Prace w gospodarstwie w niedziele i święta




czyli: temat trochę "ogórkowy", ale wbrew pozorom wcale nie taki banalny...

05.06.2021



Kwestia, która poruszana będzie w tym tekście nie jest stricte "okołokonikowa", bardziej zasługuje na miano "okołorolniczej". Jak jednak wiedzą niektórzy odwiedzający naszą stronę, poświęcona jest ona nie tylko wożeniu swego szanownego jestestwa na końskim grzbiecie, lecz też sprawom związanym z chowem koni. Pretekstem do napisania niniejszego artykuliku były tegoroczne sianokosy - a raczej swego rodzaju... usłyszana nieco zawoalowana nagana, jaką otrzymałem za pracę przy sianie w dni świąteczne. Jest to kwestia, wzbudzająca u niektórych wielkie emocje - tym większe, im dłużej się o tym dyskutuje (dość powiedzieć, że na chwilę obecną wymiana poglądów na ten temat na forum rolniczym Agrofoto.pl ma aż 58 ekranów pełnych skrajnie róznych wypowiedzi). Dlatego i ja pozwoliłem sobie zabrać głos, rozszerzając nieco zakres poruszanego zagadnienia. Pytanie będące głównym wątkiem będzie zatem brzmiało: kiedy należy wykonywać prace konikowo-stajenno-rolnicze, a kiedy się od tego powstrzymać ?

O tym, jak różnie się do tej sprawy podchodzi, świadczą niejednokrotnie publikowane w gazetach, czy w internecie takie oto głosy oburzenia ludzi: "Wyglądając przez okno widzę rzecz dla mnie bulwersująca - mianowicie jeden traktor rozrzuca obornik po łące, a zaraz obok koparka ryje coś w ziemi. Nie byłoby w tym nic bulwersującego gdyby nie to, że dziś mamy święto Niepodległości. W tym czasie w całym kraju trwają uroczystości państwowe na rożnych szczeblach. Zastanawiam się, co myśleli ci ludzie "mieszając z gnojem" to święto. Najgorsze jest to, że na pewno uważają się za patriotów i prawych obywateli. Niestety nie szanujemy naszej państwowości. Nie szanujemy się jako naród. Nic dziwnego, że później tak samo traktują nas na arenie międzynarodowej". Czy ta krytyka jest słuszna i uzasadniona ? Ja szczerze mówiąc nie widzę żadnej różnicy między pracującym rolnikiem, a sprzedawcą w sklepie, lekarzem na dyżurze, obsługą na stacji benzynowej, kierowcą autobusu, albo osobą czy to pielącą w taki dzień ogródek, czy robiącą pranie. Autor tej krytyki zapewne uważa się za wielkiego patriotę. Cóż, jeden świętuje przy pracy, drugi w barze przy piwie, trzeci gapiąc się przez okno i opisując swoje poglądy na to, co widzi, na portalu internetowym. A prawda jest taka, że - parafrazując Szekspira - "ktoś pracuje, aby nie pracować mógł ktoś, to są zwyczajne dzieje" i nie ma się co świętym oburzeniem unosić. Mimo usilnych starań obecnej władzy ciągle jeszcze nie żyjemy w państwie totalnie totalitarnym i na szczęście jeszcze nie ma nakazu świętowania. Człowiek ma wolną wolę i sam za siebie decyduje, a innym ludziom w opisanym tu przypadku nic do tego, gdyż wzmiankowane rozrzucanie obornika nikomu krzywdy nie wyrządza (autor wszak nie skarży się na hałas ani zapach, a razi go tylko sam fakt wykonywania pracy). Rolnik ma zwierzęta, a one nie wiedzą, co to jest święto. Z pracą zaś w dzisiejszych czasach jest tak, że trzeba ją sobie cenić i szanować - tak własną, jak i cudzą. Praca w polu to też jest w pewnym sensie oznaka patriotyzmu - wcześniej, czy później nasze państwo z niej będzie przecież czerpać korzyści (i to pełną gqarścią, niestety...). Natomiast "nic nie robienie", takie "na siłę", wymuszone obyczajem, moim zdaniem na nazwę patriotyzmu w żadnej mierze nie zasługuje. Z drugiej jednak strony nie ośmieliłbym się wywieraćna nikogo presji, by popadając w przeciwną skrajność świętował ciężką pracą. Jako się rzekło, każdy ma swój rozum i sposób pojmowania święta. Zatem kto chce, niech idzie się pomodlić (najlepiej w intencji tego, co pracuje !), śpiewa pieśni patriotyczne lub spędzi ten dzień przed telewizorem. Na tym bowiem polega tolerancja. O świętach narodowych należy pamiętać i odnosić się do nich z należnym szacunkiem. Jest to część naszej historii, kultury i tożsamości. Ale co innego pamiętać i mieć szacunek, a co innego zachowywać się w taki, a nie inny sposób tylko dlatego, że ktoś inny uważa, że tak należy lub wypada. Nie na tym to wszystko ma polegać.

A wracając do wspomnianej na wstępie nagany za przewracanie siana na łące w Boże Ciało - cóż, to święto ustanowił papież Urban IV dopiero 11 sierpnia 1264 roku, a ostatecznie zatwierdził w 1314 r. papież Klemens V. W Polsce obchodzi się je od 1320 roku. Przypada na jedenasty dzień po Zielonych świątkach i w przeciwieństwie do Wielkanocy, czy Bożego Narodzenia, niestety koliduje z czasem pierwszych sianokosów, jednego z "najgorętszych" okresów w życiu każdego właściciela gospodarstwa. Kodeks Pracy nie pozwala na pracę w ten dzień choć jego przepisy kodeksu wskazują wyjątkowe stanowiska i branże, w których pracownik może przyjść do pracy. Wśród nich jest rolnictwo, hodowla i inne prace konieczne ze względu na ich użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności. Jednak nie mówimy tu jedynie o statusie formalnym, lecz także (a nawet: przede wszystkim) o wymiarze etycznym pracy w taki dzień, czyli w święto chrześcijańskie, zatem powiązane z życiem i światopoglądem bardzo wielu ludzi w Polsce.

Wśród wielu świąt kościelnych wyróżnia się święta nakazane, w czasie których wierni zobowiązani są do uczestnictwa we mszy świętej oraz powstrzymywania się od prac niekoniecznych - i to dotyczy także rolników. Mówi o tym I-sze przykazanie kościelne (nie mylić z pierwszym przykazaniem boskim !). Przed rokiem 1965 nakazywało ono "w niedzielę i w inne święta nakazane Mszy słuchać i zaniechać ciężkiej pracy", od roku 1994 - "w niedziele i święta we Mszy świętej nabożnie uczestniczyć", od 1998 - "w niedzielę i inne nakazane dni świąteczne (...) uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac służebnych", a od 2014 "w niedziele i święta (...) uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych". Zwróćcie uwagę, jak bardzo zmieniał się stosunek Kościoła do pracy w święta: czym innym jest przecież ciężka praca, czym innym praca niekonieczna, jeszcze czymś innym - służebna; wreszcie: w pewnym okresie w ogóle nie było zakazu bezpośredniego pracy w te dni ! Kościół nie definiuje też wyraźnie, gdzie przebiega granica konieczności wykonania konkretnej pracy, pozostawiając dużą przestrzeń do osobistego osądu każdemu katolikowi. Ma to podwójny sens: pozwala na powiązanie przykazania z wieloma róznymi, czasem niedookreślonymi lub niejednoznacznymi sytuacjami życiowymi oraz próbuje (popieram !) skłaniać każdego do samodzielnych przemyśleń i ocen. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi: "W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni powinni powstrzymać się od wykonywania prac lub zajęć, które przeszkadzają oddawaniu czci należnej Bogu, przeżywaniu radości właściwej dniowi Pańskiemu, pełnieniu uczynków miłosierdzia i koniecznemu odpoczynkowi duchowemu i fizycznemu" (KKK 2185). Nakaz powstrzymania się od prac niekoniecznych stoi na straży wartości, które powinny charakteryzować dzień świąteczny katolika: oddanie czci Bogu, dzieła miłosierdzia oraz świąteczny odpoczynek. Ten sam Katechizm jednak mówi: "Obowiązki rodzinne lub ważne zadania społeczne stanowią słuszne usprawiedliwienie niewypełnienia nakazu odpoczynku niedzielnego". Za owe ważne zadania społeczne uznaje nie tylko działalnośc służb publicznych, ale także pracę w rozrywce (festyny, zawody sportowe, kina), a nawet działalność kawiarni i restauracji - o ile pracownicy pracujący w święta mają też zapewnioną możliwość odpoczynku i praktyk religijnych. Zaś co do prac domowych, niezarobkowych - uznaje, że dobrze jest możliwe do wykonania w innym terminie prace domowe odłożyć poza dzień świąteczny (co ciekawe, za pracę uznając także domową naukę dzieciaków !). Tym różni się ów nakaz powstrzymania się od prac niekoniecznych od bezwzględnego zakazu jakiejkolwiek pracy obecnego w prawie żydowskiego szabatu.

To powstrzymanie się od prac niekoniecznych w odniesieniu do gospodarstwa (a tym samym do stajni) oznacza jasne i oczywiste przyzwolenie na dokonanie tzw. obrządku przy zwierzętach (karmienie, pojenie, sprzątanie), jednocześnie zakładając powstrzymanie się od wielu innych prac gospodarskich (orki, siewu itp.) Czy jednak sianokosy (a także żniwa) stanowią taką "pracę zakazaną" ? Oto jak wspomina to Wacław Oszajca, jezuita (!), eseista, znany kaznodzieja i rekolekcjonista: "Do kościoła mieliśmy dobre pół godziny polną drogą, a dopiero od końca lat 60. XX w. klinkierową szosą, ale nawet wtedy nikomu do głowy nie przychodziło, by iść na mszę, kiedy padał deszcz. To było oczywiste: podczas deszczu siedzi się w domu, chyba że, nie daj Boże, wybuchnie pożar albo cieli się krowa, albo sołtys wyznaczył dziadka lub ojca na forczman i musieli wieźć jakiegoś urzędasa z powiatu lub gminy do autobusu w Rachaniach czy Budach. Podobnie działo się podczas sianokosów i żniw. Przed zbożem i sianem, gdy groziło im zamoknięcie, msza musiała ustąpić. Na szczęście nasz proboszcz, Witold Korsak wiedział, jak sprawować rząd dusz, by nadmiernie naszych sumień nie obciążać. W najbliższą niedzielę po ustaniu deszczów ogłaszał, że poprzedniej niedzieli udzielił dyspensy od uczestnictwa, to znaczy od wysłuchania mszy, bo wtedy jeszcze mszy tylko wysłuchiwaliśmy, uczestniczenie zaczęło się po soborze [1962-65 - przyp. TJ]". Takich przykładów zdroworozsądkowego podejścia było znacznie więcej; często bywało nawet że w "sianokosową" niedzielę ksiądz sam jeździł po polach i błogosławił pracujących.

Dziś ? Cóż, bywa z tym różnie i świadczą o tym liczne i zróżnicowane wypowiedzi na forach:

"U mnie w parafii ksiądz w niedziele jak zobaczy kogoś na polu, to zatrzymuje się przy polu i prawi kazanie. Było też, że w kościele mówił do tych, co w niedziele przewracają, zbierają, ale nie zebrali, bo i tak deszcz padał: 'Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie'. Więc jeśli niedziela ma zdecydować np. o paszy na pół roku czy więcej to wyjeżdżam na pole po kościele."

"Ja też mam takich w sąsiedztwie, co niemal jadem plują jak widzą, że maszyny w niedzielę wyciągam, ale sami nie widzą że ich świętowanie najczęściej kończy się nachlaniem z kolegami pod sklepem."

"W mojej okolicy jest tak, że w żniwa i sianokosy nikt się nie czai tylko pracuje. I to jest normalna sprawa, jak jest pogoda, to rano kto chce to idzie do Kościoła, a potem w pole. Dyspensa jest i nikt nikogo się nie czepia, a jak trzeba, to jeszcze pomaga... Przecież to jest normalna sprawa że siano i zboże trzeba zebrać jak jest pogoda i nikt tego nie neguje."

"Z 15 lat temu to czekało się, czy ksiądz w kościele da dyspensę na żniwa. Teraz jak można by powiedzieć, że klimat się trochę zmienił, to nikt już nie patrzy, czy będzie dyspensa czy nie, tylko żniwa w niedziele są."

"Takie gadanie księdza, czy da dyspensę na niedzielę, czy nie, to jest dla mnie śmieszne, bo przecież on tylko w niedziele pracuje... Więc coś mi tutaj nie pasuje."

"Nie znam takiego, co by się niedzielą dorobił, w niedziele robisz, w poniedziałek naprawiasz, już 15 lat koszę kombajnem i nigdy w niedziele nie kosiłem i zawsze się wyrobiłem, nie zamierzam tego zmieniać, kiedyś dziadki kosili kosami i się wyrobili."

"Czasami czytając zagorzałych zwolenników modlitwy w niedzielę odnoszę wrażenie, że albo nie mają pojęcia o pracy na gospodarstwie, albo to nie na nich spada odpowiedzialność za zmarnowane plony."

"Nie jest ekonomiczne patrzenie na to, czy niedziela i czy ksiądz da dyspensę. Mamy taki klimat, jaki mamy i każdy, kto podejmuje decyzje w gospodarstwie i z niepokojem kazdego dnia spoglada w niebo wie, ze każdy dzień pogody jest na wagę złota podczas zbiorów płodów naszej całorocznej pracy. Nie samymi przykazaniami człowiek żyje."

"Często jest tak, że np. siano jest do sprzątnięcia w sobotę, a opada je. A w niedzielę jest bardzo dobra pogoda i siano uschnie, a na poniedziałek zapowiadają deszcze. Zostawisz dobre siano ? Wątpię, a zwłaszcza w tym roku, gdzie każdy kilogram wartościowej paszy jest na wagę złota. Nie mówię o pracach, które można zrobić nawet w deszczu, ale zbiór płodów w sytuacji podbramkowej to jak najbardziej tak."

"Ja jestem wierzący, i wychodzę z takiego założenia, że jak trzeba to trzeba. Bo jak zostawisz i zniszczysz to będzie większy grzech."

"Jakby na księży ciągle patrzył co powiedzą to by z kosciola nie wyszedł. Im przeważnie chodzi o frekfencje na mszy bo datki będą większe. A rolnik żeby dać sam musi najpierw mieć. Ksiądz nie pomoże w pracy w gospodarstwie nikomu a kto ma chęć się pomodlić to i wieczorem się pomodli po wykonanej pracy. A większym grzechem będzie zaniedbanie i nie zebranie zbiorów niż nieobecność na mszy."

"Podstawą jest żyć zgodnie ze swym sumieniem, a według niego nas Stwórca rozlicza. Bo Bóg jest miłosierni i rozlicza z uczynków i intencji."

I jakem zagorzały ateiasta, to ostatnie zdanie bardzo, bardzo mi się podoba - zwłaszcza, że wpisuje się we wspomnianą regułę pozostawienia ocen sytuacji każdemu człowiekowi indywidualnie. Przeciez zwykle nie o to chodzi pracującemu, żeby dać upust swemu pracoholizmowi, lecz żeby nie zmarnowały się zboże, albo siano - co by nie mówić: dary boże. Pasuje mi też wielce inna opinia: "Zwykła kultura wymaga tego, by gdy większość narodu świętuje, to zbyt mocno mu w tym nie przeszkadzać. Można być niewierzącym, ale trzeba szanować ludzi którzy chcą swiętować i nie słuchać ryków silników w polu - nie licząc żniw i sianokosów [podkreślenie moje]. Zaś jako resume wątku światecznego daję obrazek świętego Izydora Oracza (nie mylić z Izydorem z Sewilli), który oby każdego natchnął do przemyślenia powyższych dylematów. Prócz rolników patronuje także internautom, więc pasuje tu doskonale !



A na koniec abstrahując od kwestii świąt, niejako przy okazji inny aspekt tego, czy i w jaki sposób można wykonywać prace w gospodarstwie. Mamy epidemię covidową. Czy właściciel koni i stajni może pracować w swoim gospodarstwie będąc na kwarantannie ? "Cóż za pytanie ?!" - powie ktoś - "Przecież zwierzęta trzeba nakarmić, boksy posprzątać !..." Formalnie rzecz biorąc zgodnie z komunikatem Głównego Inspektora Sanitarnego osoba pozostająca w kwarantannie jest osobą zdrową, podejrzaną tylko o potencjalny kontakt z osobą chorą. Jeżeli więc będąc na kwarantannie jesteśmy zdrowi (czytaj: jeszcze nie zbadani lub po pierwszym badaniu nie wykryto u nas wirusa, wtedy możemy pracować na terenie naszego gospodarstwa. Możemy też przemieszczać się po terenie swojego gospodarstwa, w tym także na pole lub łąkę oddalone od domu. Jednakże przy pracy trzeba zachować ostrożność i postępować zgodnie z wytycznymi GIS, gdyż kwarantanna ma ochronić innych przed zarażeniem w sytuacji, gdyby jednak okazało się, że wirusa złapaliśmy. Zatem teoretycznie obowiązuje maseczka, dezynfekcja rąk itp. zasady doskonale nam znane już od ponad roku. Ciężka praca fizyczna w maseczce to masakra, więc mało kto w warunkach domowych je stosuje - cóż, decyzję o tym, jak się zachować pozostawiam do indywidualnej decyzji każdego, kogo to dotyczy. Gorzej, gdy się okazało, że jesteśmy chorzy - wówczas (równiez teoretycznie) o tym, co nam wolno. decydują służby sanitarne i lekarze. W takim zaś przypadku zawsze nakazują izolację osoby chorej od otoczenia, także własnej rodziny. Osoba chora nie może opuszczać domu lub miejsca wskazanego do pobytu podczas kwarantanny (czyli szpitala) pod karą grzywny. Nie może też przemieszczać się po swoim gospodarstwie.

Niby jasne, ale... Kodeks cywilny za gospodarstwo uważa grunty rolne wraz z leśnymi, z budynkami, urządzeniami i inwentarzem (jeżeli stanowią lub mogą stanowić zorganizowaną całość gospodarczą) oraz z prawami związanymi z prowadzeniem gospodarstwa rolnego. Ważne: poszczególne grunty należące do gospodarstwa nie muszą stanowić jednej całości, nie ma znaczenia ich wzajemne położenie, mogą być rozproszone nawet po wielu gminach. Czy zatem będąc na kwarantannie, a zatem mając prawo pracowania na swoich polach, możemy się udać na teren oddalony od głównej siedziby, de facto łamiąc w ten sposób zasady kwarantanny ? Na to pytanie oczywiście nikt nie udzieli jednoznacznej odpowiedzi, ale zdrowy rozsądek raczej nakazuje powstrzymanie się od tego.





Zródła:

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/praca-w-boze-cialo-kto-moze-pracowac-w-niedziele-i-swieta
https://www.rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/509-maj-czerwiec-nr67/kultura-i-tradycje-ludowe/627-boe-ciao-wito-o-dugiej-tradycji
https://www.agrofakt.pl/dni-wolne-od-pracy-ale-czy-dla-rolnikow/
https://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/40607/List_quotSwieto_Niepodleglosci_a_ludzie_pracuja_w_poluquot.html
https://www.krotoszynska.pl/rolnictwo/czy-rolnik-moze-pracowac-w-gospodarstwie-bedac-na-kwarantannie/u3cpd31ttGWFIvm7RPTl
http://www.wieczernik.oaza.pl/artykul/prace-niekonieczne_id1805
http://www.miesiecznik.wdrodze.pl/?mod=archiwumtekst&id=11422