti.com/event/heiva-horse-racing/