Zawody w TUR Gliwice




W miniony weekend, 26 i 27 września, w gliwickim TUR-ze odbył się kolejne zawody ujeżdżeniowe. Gosia postanowiła wziąć w nich udział w celu spróbowania swoich (i Fuksa) sił w programach klasy N. Wraz z nami miała też startować ekipa z sączowskiego "Orlando", jednak w ostatniej chwili team Agi zrezygnował. Ponieważ N-ki miały być rozegrane dopiero w drugim dniu imprezy, zatem w Gliwicach zjawiliśmy się dopiero w niedzielę.




W ramach zawodów rozegrano konkursy L-Junior (do lar 13-tu), L-3 i L-4, w których startowali wyłącznie (z jednym tylko wyjątkiem) zawodnicy TUR-a. Miano rozegrać także 2 konkursy klasy N do muzyki w damskim siodle (z dwiema tylko zawodniczkami- nie wiemy, jak wypadł pierwszy, ale drugi nie odbył się). Rozegrano także konkurs P-7 (w 11-osobowej obsadzie). Mieliśmy okazję obejrzeć 4 przejazdy. Niezły był przejazd Jana Maurycego Drobnego na Dizzi (3 miejsce), natomiast przerwany z powodu kulawizny konia został przejazd Wojciecha Zuziaka na Liderze. Bardzo dobrze zaprezentowała się Agnieszka Giełda na Lukasie (SK Arabka). Nie zachwycił natomiast przejazd na bardzo sympatycznym, 4-letnim ogierze Brego - po ewidentnie za krótkich strzemionach i błędach dosiadu widać było, że dosiadający tego konia zawodnik zdecydowanie preferuje skoki, a nie ujeżdżenie. Konkurs P-7 wygrała Małgorzata Domino na koniu Prima A.







Wreszcie rozegrano też dwa najbardziej nas interesujące "konkursy": N-9 i N-5 do muzyki. Cudzysłów przy słowie "konkursy" jest tu celowy, gdyż jedyną zawodniczką była... Gosia na Fuksie. Przed startem było trochę zamieszania, okazało się bowiem podczas niedzielnej rozmowy telefonicznej, że start, pierwotnie przewidziany na godzinę 15-tą, ma się odbyć o... 13:40 ! Dobrze się stało, że Gosia w niedzielne południe zadzwoniła, w przeciwnym razie byłoby... "po zawodach" (dosłownie i w przenośni). Szybkie spakowanie konia i bezzwłoczny dojazd na miejsce dał niewiele, Gosia miała niespełna 30 minut na rozgrzewkę. Jednak jako, że miała bć ostatnią zawodniczką, więc po małym zamieszaniu i szybkim rozprężeniu zdecydowała się wystartować.

Fuks objeżdżał czworobok, gdy znów troszkę "się namieszało", gdyż zdecydowano się zrobić dekorację konkursu P-7. Nastąpiła chwila zwłoki (nie wszyscy dekorowani zawodnicy byli przygotowani na taki obrót sprawy), zaś po dekoracji odbyła się runda honorowa, do której Fuksiasty próbował się włączyć i - jak powiedziała Ewa Hordyńska, sędzia główny, "całe rozprężenie diabli wzięli". Jednak z uwagi na amatorski charakter zawodów i raczej konsultacyjny charakter przejazdów Gosi można było całe to zamieszanie potraktować z uśmiechem.




Pumcia z Fuksem jako pierwszy pojechali program N-9 - o tyle ważny, że koń po raz pierwszy na zawodach prezentował półpiruety. Wyszły one nieźle, były ciasne, z jednym tylko błędem przestawiania zadnich nóg w drugim z nich. W ocenach dominowały 6-ki, trafiło się też parę 7-mek, zwłaszcza za tradycyjną "kartę atutową" Fuksiaka: chody boczne (trawersy, łopatki) oraz bardzo dobrze wykonane zwykłe zmiany nogi. Zastrzeżenia były do wjazdu (konia zainteresowało coś poza czworobokiem, więc wjazd odbył się ze skrzywieniem w lewo), kłusa pośredniego/zebranego (mało obszerny) i wspomnianego półpiruetu. Wynik końcowy to 62,195%.




Po przejeździe Ewa skomentowała przejazd. Generalnie pochwalona została poprawność techniczna wykonania wszystkich elementów, natomiast uwagi dotyczył generalnie braku dynamiki i impulsu - i patrząc na przejazd trudno było się z tym nie zgodzić, bo Fuks szedł wprawdzie posłuszny, ale przy tym usztywniony, co przekładało się na żwawość jego ruchów.




Po N-9 Gosia od razu pojechała kolejny program, "słynne" N-5 pod Edith Piaf. Trzeba powiedzieć, że ten przejazd był wykonany "z marszu", praktycznie bez większych treningów i ze świadomością, że trzeba by na nowo dopasować tempo muzyki do bardziej, niż kiedyś, wytrenowanego i szybciej idącego konia. Jednak Gosia postanowiła, że "jakoś to będzie" i że w razie niezgrania "coś będzie kombinować". I wszystko poszło prawie jak z płatka (przeciętnie tylko wypadły ciągi, a słabo - kłus wyciągnięty, za to trawers, renwers i kontrfalop - doskonale). "Prawie", bo przez przez 90% przejazdu, aż do ostatniego kłusa. Gosia próbując dostosować się do muzyki troszkę "przekombinowała", a Fuks był wyraźnie zdziwiony i zdezorientowany, bo nagle zażądano od niego wykonania elementu, któego zwykle w tym programie i tym miejscu nie robił. Zawahanie było bardzo wyraźne, a potem już pozostało tylko improwizować przez ostatnie metry.




Gosia swoim przejazdem "wywalczyła" wynik 61,75% - choć przyzwoity, to jednak mamy świadomoœć, że mógł być lepszy. Komentarze sędziowskie znów dotyczyły słabej dynamiki jazdy konia, a wspomniane końcowe zamieszanie odbiło się troszkę na ocenie za interpretację muzyki. Za to po zakończeniu przejazdu umiejętnością kłusa wyciągniętego musiałem wykazać się ja - pozostawiona przez organizatorów w laptopie płyta zaczęła odtwarzać się po raz drugi i trzeba było ją szybko zatrzymać...




Po N-5 był już de facto koniec zawodów, szybkie rozprężenie, odbiór dyplomów ("za zajęcie I miejsca" ) i wyproszonej flotki oraz powrót do domu. Całość zawodów z podróżą w obie strony zajęła nam zaledwie 4 godziny. Cel - pokazanie się w N-kach - został osiągnięty, a protokoły i komentarze sędziowskie będą dla nas wartościowm materiałem "dydaktycznym". Był to najprawdopodobniej ostatni tegoroczny występ Gosi i Fuksa na zawodach, choć jest szansa, że w listopadzie odwiedzą może jeszcze Zbrosławice. Na te zawody natomiast ostrzą sobie zęby Sonia i Klaudia, więc z pewnością na naszej stronce ukaże się w tym roku jeszcze conajmniej jedna relacja z zawodów.




Skomentuj w Księdze Gości Stajni TROT !

(C) Tomek_J